Adam Ragiel: życie mamy tylko jedno

Życie mamy tylko jedno, a w nim nie wolno szarżować. Trzeba być świadomym tego, że wszystko się może różnie skończyć. Mówi Adam Ragiel założyciel Polskiego Centrum Szkolnictwa Funeralnego i twórca procedur z dziedziny profesjonalnego zajmowania się pośmiertnie ciałem człowieka.

Anna Rychlewicz: Jakie było Pana najtrudniejsze zlecenie?

Adam Ragiel: Najtrudniejsze zlecenia to te dotyczące przygotowania ciała z wypadku komunikacyjnego, najczęściej spod pociągu. To wyzwanie, które wymaga dużo czasu, jeśli chodzi o same kwestie przygotowań. A co najważniejsze – odbudowania ciała czy twarzy tak, by jak najbardziej przypominała osobę sprzed wypadku.

Ma Pan na myśli również anatomiczne złożenie ciała?

Powiedzmy sobie wprost – ciało po wypadku często jest po prostu w kawałkach.

***

Od czego zaczyna Pan wówczas pracę?

Pierwszym etapem jest posegregowanie części. Później musimy anatomicznie złożyć i tak jakby szczepić – przymocować do siebie kości i zacząć szyć. Kolejno – miejsca, w których były szycia i mogą być jakiekolwiek wycieki, trzeba odpowiednio zabezpieczyć. Tak naprawdę dopiero po tym, można nałożyć na ciało odzież. Później pozostaje nam twarz… Tutaj do gry wchodzi chirurgia pośmiertna, czyli rekonstrukcja, nadanie odpowiednich kształtów czy zarysów twarzy.

Mówi Pan do ciał?

Tylko jak stawiają opór. Czasem powiem coś na zasadzie: „Mariusz, popuść te palce”.

Adam Ragiel: balsamacja a rodzina zmarłego

Panie Adamie, wspominaliśmy już o tym, że balsamacja jest zabezpieczeniem ciała i przygotowaniem go do bezpiecznego pożegnania przez bliskich. A jak wygląda przygotowanie balsamisty? Mam na myśli sytuacje, kiedy pracuje Pan z ciałami z HIV, żółtaczką, teraz z covidem. W jaki sposób Pan się chroni?

Pierwszą podstawową sprawą jest odzież robocza. Nie pracujemy w ubraniach, w których na co dzień funkcjonujemy. Zostaje tak naprawdę tylko bielizna, do tego komplety medyczne. Oprócz tego są grubsze fartuchy flizelinowe z mankietami i oczywiście fartuchy foliowe. Te mają chronić nas przed płynami, krwią, różnymi wydzielinami. Do tego dwie pary rękawic medycznych jednorazowych, które zmieniane są z każdą kolejną czynnością. W normalnych okolicznościach wystarczy maseczka medyczna, a kiedy wykonujemy balsamację używamy przyłbic, okularów. W przypadku, kiedy wykonywana jest balsamacja po sekcji zwłok, niezbędne są maski z pochłaniaczami. Wszystko tak naprawdę w zależności od zakresu prac i tego, co robimy przy zwłokach.

A czy rodzina zmarłego może być przy balsamacji?

W trakcie, kiedy ja wykonuję swoją pracę przy ubieraniu i podstawowym przygotowywaniu zwłok rodzina jest bardzo często. Zdarza się także przy balsamacji – jeśli tylko chce, może nam towarzyszyć. Okazuje się jednak, że w branży pogrzebowej nie jest to takie oczywiste. Kiedy ktoś ma coś do ukrycia, odmówi. Jeśli pomieszczenie nie spełnia wymogów sanitarnych, dana firma nie ma sprzętu czy produktów do przygotowania, balsamacji – to wiadomo, że w takiej sytuacji będą odradzali. Bardzo często się tak zdarza. Nieraz słyszałem, że rodzina dostała informację, że to jest absolutnie zakazane, bo nikt z zewnątrz nie może być przy zwłokach.

Oczywiście – obca osoba nie może być, ale to bliscy są dysponentem tej osoby zmarłej. Ja zawsze to umożliwiam. Uważam, że to jest pewnego rodzaju pożegnanie bliskich. Niektórzy chcą pomóc, wypełnić tę ostatnią posługę… Wie Pani, czasem taka świadomość, że ktoś bliski zaangażował się, spełnił życzenie zmarłego później pomaga im łatwiej przejść żałobę. Są spokojniejsi, silniejsi.

Adam Ragiel wywiad

A Pan przez to wszystko, czego już doświadczył, co widział – czuje się silniejszy? Nauczył się bardziej doceniać życie?

Na pewno jestem o wiele ostrożniejszy. Widząc, w jakich sytuacjach ludzie tracą życie – często bezmyślnie – nauczyłem się już bardziej zwracać uwagę na pewne rzeczy. Jadąc samochodem czy idąc pieszo, myślę już nie tylko za siebie, ale staram się przewidzieć, co mogłoby wydarzyć się w danym miejscu. Nie popadam w paranoję, ale często pojawia się u mnie taka myśl, że tutaj na przykład może być niebezpiecznie. Podam Pani przykład – jadąc samochodem w miejscu, gdzie niedaleko mamy zakręt, jest linia przerywana i mógłbym spokojnie wyprzedzać – ja tego nie zrobię. Byłem już kilkukrotnie w takich miejscach. Zabierałem osoby, które właśnie wyprzedzały na zakręcie. Jechały na czołówkę. Życie w tym miejscu traciły nawet całe rodziny jadące na weekendowy wypoczynek. Życie mamy tylko jedno, a w nim nie wolno szarżować. Trzeba być świadomym tego, że wszystko się może różnie skończyć.

Jako osoba przygotowująca ciała do pochówku, ma Pan bezpośredni kontakt z rodziną zmarłego. Zastanawiam się, czy nie odgrywa Pan czasem roli psychologa?

Jak najbardziej! To jest jakby kolejna rola, która nierozerwalnie wiąże się z tym zawodem. Bardzo ważne jest przede wszystkim to, żeby rodzina nam zaufała i aby zatrzeć ten zły stereotyp pijanego grabarza z dawnych lat. Rozmowy, jakie prowadzimy z bliskimi zmarłego dotyczą bardzo prywatnych, intymnych spraw. Na początku oczywiście skupiamy się na konkretach, ale w końcu przychodzi taki moment, że ci ludzie czują, że mogą zaufać. Mogą się otworzyć, potrzebują się wygadać. Kiedy żona żegna męża, opowiada jak wyglądało ich małżeństwo, życie. Ta rozmowa często trwa dłużej niż załatwienie wszystkich formalności. Naszą rolą jest także uspokojenie takiej osoby. Musimy dać jej jakąś wiarę, nadzieję… Wiadomo – straty nikt nie cofnie, ale możemy w jakiś sposób złagodzić ból po tym, co się stało.

Mam wrażenie, że właśnie oswoił mnie Pan trochę z tym tematem. Dziękuję bardzo za rozmowę!

Rozmawiała Anna Rychlewicz

Chcesz przeczytać cały wywiad? Sięgnij po Detektywa 5/2022 (wywiad Anny Rychlewicz pt. SPA dla zmarłych). Cały numer do kupienia TUTAJ.