Barbara Ubryk: tragedia pięknej zakonnicy

Barbara Ubryk była krakowską zakonnicą. Cierpiała na chorobę psychiczną. Na współczucie, nie mówiąc o pomocy innych sióstr – karmelitanek bosych, nie miała co liczyć. Te ostatnie  niemal zamurowały ją w ciemnej celi. Więziły przez 21 lat w warunkach urągających elementarnym zasadom humanitaryzmu. Sprawa wyszła na jaw 21 lipca 1869 roku.

„W celi z oknem zamurowanem, tak ciemnej, że zaledwie dzień od nocy odróżnić było można, a fetorem przepełnionej, okazało się przy płomieniu świecy stworzenie podobne do ludzkiego, nagie zupełnie, w kąciku siedzące na podłodze, okryte brudem i kałem. (…) Ujrzawszy ludzi Barbara Ubryk jęcząc wołała: 'Dajcie mi jeść, trochę pieczeni, bo cierpię głód’. Na zapytanie, dlaczego tu siedzi, odpowiedziała: 'Popełniłam grzech nieczystości, ale i wy, siostry, nie jesteście aniołami'” – pisał dziennik „Czas”, relacjonując moment, w którym sędzia i jego towarzysze zobaczyli więzioną zakonnic. To była  Barbara Ubryk.

Wiadomość o wielkim grzechu popełnionym przez córy Karmelu przedostała się rychło na miasto. W miejscach, gdzie przekupka przekupce, jedna pani drugiej pani przekazywały mrożące krew w żyłach nowiny, zaczęły się zbierać grupy ludzi zaskoczonych i podnieconych mniszym skandalem. Tu i ówdzie dały się słyszeć groźne okrzyki: „Precz z karmelitankami!” Potoczyły się, podawane z ust do ust, niesamowite opowieści o życiu i urodzie Barbary, której postać obrosła szybko w legendę.

Barbara Ubryk: zaczęło się we wtorek

20 lipca 1869. W Krakowie zaczyna się sprawa Barbary Ubryk. Losem nieszczęsnej, przez lata więzionej zakonnicy ekscytuje się opinia publiczna. W mieście dochodzi do zamieszek

Tego dnia był wtorek. W Sądzie Krajowym w Krakowie wśród nadesłanej korespondencji znalazło się anonimowe doniesienie, że w klasztorze karmelitanek przy ul. Kopernika na Wesołej w nieludzkich warunkach przetrzymywana jest jedna z zakonnic. Jego autor domagał się interwencji. Pismo trafiło do młodego sędziego śledczego Władysława Gebhardta. Gebhardt nie miał dużego doświadczenia sądowego, ale miał energię i zapał. Potraktował anonim poważnie. Porozumiał się z prokuratorem oraz resztą urzędników sądowych i opracował plan działania.

Sprawa była delikatna. Po pierwsze dotyczyła klauzurowego klasztoru, do którego wstępu nie miał nikt z zewnątrz. Po drugie – dotyczyła Kościoła, z którym relacje regulowały dyplomatyczne umowy między Austrią a Watykanem. Poza tym Kościół miał w Krakowie uprzywilejowaną pozycję… Gdyby sędzia Gebhardt niedelikatnym postępowaniem wywołał skandal, jego kariera bez wątpienia ległaby w gruzach.

Następnego dnia sędzia udał się na Stradom, gdzie mieszkał administrator diecezji krakowskiej bp Antoni Gałecki. Duchowny nie cieszył się w Krakowie popularnością. Miał opinię uległego władzy zaborczej, gburowatego i wyniosłego. Biskup przyjął Gebhardta (mimo że ten nie był umówiony), wysłuchał go i – chyba wbrew oczekiwaniom – wyraził zgodę na dokonanie w klasztorze wizji lokalnej. Delegował do niej prałata Romana Spithala i podyktował odpowiedni list do przełożonej karmelitanek na Wesołej. Sądowo-kościelna komisja zapukała do furty przy Kopernika kilka minut po godz. 12 w środę 21 lipca 1869 r. Tak zaczęła się sprawa, która wstrząsnęła Krakowem i odbiła się głośnym echem w całym ówczesnym świecie. Miastu zaś przyniosła wątpliwą sławę…

Barbara Ubryk: karty z życiorysu

Barbara Ubryk urodziła się 14 lipca 1817 r. w Węgrowie. Na chrzcie otrzymała imię Anny (Barbara, to jej nomen zakonne). Ojciec jej był cieślą. W trzynastym roku życia straciła rodzica, a w kilka lat później matkę. W roku1836 wyjechała do Wilna, a następnie do Warszawy z zamiarem wstąpienia do klasztoru. Przez dwa lata mieszkała na Krakowskim Przedmieściu w pałacu Potockich jako panna respektowa rezydującej tu „hrabiny” Dziewanowskiej.

Wysoka, o smukłej linii ciała i dużych niebieskich oczach, którym „gwiazdy jasnością zrównałyby może” (Norwid), dziewczyna stała się rychło przedmiotem uwielbienia młodzieży. Podkochiwali się w niej ponoć m. in. Bolesław Podczaszyński, późniejszy historyk sztuki, i Julian Bartoszewicz, znakomity z czasem dziejopis i publicysta, oraz Teofil Lenartowicz. Ale najwięcej uczucia okazał jej Stanisław Krzywda, syn Czesława i Elżbiety z Mażdżewskich, uczeń Augusta Freyera, organisty klasztoru PP. Wizytek.

Spotykali się w kościele po nieszporach, w czasie których młody muzyk pięknie wygrywał i wyśpiewywał nabożne pieśni. Rozegzaltowana pod względem religijnym dziewczyna uległa jego adoracji i pokochała go wzajemnie, lecz jako „brata w Chrystusie”. Pewnego razu złożyli sobie nawet cichutko przed wielkim ołtarzem wyznanie i przysięgę dożywotniej miłości.

Po kilkunastu miesiącach gorących spojrzeń, westchnień i szeptów doszło między nimi do zerwania. Zapewne w momencie, kiedy młody człowiek zaczął zabiegać o pozyskanie uległości Anny w wymiarze zmysłowym, zgodnym z prawami natury. Zrozpaczony Stasio opuścił Warszawę, uszedł ponoć gdzieś za granicę i ślad po nim zaginął.

W jakiś czas po jego zniknięciu Anna uczyniła zadość swojemu pierworodnemu postanowieniu. 16 września 1838 r. wstąpiła do nowicjatu PP. Wizytek. Na efekty jej decyzji nie trzeba było długo czekać!

Barbara Ubryk: Z Warszawy do Krakowa

W kościele zaroiło się zaraz od najprzedniejszej młodzieży. Przełożona odkryła rychło, że wszyscy nie spotykani dotychczas w tej świątyni warszawiacy modlili się do pięknej probantki, usiłując ją wyrwać zza kraty – ten ognistym spojrzeniem, ów listem miłosnym sprytnie przemyconym do chóru. Po kilku miesiącach bohaterka nasza została zwolniona z klasztoru z opinią, że oczywiście nadaje się do bezpośredniej służby Bogu, lecz w zakładzie zamkniętym.

W karecie kasztelanostwa Wężyków piękna panna opuściła wkrótce Warszawę. Udała się pod kuratelą nowych opiekunów do ich wiejskiej rezydencji w Minodze pod Krakowem. Kiedy wiosną 1839 r. Barbara zawitała do dawnej stolicy Jagiellonów, aby starać się o przyjęcie do karmelitanek. Mężczyźni oczarowani nadzwyczajną urodą panny znowu starali się odwieść ją od tego przedsięwzięcia. Nawet tak dostojni patrycjusze, jak Stanisław Wodzicki, były prezes Senatu Wolnego Miasta Krakowa, i Józef Haller, aktualny prezydent, orzekli, że jest, panie dzieju, marnotrawieniem darów bożych i, panie dzieju, wprost grzechem zamykanie takich ślicznot i najskromniejszych dziewic za murami klasztoru, a pozostawienie, panie dzieju, najbrzydszych i złośliwych innym na żony i matki.

Po odbyciu dwuletniego nowicjatu złożyła Barbara śluby zakonne w dniu 12 marca 1841 r. W pierwszych latach pobytu w klasztorze śliczna mniszka zachowywała się spokojnie. „Lecz już w r. 1845 – pisze Tomkowicz – rozpoczęły się u niej objawiać symptomata zboczenia umysłowego i zaczęła niepokoić siostry swoim postępowaniem: gasiła świece w chórze, przewracała brewiarze, tańczyła i śpiewała pieśni światowe; aż nareszcie raz, uciekłszy z chóru, zamknęła się w swojej celi i nie chciała otworzyć, a gdy przemocą drzwi wyważono, zastano ją całkiem nago, w gestach najnieprzyzwoitszych”.

Kulisy śledztwa

Sprowadzono do niej lekarza i zastosowano zaleconą przezeń terapię. Wskazane środki nie przyniosły jednak poprawy, którą mogło zapewnić jedynie zwolnienie pacjentki z klasztoru i powrót jej do życia zgodnego z prawami natury. Ponieważ choroba siostry Barbary nie ustępowała, przełożona w porozumieniu ponoć z bezpośrednimi władzami kościelnymi i z lekarzem kazała ją w (kwietniu 1848 r.) zamknąć w karcerze. Tym samym przesądziła o przejściu biednej istoty ludzkiej w krainę wieczności za żywota.

Wyniki śledztwa przeprowadzonego w jej sprawie przez prokuratora podano do wiadomości publicznej w konserwatywnym „Czasie” (nr 166 z 24 VII 1869):

We wtorek (20 VII) otrzymał tutejszy sąd karny doniesienie bezimienne, że w klasztorze Karmelitanek Bosych na Wesołej przesiaduje jedna z zakonnic tegoż zakonu od lat wielu w ścisłym zamknięciu. Wskutek tego doniesienia sąd polecił dochodzenie, poruczając takowe c. k. adiunktowi sądowemu, drowi Gebhardtowi. Ten natychmiast udał się do ks. biskupa Gałeckiego celem wyjednania pozwolenia do wejścia do klasztoru.

 Ks. biskup zrazu wyraził przekonanie swoje, że doniesienie wzmianowane polega na mistyfikacji, gdy atoli dr Gebhardt przedstawił mu konieczność dochodzenia w celu wyświecenia prawdy, z gotowością uznania godną udzielił pozwolenia na piśmie, delegując ks. prałata Spitala do uczestnictwa w komisji. Komisja składająca się z dr. Gebhardta, ks. Spitala, asesorów sądowych, pp. Stanisława Gralewskiego i Teofila Parviego, oraz protokolisty Kwiatkowskiego udała się bezzwłocznie na miejsce, a uzyskawszy wstęp do klasztoru, zapytała się przełożonej, czy w klasztorze znajduje się zakonnica Barbara Ubryk.

Na odpowiedź zatwierdzającą udała się Komisja do celi tej zakonnicy, a po otwarciu drzwi podwójnych osłupiała na widok, który się jej przedstawił. W celi z oknem zamurowanym, tak ciemnej, że zaledwie dzień od nocy odróżnić było można, a fetorem przepełnionej, okazało się przy płomieniu świecy stworzenie podobne do ludzkiego, nagie zupełnie, w kąciku siedzące na podłodze, okryte brudem i kałem.

Dajcie mi jeść, bo cierpię głód

W celi prócz nieczystości i trochę zgniłej słomy, mającej służyć biednemu stworzeniu za łoże, nie znaleziono nic innego, jak dwie miseczki gliniane ze strawą z karpieli i kartofli składającą się. Z wychodka komunikującego się z kloaką, a niczym nie nakrytego, szerzył się smród mefityczny. Pieca ani komina w celi nie ma. Ujrzawszy ludzi, Barbara Ubryk jęcząc zawołała:

– Dajcie mi jeść, trochę pieczeni, bo cierpię głód!

Na zapytanie, dlaczego tu siedzi, odpowiedziała:

– Popełniłam grzech nieczystości, ale i wy, siostry (zwracając się do zakonnic), nie jesteście aniołami.

Przełożona odpowiedziała, że Barbara Ubryk, przyjęta do klasztoru w r. 1841, pochodzi z Warszawy, już tam cierpiała chorobę umysłową, ale wyleczoną przybyła do Krakowa i od owego czasu znajduje się w tej celi z porady śp. dr. Juliana Sawiczewskiego (zmarłego w r. 1848). Później ordynujący w klasztorze dr Wróblewski kazał jej zamurować okno z powodu, że światło jej szkodzi (dr Wróblewski bawi obecnie u wód), od pięciu zaś lat żaden lekarz jej nie widział.

Dr Gebhardt nakazał, aby Barbarze bezzwłocznie dać odzież, po czym zostawiwszy resztę komisji na miejscu, pojechał do ks. biskupa, który przybywszy do klasztoru, a zobaczywszy stan rzeczy, zgromił zakonnice w te słowa:

– Toć to wasza miłość bliźniego, kobiety?! Czy wy jesteście ludźmi, czy furiami, że stworzenie boskie tak traktujecie?!

Nakazał przynieść Barbarę do wygodniejszej celi, co przełożona nie bez oporu uskuteczniła.

We czwartek udała się powtórnie taż sama Komisja wraz z prokuratorem rządowym, p. Kędzierskim, i z przybraniem lekarzy: dr. Macieja Jakubowskiego, prymariusza domu obłąkanych, i docenta medycyny sądowej, dr. Blumenstpcka, do klasztoru. Komisja tym razem znalazła już Barbarę w celi wygodnej, oczyszczoną z brudów i odzianą…

Co powiedzieli lekarze

Lekarze orzekli, że cela, w której Barbarę Ubryk znaleziono, pod względem higienicznym musiała wywrzeć najgorszy wpływ na stan fizyczny i umysłowy Barbary, że nadto trzymanie w takim śmierdzącym, nigdy nie przewietrzanym, przez 20 lat nie opalanym pomieszczeniu osoby nawet zdrowej musiałoby ją przyprawić o utratę zdrowia fizycznego i umysłowego.

 Co do stanu umysłowego Barbary, w chwili obecnej, po jednorazowym jej badaniu, nic stanowczego orzekać nie mogą i uważają za potrzebne przeniesienie badanej na kilka tygodni do zakładu obłąkanych celem obserwacji i wydania ostatecznego orzeczenia. Sąd w porozumieniu z biskupem zarządził jej przeniesienie, które dziś ma nastąpić. Dowiadujemy się właśnie, że ks. spowiednik przez biskupa suspendowany został.

W sobotę 24 lipca doszło w Krakowie do potężnej manifestacji. Wzięło w niej udział około 6000 ludzi, wśród których widziano nie tylko radykała Bałuckiego, komediopisarza, ale i Helenę Modrzejewską, i Adama Asnyka, i młodego Jacka Malczewskiego, i podobno Narcyzę Żmichowską. W wiecu protestacyjnym na Małym Rynku wziął udział także oburzony do żywego na mniszki Jan Matejko.

Tłum ruszył następnie w kierunku Wesołej. W oknach klasztoru wybito szyby. Kiedy wśród manifestujących rozeszła się wieść, że zamurowana zakonnica była dziewczyną z ludu, ktoś wzniósł okrzyk pod adresem ksieni, Apolonii Wężykówny: „Precz z przełożoną hrabianką!” Hasło to zostało natychmiast podtrzymane. Dała się słyszeć znana już wówczas powszechnie, krakowska rodem, pieśń proletariacka:

O, cześć wam, panowie, magnaci,

Za naszą niewolę, kajdany!

Barbara Ubryk: niepokoje w mieście

Z pewnością smutno skończyłby się ów dzień dla białych mniszek z ulicy Wesołej, gdyby nie natychmiastowa interwencja policji i wojska. W stronę klasztoru ruszyły: szwadron huzarów i kompania piechoty. Kordonem żołnierzy okolono całą zagrożoną dzielnicę, nie dopuszczając z zewnątrz nikogo. Komendę nad akcją objął osobiście dowódca garnizonu, gen. Dormus. Tłum zaatakował wojsko kamieniami. Jeden z nich trafił w głowę generała.

Wiadomość o sensacji krakowskiej powędrowała szybko w świat za pomocą telegrafów. Do starej stolicy Polski zjechali korespondenci zagraniczni, aby na miejscu zapoznać się ze szczegółami wydarzenia niezwykłego w wieku pary i żelaza. Osoba nieszczęśliwej mniszki krakowskiej stała się od razu znana całej cywilizowanej ludzkości. Zaczęto o niej pisać dramaty, wiersze i powieści w kraju i za granicą. O nieprzemijającej po dziś dzień sławie obłąkanej zakonnicy świadczy fakt, że uczestnicy licznie odwiedzających Kraków wycieczek krajowych i cudzoziemskich zwracają się od czasu do czasu do przewodnika z prośbą o pokazanie klasztoru, w którym okrutne mniszki zamurowały piękną Barbarę Ubryk.

W sprawie Barbary Ubryk aresztowano m.in. przeoryszę zakonu Marię Wężyk oraz jej poprzedniczkę Maurycję Ksawerię Josaph. Śledztwo wykazało, że wiele osób wiedziało o kobiecie zamkniętej w celi karmelitanek bosych. Sąd zastanawiał się, czy skazać mniszki za bezprawne uwięzienie i spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu Barbary, ale 25 listopada 1869 roku miała miejsce rozprawa, w wyniku której zaniechano dalszego śledztwa przeciwko karmelitankom. Podczas procesu zakonnice twierdziły, że robiły wszystko, co kazali im lekarze. Wskazywały też, że skoro Barbara Ubryk przeżyła w zamknięciu ponad 20 lat, to opiekowały się nią dobrze.

Barbara Ubryk: epilog tragedii

Choć o sprawie Barbary Ubryk mówi wówczas cały świat, za jej krzywdę finalnie odpowiedzialności nie ponosi zupełnie nikt. „Jeszcze podczas zamieszek, w niedzielę, co też było znamiennie, aresztowano matkę Marię Wężyk i jej poprzedniczkę Teresę Kosierkiewicz, która zdecydowała o zamknięciu Barbary. Jako trzecia dobrowolnie zgłosiła się siostra opiekująca się chorą przeorysza [przełożona klasztoru] Maria. Siostry spędziły w areszcie miesiąc” — opisuje Natalia Budzyńska, autorka książki „Ja nie mam duszy”.

Aresztowane mniszki słyszą zarzut bezprawnego uwięzienia, a także spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu kobiety. Mimo to podczas rozprawy, która odbywa się 25 listopada 1869 r., sąd decyduje o umorzeniu śledztwa. Na czele jego składu stoi natomiast nikt inny, jak powinowaty Marii Wężyk. Wyrok ten popiera potem Wyższy Sąd Krajowy. Wszystko dlatego, że u Barbary Ubryk stwierdzono „ostrą formę nimfomanii”, co nie podlega wówczas zapisom Ustawy Karnej o bezprawnym ograniczeniu wolności. Uznaje się więc, że karmelitanki był bezradne. Poza tym  mieszkanki tego zakonu po ślubach wieczystych nie mogą opuścić bram klasztoru. Aresztowane siostry zostają więc wypuszczone i wracają do swoich mieszkań. Udaje się jednak ustalić autora anonimowego listu, dzięki któremu Ubrykówna została uwolniona. Napisał go klasztorny ogrodnik, Kazimierz G., który jako jeden z ostatnich widział Barbarę, zanim została uwięziona.

21 lat spędzonych w nieludzkich warunkach odcisnęło na siostrze Ubryk niezwykle głębokie piętno. Nigdy już nie odzyskała pełnego zdrowia i równowagi umysłowej. Do końca przebywała w zakładzie dla psychicznie chorych. Nie zachowała się też jej żadna wiarygodna fotografia. Zakonnica zmarła w zapomnieniu w 1891 r. Miała wówczas 74 lata.

Stanisław Krzywda wyjechał podobno aż do Stambułu, przeszedł tam na islam i wstąpił do służby sułtańskiej. Nigdy się nie ożenił.

Źródło: onet.pl, ciekawostkihistoryczne.pl, Roman Kaleta „Sensacje z dawnych lat” 1986 r.