Agresywni najemcy. Bez happy endu

Agresywni najemcy. Był październik 2014 roku. Wynajmowali pokoje w jednym z mieszkań w Łomiankach (woj. mazowieckie). Pewnej nocy doszło pomiędzy nimi do sprzeczki i rękoczynów.

Awanturujących się lokatorów próbował rozdzielić 64-letni właściciel mieszkania. Kiedy stanął pomiędzy agresywnymi najemcami, jeden z nich uderzył go krzesłem. 38-letni Marek R. po wszystkim wyszedł z mieszkania, nie udzielając pomocy żadnemu z rannych. Dopiero, gdy po pewnym czasie wrócił na miejsce przestępstwa, postanowił powiadomić o zajściu policję. Przedstawił jednak zupełnie inną wersję zdarzeń. Zeznał, że w lokalu, w którym wynajmuje pokój doszło do morderstwa. Gdy sam zaczął gubić się w swoich zeznaniach przyznał, że to on zaatakował właściciela mieszkania. Ten w wyniku odniesionych obrażeń zmarł.

Nie tylko agresywni najemcy

Pod wpływem chwili, w wyniku odurzenia, na skutek bójki czy jako finał alkoholowej libacji – to najczęstsze drogi prowadzące do zbrodni, której ofiarą jest sąsiad zza ściany, lokator czy właściciel wynajmowanego lokum. Zbrodni, z których jedne są planowane, drugie przypadkowe. Zdarzają się i takie, których efekt bywa zaskakujący dla samego sprawcy. Wszystkie łączy jedno – tajemnica czterech ścian, często będących jedynym świadkiem zdarzenia.

Jest rok 1832. Uniwersytet w Edynburgu jako powszechnie znana i szanowana placówka kształcąca młodych medyków, by nauczyć ich anatomii, potrzebuje odpowiednich środków. A konkretniej zwłok. Ograniczenie orzekania kary śmierci doprowadza wówczas do braków ciał, które mają przysłużyć się nauce. W związku z tym zaczęto wykradać świeżo pochowane zwłoki obywateli, by potem zhandlować je lekarzom. William Burke i William Here wpadli jednak na jeszcze mroczniejszy pomysł…

Ten drugi prowadził mały pensjonat w stolicy Szkocji. Początkowo biznes bazował na ciałach schorowanych lokatorów, którzy ginęli śmiercią naturalną. Gdy tych zabrakło, należało im pomóc. Lokatorów upijano whisky, a następnie duszono. Ciała sprzedawano. Kolejnym krokiem była już sekcja zwłok, którą przeprowadzali na nich adepci medycyny.Cztery ściany widziały już wiele. Zbrodnie kuchenne i te dokonane na członkach najbliższej rodziny to jednak nie wszystko. Kiedy nikt nie patrzy, to właśnie dach nad głową wydaje się być jedynym świadkiem przestępstw. Także tych popełnionych przez zupełnie obcych sobie ludzi. Takich, z którymi dzieli się jedynie metraż.

Chcesz poznać inne tego typu historie? Sięgnij po Detektywa 10/2022 (tekst Anny Rychlewicz pt.”Lokatorzy z piekła rodem”). Cały numer do kupienia TUTAJ.