Archiwum X wykryło sprawcę zabójstwa w Bydgoszczy

W2015 roku Sąd Okręgowy w Bydgoszczy skazał Sławomira G. na 15 lat więzienia. Był to wyrok za zamordowanie w 1994 roku 22-letniej Joanny S. Młoda kobieta została zasztyletowana w mieszkaniu na 10. piętrze wieżowca przy ulicy Żmudzkiej w Bydgoszczy. Sprawę rozwiązało Archiwum X.

Przez kilkanaście lat po zabójstwie Sławomir G. był świadkiem zapomnianym. Nie brano go pod uwagę w rozwikłaniu tajemniczej i niewyobrażalnie wprost brutalnej zbrodni na 22-latce. Zdążył założyć rodzinę, dorabiał jako tapicer. Psychiatra, który badał go po zatrzymaniu przez policjantów Komendy Wojewódzkiej w Bydgoszczy, stwierdził u niego chorobę alkoholową. Ale przez całe swoje dorosłe życie Sławomir G. nie wszedł w żaden konflikt z prawem. Jego żona do dziś nie wierzy w winę człowieka, z którym przeżyła wiele lat pod jednym dachem.

Spece z Archiwum X

Sławomir G. nie stanąłby nigdy przed sądem, jeśli sprawą nie zajęliby się spece z policyjnego Archiwum X. Wszystko zaczęło się od jednego szczegółu – nikłego śladu linii papilarnych, zabezpieczonego ostatniego dnia sierpnia 1994 roku na miejscu zbrodni. Szczegół, który dał asumpt śledczym do ponownego przyjrzenia się zeznaniom świadków przesłuchiwanych na gorąco, zaraz po makabrycznym zabójstwie młodej kobiety, to niedbale zabezpieczony odcisk linii papilarnych na wtyczce kabla telefonicznego. Wtyczka została – jak od początku podejrzewano – wyrwana z gniazda przez zabójcę.

Na miejscu zbrodni doszukano się kilkudziesięciu ważnych procesowo śladów: włosów, plam krwi na wykładzinie, sprzętach domowych, przewróconych, czy rozrzuconych przedmiotów. Trudno powiedzieć, czy kiepska jakość akurat tego konkretnie tropu, ledwo dostrzegalnego, niewyraźnego zarysu linii papilarnych, wynikała z braku profesjonalizmu technika kryminalistyki, który dokonał jego zabezpieczenia. Czy może po prostu sam pozostawiony ślad był zbyt słaby, by można odczytać z niego unikalny układ linii na naskórku opuszka jednego z palców. Nade wszystko jednak wiadomo, że w 1994 roku policja nie dysponowała tak rozwiniętymi technikami kryminalistycznymi, jakie są obecnie stosowane.

Na początku 2014 roku prokurator apelacyjny w Gdańsku nakazał powrócenie do pracy analitycznej nad aktami 114 niewyjaśnionych do tego czasu zabójstw. Jedną z tych spraw było morderstwo 22-letniej bydgoszczanki. Śledczy do ponownych badań skierowali wiele materiałów dowodowych zabezpieczonych w toku pierwotnie prowadzonego (a później umorzonego z braku możliwości wykrycia sprawcy) śledztwa. Wśród nich była właśnie wspomniana wtyczka telefoniczna. Przedmiot trafił do Laboratorium Kryminalistycznego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgosz-czy, gdzie spróbowano ponownie odczytać wzór papilarny.

HIT

Zastosowano metodę cyjanoakrylową przy użyciu specjalistycznego spektrometru. To technika pozwalająca uzyskiwać spektrum odbicia fal elektromagnetycznych od powierzchni pokrytej specjalnym barwnikiem Ardrax. Wynik badania przyrównano do zapisów śladów linii papilarnych pobranych od świadków przesłuchiwanych w 1994 roku. Była to żmudna praca. Śledczy dotarli do kilkudziesięciu osób, z którymi Joanna S. miała kontakt w ostatnich tygodniach swojego życia. Razem z narzeczonym w wakacje 1994 roku najpierw spędzali w Beskidach, a w sierpniu wyjechali nad Bałtyk. Tamtego lata nawiązali wiele znajomości.

Policyjni technicy nazywają dopasowanie odcisku linii papilarnych do materiału porównawczego określeniem „hit”. I być może w tym przypadku „hit” nie miałby miejsca. Gdyby wespół z najnowszymi technikami nie sięgnięto po starą sprawdzoną metodę śledczą polegającą na analizie zeznań świadków. Sędzia Sądu Okręgowego w Bydgoszczy, Marek Kryś, uzasadniając w 2015 roku wyrok na Sławomira G. zaznaczył, że odpowiedź na zagadkę śmierci 22-letniej bydgoszczanki mieściła się na pierwszych trzydziestu stronach akt śledztwa.

Archiwum X – co przesądziło?

Wyizolowany nową metodą ślad był tak dobrej jakości, że nadawał się do badań porównawczych z odciskami pobranymi od świadków na początku śledztwa. Śledczy zatrzymali się przy osobie Sławomira G., który w 1994 roku był sąsiadem Joanny z tej samej klatki schodowej. Nie dlatego jednak, że jego ślad linii papilarnych pasował do tego zabezpieczonego na wtyczce. Badania nie dały stuprocentowej pewności. Niejako przy okazji prokurator analizujący akta sprawy natknął się na uderzającą rozbieżność w zeznaniach złożonych przez Sławomira G. oraz w tym, co na jego temat mówili inni przesłuchiwani świadkowie. To najwidoczniej umknęło śledczym, którzy pierwotnie zajmowali się sprawą. Otóż Sławomir G. twierdził, że w dniu, kiedy doszło do zabójstwa Joanny, był w pracy. Z kolei jeden z sąsiadów powiedział, że widział go na schodach między godziną 15 a 15:30. Czyli właśnie w czasie, w którym – jak stwierdził biegły patolog – młoda kobieta miała umrzeć.

Te fakty, w połączeniu z kilkoma innymi – wcześniej nie branymi pod uwagę poszlakami – przesądziły o wezwaniu mężczyzny po latach. Ponownie go przesłuchano w sprawie śmierci Joanny G. Zresztą, sam przyznał się, że przyczynił się do śmierci kobiety. Mgliście tłumaczył, że między nim a ofiarą doszło do szarpaniny. Wyrwał Joannie nożyczki z ręki, że nieszczęśliwie nadziała się na nie. Miało się to nijak do faktu, że na ciele Joanny doliczono się wielu ran kłutych.

Sławomir G. przyznał, że przez te wszystkie lata spodziewał się wezwania na policję. Psychologowi mówił o dręczących go wyrzutach sumienia. Motywem zbrodni, który ustalili śledczy, było nieodwzajemnione uczucie, jakim mężczyzna miał darzyć Joannę. W jego piwnicy policjanci mieli również znaleźć swoisty „ołtarzyk” utworzony z gazetowych zdjęć kobiet łudząco podobnych do zamordowanej.

Chcesz poznać przypadki, gdzie DNA, nawet po latach pozwoliło zatrzymać sprawcę? Sięgnij po Detektywa 11/2021 (tekst Macieja Czerniaka pt. „Nie ma zbrodni doskonałej”). Cały numer do kupienia TUTAJ.

Jeśli chcesz kupić wszystkie e-wydania miesięcznika „Detektyw”, które wydaliśmy w 2021 roku, mamy dla Ciebie atrakcyjną propozycję. 12 numerów w cenie 9! Kupując pakiet, dostajesz trzy numery GRATIS. Kup TUTAJ