Artysta z łomem – malował i mordował

Pasjonował go ekspresjonizm. Malował również portrety i pejzaże. Na uczelni uznawany był za wyróżniającego się studenta, stąd też wielokrotnie reprezentował ją na międzynarodowych konkursach. Był również na wymianie studentów w Hadze. To właśnie na Królewskiej Akademii okazało się, że artysta tak samo sprawnie jak pędzlem, posługiwał się… łomem.

Alina B., młoda stomatolog z Puław, napotkała na krakowskim Rynku ulicznego malarza, portrecistę. Jego prace na tyle przypadły jej do gustu, że zdecydowała się skorzystać z jego usług. Artysta, malując ją na ulicy, niestety nie zdążył dokończyć pracy przed zmrokiem i uzgodnił z nią, że zrobi to w swoim warsztacie. Kobieta, będąc pod wrażeniem malarza, dała mu numer telefonu i nazwę hotelu, w którym się zatrzymała.

Artysta zwlekał kilka dni zanim oddał gotowy portret dentystce. Zadzwonił do niej późnym wieczorem i oświadczył, że za kilka minut dostarczy obraz. Gdy pojawił się w hotelu był zdenerwowany i nadpobudliwy. Alina B. początkowo nabrała obaw w stosunku do niego, ale po wymianie kilku zdań odzyskała spokój. Umówiła się z nim, że gdy będzie za kilka tygodni ponownie w Krakowie, ten pokaże jej swoje prace.

Artysta i jego pracownia

Na ścianie widniał mural nawiązujący do treści znanego dzieła Edvarda Muncha pt. „Krzyk”. Twórca dodał do swojej wersji plamy krwi i makabryczny mord w tle. Kiedy Alina B. weszła do pracowni Błażeja T., ogarnęło ją przerażenie. Większość obrazów nasyconych było krwią bądź przedstawiały drastyczne sceny.

– Tego typu prac wymagają od nas na studiach – uspakajał swego gościa Błażej T.

Kobieta przyjęła jego wyjaśnienia, gdyż o sztuce nie miała zbyt dużego pojęcia. Choć tego typu obrazy nie leżały w jej guście, by nie urazić malarza, postanowiła ich nie komentować i przyjąć zaproszenie na lampkę wina. Jego mieszkanie i warsztat mieściły się na poddaszu jednej ze staromiejskich kamienic w Krakowie. Dominowały tam ślady po farbie i nieład. Pomimo tego miejsce wydało się jej przytulne. Do czasu, kiedy nie odsłoniła obrazu schowanego za sofą. Rozpoznała swój portret przecięty na pół błyskawicą i spływający krwią. Zamiast gałek ocznych widniały oczodoły ukazujące mózg. W strachu i panice chwyciła kurtkę i rzuciła się do wyjścia. Początkowo myślała, że artysta ruszył za nią, by ją tylko zatrzymać, ale gdy kątem oka dostrzegła, jak chwytał za stojący w holu łom, zaczęła uciekać.

Makabryczna twórczość

Zaginięcie Aliny B. zgłosiła jej matka, 15 kwietnia 2013 roku, 3 dni po tym jak straciła z nią kontakt. Krakowscy policjanci szybko natrafili na trop Błażeja T., po analizie danych przekazanych przez operatora sieci komórkowej. Ostatni numer, jaki wybrała zaginiona kobieta ze swojego telefonu, należał do malarza, a aparat po raz ostatni logował się do sieci w pobliżu jego domu. Po zatrzymaniu podejrzany przyznał, że dentystka była u niego w mieszkaniu, 12 kwietnia, ale wyszła po godzinie 22 i potem nie miał już od niej żadnych wieści.
Po przesłuchaniu mieszkańców kamienicy, śledczy ustalili, że jeden z sąsiadów widział kobietę wchodzącą do mieszkania T., ale żaden z nich nie słyszał kłótni ani krzyków. Prokurator zarządził przeszukanie lokalu na poddaszu, piwnicy oraz klatki schodowej na obecność śladów krwi. Niestety działania nie przyniosły żadnych obciążających dowodów ani poszlak.

Policjanci odszukali akta Błażeja T. i okazało się, że już jako nastolatek miał problemy z prawem. Był notowany za włamania do piwnic na krakowskim osiedlu Piastów oraz za napaść na nauczycielkę, za co został wydalony ze szkoły.

Zwłoki w lesie

Po przesłuchaniu rodziny Aliny B., śledczy powiązali okoliczności jej zaginięcia z innym przypadkiem. W sierpniu 2012 roku, w lesie przy trasie wylotowej z Sandomierza, odnaleziono zwłoki 26-letniej Marioli K. Kobieta zmarła kilka dni wcześniej na skutek pęknięcia czaszki spowodowanego uderzeniem tępym narzędziem. Wspólną okolicznością było poznanie przed śmiercią ulicznego portrecisty na rynku w Sandomierzu. Ponadto jeden z obrazów w domu Błażeja T. do złudzenia przypominał miejsce odnalezienia zwłok. Dąb, którego korzenie wplatały się w rozpłataną głowę nagiej kobiety. Podejrzany zaprzeczył, jakoby kiedykolwiek poznał Mariolę K., a ekspresjonistyczna wizja artysty nie mogła być dowodem dla sądu.

Policjanci przeszukujący mieszkanie Błażeja T., natrafili również na portret kobiety przeciętej błyskawicą. Rysy twarzy przypominały zaginioną Alinę B. Podążając tropem, że malarz inspirował się swoimi zbrodniami, nietrudno było śledczym i rodzinie wyobrazić sobie, jaki los spotkał dentystkę. Policyjni psycholodzy po serii przesłuchań nie wykluczyli u T. osobowości dyssocjalnej. Prokuratura nie miała jednak mocnych dowodów, by wystąpić do sądu o tymczasowe aresztowanie. Błażej T. pozostawał na wolności, a śledczy rozpoczęli analizę prac malarza.
Szczególną uwagę jednej z policjantek, zwrócił obraz przedstawiający dwa wieżowce oddzielone od siebie rzeką krwi. Ich fasady obejmowały ludzkie ręce. Rozpoznała budynki jako, te sąsiadujące z Królewską Akademią Sztuk Pięknych w Hadze, gdzie T. przebywał przez 3 miesiące na wymianie studentów. Skontaktowano się z holenderską policją, ale kluczową rzeczą w sprawie pozostawało ustalenie losu zaginionej dentystki. Choć wraz z upływem czasu prawdopodobieństwo odnalezienia jej żywej spadało do minimum, rodzina nie traciła nadziei.

Artysta atakuje w tartaku

Dwudziestodwuletnia Natasja van L. codziennie dojeżdżała na rowerze do swojej dorywczej pracy w ośrodku campingowym. Jej droga biegła wzdłuż lasu okalającego park krajobrazowy w okolicach miejscowości Loon op Zand, w południowej Holandii. Wiosną 2012 roku kilkakrotnie mijała się z młodym mężczyzną niosącym sztalugę i przybornik malarski. Nie było dla niej w tym nic dziwnego, gdyż okoliczny park słynął z rzadko spotykanych w tej części Europy wydm śródlądowych. Wielu artystów przyjeżdżało z całej Europy, by malować tam swoje pejzaże. Natasja van L. za którymś razem nawiązała kontakt z malarzem. Podawał się za Włocha z Friuli, który chciał namalować kilka obrazów, by móc je potem sprzedać turystom w Wenecji. 17 maja 2012 roku Natasja uległa namowom mężczyzny i dała się skusić na pozowanie mu do obrazu w plenerze.

Na scenerię swojego dzieła Błażej T. wybrał opuszczony folwark ze starym tartakiem w pobliżu miejscowości De Heun. Wypili butelkę wina dla rozluźnienia atmosfery, a następnie T. rozstawił swoje przybory do malowania i kazał się dziewczynie przebrać w przygotowane przez siebie ubranie. Początkowo polecił jej się położyć na platformie piły tartacznej, obok zardzewiałej, potężnej tarczy. Młoda Holenderka miała pewne obawy, ale że była raczej ufną osobą, nie oponowała. Kiedy Błażej T. skończył szkic, zaproponował przeniesienie się do drewutni. To tam miała rozegrać się tragedia…

Chcesz przeczytać jak zakończyła się ta historia? Sięgnij po Detektywa nr 5/2021 (tekst Konrada Szymalaka pt. “Pędzel spływający krwią”). Do kupienia TUTAJ.