25 lat za podpalenie. Tragedia w Lęborku

Daria B. i Maciej D. byli młodymi ludźmi, ale znali się już od kilku lat i mieli się ku sobie. Ich związek bywał dość burzliwy. Mieli dobre momenty, ale też i sporo złych. Prowodyrem kłótni był z reguły Maciek. Jego zaborczy charakter i wybuchy zazdrości psuły relacje między nim i Darią. Z jakiegoś powodu dziewczyna nie rezygnowała jednak z tej znajomości. Co więcej, w pewnym momencie zdecydowała się na poważniejszy krok i para zamieszkała razem. Stało się to, gdy Daria i jej siostra otrzymały mieszkanie komunalne od miasta. Wtedy dziewczyna zdecydowała, że zaproponuje Maćkowi, by się do nich wprowadził, na co chłopak się zgodził. Pochodził z Nowej Wsi Lęborskiej i zamieszkanie z Darią znacznie ułatwiło mu kontakty z nią.

Nie oznaczało to wszakże, że między nimi zaczęło się nagle świetnie układać. Chłopak nadal był zazdrosny i urządzał Darii awantury, ale mimo to, trwali w związku. Z czasem było jednak tylko gorzej. Darię irytowało to, że Maciej nie sprzątał po sobie, nie ma żadnej pracy i nie dokłada się do utrzymania domostwa. Sytuacji nie poprawił fakt, że dziewczyna zaszła w ciążę. Wtedy i tak już złe i napięte stosunki między młodymi ludźmi jeszcze bardziej się popsuły. Być może Daria liczyła na to, że gdy urodzi się dziecko, Maciej zmieni nastawienie, ale tak się nie stało. Cały czas uporczywie twierdził, że to nie on jest ojcem i nie ma zamiaru uznawać potomka. Do tego dochodziły wulgarne wyzwiska i oskarżenia o zdrady. Gdy ich córka miała 3 miesiące, Daria uznała, że dłużej nie zniesie takiego życia, tym bardziej, że Maciej zaczął grozić jej, że ją spali. W sierpniu 2018 roku wróciła do matki, do kamienicy przy ulicy Pileckiego w Lęborku.

Maciej nie miał wyjścia i musiał przeprowadzić się z powrotem do rodziców. Ponownie zamieszkał w Nowej Wsi Lęborskiej, na poddaszu domu, w którym się wychował. Gehenna Darii wcale się jednak na tym nie skończyła. Maciej nadal ją prześladował i zatruwał życie, wysyłając tygodniowo dziesiątki SMS-ów. Nie mógł się zdecydować na narrację, bo jednego dnia były to wiadomości z wyznaniami miłości, a innego groźby śmierci i obraźliwe epitety. Dziewczyna starała się nie reagować na słowa Maćka. Wierzyła, że brak odpowiedzi doprowadzi w końcu do tego, że mężczyzna odpuści, ale niestety ta metoda na niego nie działała.

Pewnego dnia dowiedział się, że Daria ma zamiar odwiedzić swoją siostrę, która nadal zajmowała wspólne niegdyś mieszkanie. Jakimś cudem wszedł po elewacji budynku na drugie piętro i przez okno dostał się do środka, strasząc przy tym przebywające tam kobiety.

Z czasem posuwał się coraz dalej. Śledził Darię, zachodził ją na klatce kamienicy przy ulicy Pileckiego, gdzie mieszkała z matką i młodszym rodzeństwem. Dopuszczał się rękoczynów, a chwilę potem zapewniał o dozgonnej miłości i straszył:

– Będziesz albo ze mną, albo z nikim.

Dziewczyna bała się byłego partnera, nie wiedziała, co ma zrobić, by się go pozbyć. Był przecież ojcem jej dziecka, jej matka traktowała go niegdyś jak własnego syna, pomagała mu, gdy tylko tego potrzebował, a on odwdzięczał się im w tak straszny sposób. Przez moment rozważała z Wiolettą, czy nie zgłosić zachowania Macieja D. policji, ale ostatecznie zrezygnowały, sądząc, że mężczyzna chce je tylko przestraszyć i raczej nie zrealizuje swoich przerażających zapowiedzi.

Październik 2018 roku pokazał jak bardzo się myliły. Był 30 września. Maciej D. dowiedział się, że Daria nie nocowała w domu. Tak naprawdę kobieta była wtedy u swojej koleżanki, ale w pełnym nienawiści umyśle D. jawił się widok jego byłej partnerki spędzającej upojną noc w ramionach innego mężczyzny. Nie mógł jej tego darować i zgodnie ze swoim zwyczajem zaczął bombardować kobietę pytaniami o to z kim spędziła ostatnie godziny. Daria, również swoim zwyczajem, nie zamierzała odpowiadać na SMS-y ani odbierać połączeń od Maćka. W końcu on sam stwierdził, że uda się do Lęborka. Nie miał sprecyzowanego planu. Próbował namówić Darię na spotkanie, pisząc jej, że chce przekazać pieniądze na utrzymanie córki, ale odzew z jej strony był zerowy. W końcu stwierdził, że skoro już jest w mieście, to spędzi chociaż trochę czasu z kolegą. Zadzwonił do niego:

– Cześć, jestem w Lęborku – powiedział do telefonu, gdy kolega odebrał połączenie. – Masz może ochotę na piwo?

– Ochotę może i mam, ale nie mogę teraz, jestem zajęty – zbył Macieja kumpel.

D. nie zmartwił się tym zbytnio, stwierdził, że skoro już i tak jest w mieście, to sam pójdzie do baru. Jak pomyślał, tak zrobił. Gdy siedział samotnie i sączył piwo, wpadł na pomysł, by spotkać się z młodszym bratem Darii, Jankiem. Znali się i nawet spotykali się w przeszłości, więc nie będzie to podejrzane.

25 lat za podpalenie. Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa 4/2024 (tekst Anny Frej pt. Pewnego dnia ją spalę). Cały numer do kupienia TUTAJ.