Areszt Śledczy Warszawa – Białołęka i jego duch

Areszt Śledczy Warszawa – Białołęka to obok nieczynnego już aresztu na Rakowieckiej, najbardziej znany zakład karny Warszawy. To właśnie tam trafiali najbardziej znani przestępcy, tam internowano działaczy opozycji i tam, zgodnie z lokalną legendą, istnieje nawet nawiedzona cela.

Kompleks tworzy największy w Europie areszt śledczy dla mężczyzn (cztery pawilony połączone jednokierunkowymi podziemnymi korytarzami) oraz nieco mniejszy zakład karny. Zakład powstał w latach 50. na polecenie Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, które potrzebowało stworzyć centralne więzienie. Powstało stopniowo od 1959 do 1963 roku.

Podobno, podczas oględzin projektu Bolesław Bierut, I sekretarz partii, miał zapytać dlaczego w zakładzie przewidziano cele jednoosobowe, a nawet dwupokojowe z dostępem do łazienki. Bierut zapytał, dlaczego więźniowie mają mieszkać w takich luksusach. Usłyszał, że te cele przeznaczone są dla “członków kierownictwa partii i rządu”.  Towarzysza Bieruta zamurowało, ale “luksusowy” pawilon w planach został.

Ponieważ terminy goniły, więzienie zbudowali dla siebie…sami więźniowie. Postawili cztery czteropiętrowe pawilony połączone siecią podziemnych korytarzy. Otwarty trzy lata później zakład stał się swoistą chlubą władz PRL-u. Był i zresztą jest do tej pory największą placówką karną w Europie – karę może odbywać w nim jednorazowo 1500 osób.

Swego czasu byli tu przetrzymywani zarówno internowani działacze Solidarności w latach 80-tych XX wieku jak i gangsterzy mafii z okolic Warszawy w latach 90-tych XX wieku. Tu znajdowała się ostatnia w Polsce cela śmierci. Wywiezienie do Białołęki oznaczało więc, że kara nie zostanie zamieniona na dożywocie, a wyrok najprawdopodobniej zostanie wykonany.

Areszt Warszawa – Białołęka: Dzień dzisiejszy

Pierwsze co rzuca się w oczy wchodzącemu na teren to czystość, a dalej wyludnienie, jakby przed chwilą zarządzono ewakuację. Dookoła panuje niezmącona niczym cisza i spokój. To oczywiście pozory, życie toczy się w celach i… pod ziemią. Tak, bowiem wszystkie pawilony mieszkalne oraz pawilon szkolny z pokojami widzeń adwokackich i przesłuchań połączone są podziemnymi korytarzami. To bardzo bezpieczne rozwiązanie. Przejścia są jednokierunkowe, a każdy “pas ruchu” oddziela od drugiego gruby mur. Co kilkadziesiąt metrów są kraty ograniczające ruch w zasięgu jednego pawilonu, monitorowane przez kamery. Szacuje się, że długość wszystkich podziemnych korytarzy wynosi ponad 500 metrów.

Pawilony są czteropiętrowe, nie licząc tzw. pięter zerowych, czyli piwnic, gdzie znajdują się magazyny, łaźnie, depozyty, biblioteka, kaplica, warsztaty remontowe, oraz pomieszczenia medyczne z pracownią RTG i gabinetem stomatologicznym. Od niedawna uruchomiono łaźnie w każdym oddziale, osadzeni nie muszą więc schodzić na dół pod prysznice ogólne. Nowa i nowoczesna jest też kuchnia. Gotuje się tutaj około 1000 litrów zupy, 1400 kilogramów ziemniaków, smaży ok. 1800 kotletów. Cóż, historię ma więzienie na Białołęce ponurą, dzisiaj uchodzi za najnowocześniejszy areszt w kraju.

A co z tym duchem?

Podobno w jednej z cel powiesił się odbywający tam karę mężczyzna. Samobójstwa za kratami zdarzają się, ale to było wyjątkowe, ponieważ pod celą pozostał… duch skazańca. Każdy następny osadzony, który tam trafiał, słyszał jęki, płacze, zawodzenie. W rezultacie wielu z więźniów kończyło w zakładzie psychiatrycznym. Ostatecznie celę zamurowano. Tyle legenda. Ile w niej prawdy, pewnie nikt już nie wie!

Źródło: tustolica.pl, warszawa.naszemiaasto.pl

Fot. Grzegorz Gołębiowski, wikipedia.org