Alicja Baran – sprawa niewyjaśniona

Alicja Baran przyszła na świat 22 maja 1978 roku w Miliczu – niewielkiej miejscowości w województwie wielkopolskim. Wraz z rodzicami mieszkała w Trzebnicy, na Dolnym Śląsku, uczęszczała do Liceum Ekonomicznego we Wrocławiu. Bardzo lubiła obcować z naturą – uważała, że wszystko, co istnieje w przyrodzie zasługuje na szacunek i ma prawo istnieć. Najbardziej podziwiała wieloryby i morskie stworzenia. Interesowała się fotografią, marzyła o nurkowaniu i uwiecznianiu na zdjęciach podwodnych zwierząt. Była radosną i mądrą dziewczyną, która nie sprawiała kłopotów wychowawczych i nie miała wrogów. Warto zaznaczyć, że była bardzo ufna i nikogo nie podejrzewała o złe zamiary. Nic więc nie wskazywało na to, że sierpień 1997 roku okaże się ostatnim miesiącem jej życia…

Koniec lipca nastolatka spędziła w Wielkiej Brytanii u swojej starszej siostry, Katarzyny. Kobieta była wówczas świeżo upieczoną absolwentką filologii angielskiej. Przebywała poza ojczyzną, aby trenować swoje umiejętności językowe i nabrać większej pewności siebie podczas rozmów. Siostry wykorzystały dwutygodniowy pobyt Alicji na zwiedzanie oraz odpoczynek po zakończonym roku szkolnym.  Były szczęśliwe, że mogą ze sobą spędzić trochę czasu. Po powrocie do rodzinnego miasta, 19-latka poinformowała rodziców, że wraz ze swoją przyjaciółką, Beatą, planują wypoczynek nad morzem. Wybór nastolatek padł na Łebę – miejscowość cieszącą się popularnością, m.in. dzięki czystym plażom, urokliwym uliczkom, a także dużej ilości noclegów, również dla turystów z mniej zasobnym portfelem.

11 sierpnia 1997 roku dziewczyny zameldowały się w prywatnej kwaterze, znajdującej się na ulicy Sosnowej 5. W pełni wykorzystały upalne dni – dużo zwiedzały, spacerowały i wypoczywały na pobliskich plażach.

Dwa dni później – w środę 13 sierpnia, Alicja wróciła do rodzinnych stron, ponieważ nazajutrz wraz z rodziną miała pojechać na wesele w Nienadowej, niewielkiej wsi w województwie podkarpackim. Dziewczyna jednak poinformowała Beatę, że za kilka dni dołączy do niej z powrotem.

Feralny dzień

19 sierpnia 1997 roku – Alicja z rodzicami zjawiła się na przystanku w Nienadowej. Kilka minut po godzinie 5 rano, pożegnała się z nimi i wsiadła do autobusu, którym dotarła na dworzec w Przemyślu. Dwie godziny później dostrzegła nadjeżdżający pociąg relacji Przemyśl – Gdynia. To nim miała pojechać na drugi kraniec Polski.

Na dworcu w Gdyni nastolatka zameldowała się około godziny 17. Pospiesznym „Gryfem”,  relacji Tczew – Szczecin, dotarła do Lęborka. Po godzinie 19 powinna odjechać autobusem bądź pociągiem do Łeby, gdzie czekała na nią zniecierpliwiona koleżanka. Niestety, Alicja nie wsiadła ani do pociągu, ani do autobusu i nie dotarła w zamierzone miejsce…

Beata zdziwiona jej nieobecnością postanawia zjawić się na miejscu, do którego miała przyjechać Alicja. Dziewczyna po zorientowaniu się, że koleżanka nie dotarła na łebski dworzec, wróciła do wynajmowanej kwatery. Nie martwiła się zbytnio, ponieważ doszła do wniosku, że przyjaciółka mogła najzwyczajniej w świecie spóźnić się na zaplanowany transport i na pewno dotrze na miejsce, tylko że z opóźnieniem. Tak się jednak nie stało. Dwa dni później – 21 sierpnia 1997 roku – znudzona samotnym pobytem i dalszym brakiem jakiegokolwiek kontaktu z Alą, zdecydowała się uregulować rachunek za pobyt i wymeldować się z kwatery. Zaraz po powrocie do domu zadzwoniła do koleżanki, aby dowiedzieć się czemu nie dotarła nad morze. Telefonu nie odebrała Alicja, tylko jej rodzice, którzy  byli w ogromnym szoku. Poinformowali przyjaciółkę córki, że dziewczyny nie ma w domu i nie mają z nią kontaktu. Byli przekonani, że Alicja jest w Łebie i w pełni korzysta z nadmorskich uroków. Po wysłuchaniu Beaty byli jednak pewni, że musiało wydarzyć się coś złego.

Alicja Baran – poszukiwania

Jeszcze w ten sam dzień zgłosili w rodzinnej Trzebnicy zaginięcie córki. Zniecierpliwieni czekaniem na jakiekolwiek informacje od policji, już dzień później zaczęli poszukiwania w Przemyślu na własną rękę. Jednak bezskutecznie. Również tamtejsza jednostka policji otrzymała zawiadomienie o tajemniczym zniknięciu 19-nastolatki. Mijały dni, a zdesperowani rodzice odwiedzali kolejne miasta w nadziei, że ktoś rozpozna Alicję po okazanym zdjęciu i przekaże istotny trop, który pomoże w odnalezieniu nastolatki. Zgłoszenie o zaginięciu otrzymało wiele jednostek policji. Do Polski wróciła także Kasia, aby wesprzeć rodziców i wziąć udział w poszukiwaniach ukochanej siostry. Sporządzono plakaty przedstawiające rysopis dziewczyny wraz z informacjami dotyczącymi transportu, którym podróżowała oraz numerem telefonu, pod który należy zgłosić wszelkie posiadane informacje w tej sprawie.

„Alicja Baran w dniu zaginięcia miała 19 lat. Była niskiego wzrostu – miała bowiem tylko 153 cm wzrostu, oczy koloru zielonego i szczupłą sylwetkę. Dnia 19 sierpnia 1997 r. jechała pociągiem relacji Przemyśl – Gdynia – Łeba. Ubrana była w czarną lub seledynową bluzeczkę z krótkim rękawem, czarne spodnie, buty adidasy, białe skarpety. Miała ze sobą ortalionowy, niebieski plecaczek.”

Chcesz poznać kulisy tej wstrząsającej i tajemniczej sprawy? Sięgnij po Detektywa 9/2021 (tekst Dominiki Pająk pt. Śmiertelna podróż nad morze). Cały numer do kupienia TUTAJ.