Badanie wariografem i jego ważność. To jedno z pytań na jakie znajdziecie odpowiedź w tym tekście. Robert Kostrzewa prawnik, certyfikowany specjalista z zakresu badań poligraficznych odpowiada na pytania “Detektywa”.
Anna Rychlewicz: Jak w świetle prawa wygląda ważność badania poligraficznego. Mam tutaj na myśli wagę takiej opinii. Czy może ona zaważyć na wyroku sądu?
Robert Kostrzewa: W procesach mamy zarówno dowody bezpośrednie, jak i dowody pośrednie. Dowodem bezpośrednim byłoby na przykład przesłuchanie osoby, która jest świadkiem zabójstwa i widzi, kto dokonał zbrodni. Dowód z badania poligraficznego jest dowodem pośrednim. Jeśli w procesie zostanie zebranych dużo dowodów pośrednich, które uprawdopodobniają wersję zdarzeń, a brak jest dowodu bezpośredniego, to wówczas sąd może wydać wyrok na ich podstawie. Opinia z badania poligraficznego jest takim samym dowodem jak ślady zapachowe czy linie papilarne. Więc dokładając do nich opinię z badania możemy już tworzyć wystarczający łańcuszek dowodów niezbędnych do wydania wyroku. Nie spotkałem się nigdy z wyrokiem, który byłby wydany tylko na podstawie opinii z badania wariograficznego.
Badanie wariografem
A.R.: Jak oceniłby Pan popularność badań wariograficznych w Polsce? Czy są to badania powszechnie wykorzystywane czy nasze społeczeństwo dopiero zaczyna się do nich przekonywać?
R.K.: Badania wariograficzne mają bardzo długą historię. Pierwsze próby mierzenia odruchów człowieka i weryfikowania jego prawdomówności były podejmowane już pod koniec XIX wieku. Jeśli chodzi natomiast o badania kryminalne, w 1921 roku były przeprowadzone one po raz pierwszy z wykorzystaniem wariografu. Od tej pory cały czas to się rozwija. W Polsce zaczęło się to nieco później. Pierwsze badanie kryminalne przeprowadził w Polsce prof. Horoszewski w 1963 roku. Jedną z najsłynniejszych spraw, w których do dochodzenia wykorzystano już wariograf, była sprawa wampira z Zagłębia, Zdzisława Marchwickiego. Co do wykorzystywania takich badań, na pewno są w Polsce obszary, które są kompletnie niezagospodarowane, a genialnie funkcjonują na Zachodzie. Takim obszarem jest na przykład ochrona dzieci przed pedofilami. Chociażby w Anglii funkcjonuje program rządowy, w którym przestępcy seksualni odbywający kary wolnościowe, co kilka miesięcy poddawani są badaniom wariograficznym, które sprawdzają na jakim etapie jest taka osoba. Czy zaczyna ona kręcić się w okolicach, w których są dzieci, czy zaczyna oglądać pornografię dziecięcą, czy zawiera już jakieś znajomości… Te badania służą zwalczaniu i zapobieganiu przestępczości seksualnej, bo wówczas widać, w jakim momencie cyklu jest przestępca. W razie konieczności i jakiegokolwiek zagrożenia z jego strony, można reagować.
***
A.R.: Mam wrażenie, że często nie zdajemy sobie sprawy z odpowiedzialności i presji, z jaką mierzy się poligrafer. W końcu wydaje Pan na piśmie opinie, które często mogą zadecydować o życiowych decyzjach innych i całym ich życiu. Odczuwa Pan tę presję na co dzień?
R.K.: Oczywiście, że tak. Presja pojawia się szczególnie w momentach, gdy wydaję opinię wskazującą, że ktoś wprowadza w błąd. Wówczas daję komuś dowód, który zaważyć może na różnych decyzjach. Dlatego bardzo ważne jest, by wykonywać takie badanie z najwyższą uważnością. By robiły to osoby kompetentne i doświadczone. Istnienie na rynku osób, które z dnia na dzień mianują się poligraferem i wydają takie opinie jest naprawdę przerażające.
Badanie wariografem
A.R.: Odpowiedzialność w tej pracy, to jedno, ale jej często towarzyszyć może pewnego rodzaju ryzyko. Może lęk…?
R.K.: Ma Pani na myśli sytuacje, gdy ktoś próbuje wymusić na poligraferze konkretną opinię?
A.R.: Czy badani nie próbują niekiedy kupić u Pana „dobrej” opinii?
R.K.: Oczywiście, że zdarzają się także przypadki zastraszania. Ktoś chce nieco „poprawić” wynik, inny będzie chciał kupić gotową opinię. Ktoś będzie na tyle miły, że da ostrzeżenie i powie, że może spotkać mnie coś nieprzyjemnego…
A.R.: Nieco niebezpieczna ta Pańska profesja, prawda?
R.K.: Na szczęście jestem przyzwyczajony do takich emocji. Przez lata pracowałem jako funkcjonariusz służb specjalnych, a to może zahartować. Nie zmienia to jednak faktu, że pewnego rodzaju wrażliwość jest tutaj niezbędna. Ten zawód niesie za sobą i lekki stres i lekką frustrację. Taka praca. Ale muszę przyznać, że naprawdę ją lubię.
Badanie wariografem. Robert Kostrzewa odpowiada też na inne pytania specjalnie dla “Detektywa”. Chcesz przeczytać całą rozmowę? Sięgnij po Detektywa 2/2024 (tekst Anny Rychlewicz pt. Kłamstwo ma krótkie nogi). Cały numer do kupienia TUTAJ.