Zabójstwo w Ultimo. Beata Pasik: Nikogo nie zabiłam…

Beata Pasik została skazana za zabójstwo w sklepie „Ultimo”. Zanim jednak do tego doszło dwukrotnie została uniewinniona. Wyrok skazujący był dla niej szokiem. Po 18 latach więzienia została warunkowo zwolniona. Zapewnia, że nikogo nie zabiła. Czy jest ofiarą wymiaru sprawiedliwości? Już teraz niektórzy porównują jej sprawę z dramatem Tomasza Komendy.

Kilka dni przed świętami Bożego Narodzenia  1997 roku, Warszawą wstrząsnęła brutalna zbrodnia. Doszło do niej na Nowym Świecie, jednej z najbardziej reprezentacyjnych ulic w mieście. W tamtym czasie, w stolicy często padały strzały, bo miejscowe gangi prowadziły wyniszczającą walkę. Tamto zabójstwo od początku budziło sensację. Od początku wokół dramatu narastały liczne wątpliwości.

Zabójstwo w Ultimo: Ściany zbryzgane krwią

 W butiku w centrum Warszawy nieznani sprawcy zastrzelili we wtorek wieczorem 26-letniego mężczyznę i ciężko ranili jego 24-letnią żonę. Z kasy zrabowano ok. 6 tys. zł. Motyw rabunkowy, choć badany przez policję, nie jest do końca pewien, gdyż mordercy wzgardzili towarem wartym znacznie więcej niż skradziona suma”.

Zbrodnię  odkryła matka zamordowanego „około dwudziestej w nocy. Zastrzelony Daniel J. i jego ciężko ranna żona leżeli w podziemnej części butiku, gdzie sprzedawano bieliznę. Mężczyzna zginął od dwóch kul z krótkiej broni dużego kalibru; jedna trafiła w klatkę piersiową, druga w głowę.

Na razie wykluczono porachunki gangsterskie, gdyż nic nie wskazuje, by małżeństwo utrzymywało kontakty ze światem przestępczym” – stwierdził nazajutrz, w krótkiej relacji dziennikarz „Rzeczpospolitej’.

„Tam na dole jest prawdziwa jatka, ściany są zbryzgane krwią” – mówił cytowany przez dziennikarzy „Super Expressu” policjant. Przytoczono również relację starszej kobiety mieszkającej tuż nad butikiem. „To przerażające, że nawet na Nowym Świecie, najbardziej eleganckiej ulicy mordowani są ludzie” – ubolewała kobieta.

Z kolei dziennikarz z „Życia Warszawy” postawił tezę o upozorowanym napadzie rabunkowym.

„Tego morderstwa nie popełniono dla pieniędzy?” stwierdzał  nagłówek na pierwszej stronie „Życia Warszawy”. W artykule na pierwszej stronie czytamy: „Miejscowi kupcy twierdzą, że było to kolejne ostrzeżenie właściciela sklepu, który od dłuższego czasu otrzymuje pogróżki. (…) Jak się dowiedzieliśmy, dzień wcześniej młoda kobieta przyniosła do sklepu list, w którym gangsterskim slangiem grożono śmiercią właścicielowi”.

Połknąłeś śledzia, nie żyjesz

Podobno dzień wcześniej do sklepu przyszła młoda kobieta, która przekazała pracownikom list. Podobno ktoś napisał „połknąłeś śledzia, nie żyjesz”. W gangsterskim slangu oznaczało to ponoć wyrok śmierci.

Zbrodnię na Nowym Świecie odkryła matka zamordowanego mężczyzny. Zaniepokoiło ją, że syn, który  miał tylko przywieźć żonę z prowadzonego przez nią sklepu, tak długo nie wraca. Po kilku nieudanych próbach dodzwonienia się na jego telefon komórkowy, wsiadła do samochodu i pojechała do sklepu „Ultimo”. Zbrodnię odkryła przed północą…

Jedynym świadkiem zbrodni była Anna Jaźwińska. Następnego dnia, kiedy w szpitalu odzyskała przytomność, lekarce i policjantom powiedziała: „Strzelała Beata”. To jej koleżanka i ekspedientka z innego butiku tej samej sieci.

Następnego dnia antyterroryści weszli do mieszkania Beaty Pasik. Prokuratura postawiła jej zarzut zabójstwa i próby zabójstwa, sądy dwukrotnie uniewinniały ją od zarzucanych jej czynów, stwierdzając, że jedynym dowodem obciążającym oskarżoną są nieprecyzyjne zeznania Anny Jaźwińskiej. Po trzeciej rozprawie, w 2005 r., sąd okręgowy w Warszawie niespodziewanie orzekł, że Beata Pasik jest winna i skazał ją na 25 lat więzienia.

Beata Pasik: Dwa uniewinnienia, jedno skazanie

Po ośmiu latach od zabójstwa, dwóch wyrokach uniewinniających, wczoraj sąd skazał Beatę Pasik za zabójstwo w butiku Ultimo przy Nowym Świecie.

 – Winna – ogłosiła w lipcu 2005 roku wyrok sędzia Aniela Bańkowicz. Oskarżona Beata struchlała. Nie spodziewała się takiego wyroku.

Kiedy okazało się, że prosto z sądu pojedzie do aresztu, zaczęła panikować.

– Aniu, powiedz im, że to nie ja! – krzyczała błagalnie. – Ja go nie zabiłam!

W tej samej chwili Anna, wdowa po zamordowanym w butiku Danielu Jaźwińskim, stała nieruchomo. Na taki wyrok czekała osiem lat.

W tym czasie dwa składy sędziowskie nie chciały uznać winy Beaty. Mimo że Anna, jedyny świadek zbrodni, konsekwentnie twierdziła, że to Beata oddała dwa strzały do jej 28-letniego męża. Znała ją, bo Beata pracowała w bliźniaczym butiku Ultimo przy ul. Świętokrzyskiej. Została zwolniona za kradzież pieniędzy kilka dni przed zabójstwem.

– Wyrok sądu opiera się na zeznaniach Anny Jaźwińskiej – uzasadniała orzeczenie sądu. – Dodatkowo jest wzmocniony dowodem z zapachów zostawionych na ścianach kasetki z pieniędzmi.

Ślady zapachowe zostawione na kasetce, z której w dniu zabójstwa zginęły pieniądze, to oprócz zeznań Anny jedyny dowód przeciwko Beacie.

Sąd Najwyższy podtrzymał orzeczenie Sądu Okręgowego w Warszawie. Beata Pasik trafiła do więzienia na 18 lat.

Zbrodnia w Ultimo: Wywiad z Anną Jaźwińską

W 2004 roku Anna Jaźwińska miała 30 lat. Podczas wywiadu rzadko się uśmiechała. Miała smutne oczy, które często zachodziły łzami. Na szyi widać było bliznę – tędy przeszła jedna z kul. Była spokojna. Zdenerwowała się tylko raz, gdy usłyszała pierwsze pytanie:

Kto strzelał do pani, kto zabił pani męża?

– Mam dość tego typu pytań. Przez sześć lat próbuję udowodnić, przekonać wszystkich. A to jest dla mnie upokarzające, bo ja widziałam i ja wiem.

Widziała pani Beatę. Jest pani pewna, że to była ona. Tymczasem sąd okręgowy uniewinnił ją już dwa razy.

– Tak. Ale sąd apelacyjny znów otworzył mi drzwi do dalszej walki o sprawiedliwość. To naprawdę nie jest łatwe. Ciągłe cierpienie, ciągłe trwanie w bólu. Może gdyby Beata Kzostała skazana, byłoby mi troszeczkę lżej. A tak będzie kolejny proces, kolejne moje zeznania i ciągłe przekonywanie: ona zabiła, ona zabiła, ona zabiła…

Ona twierdzi, że jest niewinna.

– Straciłam ukochaną osobę, męża. Całe moje życie zawaliło się w kilka sekund. Dlaczego miałabym ukrywać sprawcę, wskazywać kogoś innego i szarpać się przez tyle lat? Przecież to nie należy do przyjemności. Moje życie jest zrujnowane. Żyję od rozprawy do rozprawy. Tak odmierzam czas. Chodzę z zaciśniętym żołądkiem, cały czas czuję się, jakby mi ktoś płuca zacisnął, jakbym nie mogła złapać głębokiego oddechu. Tak się czuję już siedem lat.

Ma pani jeszcze siłę? Wierzy pani, że sprawiedliwości stanie się zadość?

– Nie chcę się pozbawić wiary i nadziei, bo bez nich walka byłaby nie do zniesienia. Wierzę, że nadejdzie dzień, w którym Beata K. zostanie skazana. Taką nadzieję dało mi stanowisko sędzi Barbary Sierpińskiej, która złożyła votum separatum – zdanie odrębne od wyroku uniewinniającego. Według niej wszystkie dowody wskazują na winę Beaty K.

Znałyście się wcześniej. Jakie były wasze relacje?

– Jak ją poznałam, była sympatyczną dziewczyną. Na początku nasze stosunki były czysto koleżeńskie, potem stały się bardziej prywatne. Ona była u mnie na imieninach i na ślubie. Wszystko zmieniło się, gdy uległy zmianie nasze stanowiska – ja zostałam kierownikiem, ona była ekspedientką i pracowałyśmy w dwóch różnych sklepach. Wtedy spotykałyśmy się tylko zawodowo.

Były między wami konflikty?

– Jeden. Beata Pasik spóźniała się do sklepu. Miał być otwarty od 10, a ona przyjeżdżała koło 12. Zwróciłam jej uwagę, że sklep musi być otwierany o czasie, a nie tak, jak się go uda otworzyć. Zrobiła mi ogromną awanturę. Przyjechała do mnie na Nowy Świat i przy pełnym sklepie ludzi wykrzyczała swoje pretensje. Wpadła w okropną furię. Mówiła, że to nie są moje sklepy i nie mam prawa się wtrącać. Przeraziłam się jej reakcją. Później od koleżanek dowiedziałam się, że zachowywała się tak w różnych sytuacjach. Nie znosiła krytyki i sprzeciwu. Chciała, żeby wszystko było po jej myśli, żeby jej było wygodnie. Jeśli ktoś nadepnął jej na odcisk, działo się źle.

Pani przyczyniła się do zwolnienia jej z pracy, zaaranżowała pułapkę. Podstawiona klientka kupiła spodnie, ale nie wzięła paragonu. Pieniądze nie trafiły do kasy, ale do kieszeni BeatyPo tym została zwolniona z pracy. To mógł być motyw zabójstwa?

– Myślę, że tak. Po zwolnieniu narosła w niej ogromna złość. Zaczęła się stawiać, awanturować. Była oburzona.

Beata Pasik? CO Pani o niej myśli?

To mieszanka wielu bardzo negatywnych uczuć. Złość czy nienawiść to za mało powiedziane. To coś tak potwornego, coś okropnego… Niektórym mogłoby się wydawać, że ja pałam chęcią zemsty. Ale tu nie chodzi o zemstę, bo nie jestem osobą mściwą. Chcę, żeby była ukarana za to, co zrobiła.

Pani marzenia?

Tak, mam jedno marzenie, które nigdy się już nie spełni, nierealne… A te, które mogą się spełnić, to: doprowadzić do skazania Beaty K., a potem mieć własne mieszkanie i jakoś radzić sobie w życiu.

Zbrodnia w Ultimo: Beata Paśnik mówi… (2004 rok)

Beata  miała w 2004 roku 30 lat. Była szczupłą blondynką o niebieskich oczach. Elegancka, zadbana, kobieca. Podczas wywiadu była miła i naturalna. Uśmiechała się, gdy opowiadała o przyjaciołach, mamie i gotowaniu. Chwilę później, gdy rozmawiano o oskarżeniach i groźbie dożywocia, zaczynała się trząść z nerwów. Z trudem hamowała łzy.

Jest pani niewinna?

– Tak. Zawsze będę to powtarzać.

Dlaczego Anna Jaźwińska wskazuje na panią?

– Nie wiem. Nie umiem sobie odpowiedzieć na to pytanie, a bardzo chciałabym znać odpowiedź. Zastanawiam się i nic. Dlaczego ja? Dlaczego mnie oskarża? Chciałabym, żeby mi kiedyś to powiedziała. Wydaje mi się, że ona jest przestraszona, ale mam nadzieję, że przyjdzie taki dzień, że się dowiem. Że się wszyscy dowiemy.

Według pani, Jaźwińska świadomie kłamie?

– Na pewno się czegoś boi i dlatego nie mówi prawdy. Wiem o tym. Na sali sądowej tyle razy na nią patrzyłam, a ona nigdy mi nie spojrzała w oczy. Wydaje mi się, że cały czas jest myślami gdzieś daleko.

Anna Jaźwińska jest przekonana, że to pani strzelała. Biegli psycholodzy i psychiatrzy nie wątpią w jej słowa.

– A co ma powiedzieć? Ona może do końca życia mówić, że to ja, tak samo jak ja będę powtarzać, że mnie tam nie było. Czy pani wyobraża sobie mnie z bronią? W najgorszych snach nie przypuszczałam, że coś takiego mnie spotka. To jest jakiś koszmar.

Pytała pani Annę Jaźwińską, dlaczego oskarża panią?

Często mam ochotę zadać jej to pytanie, ale się powstrzymuję. Nie wiem, jaka byłaby jej reakcja.

Ma pani do niej żal? Źle jej pani życzy?

– Nie… Nie mam do niej żalu. Nigdy nie miałam. Rozumiem, że spotkało ją wielkie nieszczęście, straciła męża, a jej dziecko straciło tatę. Pragnę tylko z całego serca, żeby otworzyło jej się coś w głowie, żeby powiedziała, jak było. Całą prawdę.

Znałyście się wcześniej. Obie pracowałyście w sieci sklepów odzieżowych Ultimo. Anna była tam kierowniczką, pani ekspedientką. Lubiłyście się?

– Tak. Ania przyszła do pracy pół roku po mnie. Nie była wtedy mężatką. Pracowałyśmy razem przy Nowym Świecie 42, nie 36, gdzie doszło do zbrodni. Potem ja przeszłam do sklepu przy ulicy Świętokrzyskiej. Nie utrzymywałyśmy bliskich kontaktów. Nie spotykałyśmy się po pracy, nie bywałam u niej w domu. Byłyśmy koleżankami z pracy. Byłam u niej na ślubie, potem ona przyszła na mój ślub.

Na procesie pani koleżanka z pracy powiedziała: Ania była dla Beaty wzorem doskonałości. To prawda?

– Czy była dla mnie wzorem doskonałości? Była. Bardzo spokojna, niczym się nie przejmowała, nie denerwowała. A ja jestem nerwowa. Bardzo wszystko przeżywam. Jak mi ktoś zwróci uwagę, myślę i zastanawiam się, dlaczego. Biorę sobie do serca wszystkie uwagi. A Ania nie. Ale też jest wrażliwa. Jak odszedł ode mnie mąż, to się przejmowała i współczuła mi.

Pani marzenia?

Tylko jedno. Żeby się wszystko wyjaśniło. Żeby się znaleźli prawdziwi sprawcy. Wtedy odetchnę z ulgą i będę najszczęśliwszą osobą na świecie.

Rok 2021.Beata Pasik ma głos

Wrzesień 2021: Sąd zgodził się na przedterminowe, warunkowe zwolnienie. Beata Pasik, która w więzieniu spędziła ostatnie 18 lat, pomimo że przez cały ten czas utrzymywała, że jest niewinna.

Wyszła pani z więzienia siedem lat przed zakończeniem kary. Rzadka praktyka względem osób skazanych za zabójstwo.

– Na wniosek mojego obrońcy sąd zwolnił mnie z odbycia reszty kary. W zamknięciu, włączając areszt w trakcie śledztwa, spędziłam 18 lat. Niedawno znów zbadała mnie biegła psycholog. Przeprowadziła badania i testy, przeanalizowała dokumentację psychologiczno-psychiatryczną i stwierdziła, że nie jestem zdemoralizowana. Czyny, za jakie zostałam skazana, są sprzeczne z moją dotychczasową linią życiową, jak i cechami osobowości.

Co pani poczuła, kiedy przyszła decyzja o zwolnieniu?

– Nigdy nie byłam tak szczęśliwa. Czekałam na ten dzień 18 lat.

Pierwsza rzecz, jaką pani zrobiła po wyjściu?

– Kilka dni przed opuszczeniem zakładu moja chrześnica urodziła bliźniaczki. Czekali na mnie w domu. To, że mogłam je przytulić i pocałować, było tak niezwykłe. Myślałam, że to sen.

Co pani robi na co dzień?

– Pracuję. To był warunek mojego zwolnienia. Nie chcę zdradzać szczegółów. To praca fizyczna od poniedziałku do piątku po osiem godzin, jak większość ludzi w kraju. Priorytet to zająć się sprawą. Udowodnić niewinność i oczyścić się z zarzutów. Zrobię wszystko, by zakończyć tę sprawę.

Beata Pasik. Pani wie, kto to zrobił?

– Domyślam się. Według mnie to osoba, która wciąż jest blisko Anny Jaźwińskiej.

Dlaczego pani tak myśli?

– Nie mogę powiedzieć więcej. Razem z reprezentującą mnie mecenas uzgodniłyśmy, że nie możemy o tym mówić publicznie, bo może to zaszkodzić sprawie. Mam tylko nadzieję, że w końcu ktoś z kręgu właściwych służb nas wysłucha. Proszę mi wierzyć, że od 24 lat, od momentu zatrzymania, przez dwa lata aresztu, trzy procesy, kolejne 16 lat w zakładzie, każdego dnia myślę o tym, kto zabił. Rozkładam ten dzień na czynniki, analizuję, przetwarzam.

Jakie są dowody na pani niewinność?

– Nie było mnie tam wtedy. Całe popołudnie i wieczór, kiedy popełniono zbrodnię, spędziłam z Piotrem, ówczesnym narzeczonym. Wielokrotnie zeznawałam, że byliśmy w kancelarii adwokackiej, u jego rodziców, w kwiaciarni i w sklepie.

Pracowała pani w innym butiku tych samych właścicieli. Przed zabójstwem Anna Jaźwińska złapała panią na kradzieży, za co właściciele zwolnili panią z pracy.

– To były lata 90. Praktycznie wszyscy kradli. Szefowie o tym wiedzieli. W sklepie, w którym pracowałam, były dwie kasy. Na jedną, fiskalną, nabijało się towary do południa. Od godz. 12 działała druga, niefiskalna.

Nie ukradłam tych pieniędzy, nabiłam je na kasę niefiskalną. Jeśli chodzi o zwolnienie z pracy, chciałam wnieść pozew, bo w mojej opinii zostałam zwolniona niezgodnie z prawem. Nie zdążyłam, zostałam zatrzymana.

Beata Pasik: Czy trzymała pani kiedykolwiek w ręku broń?

– Nigdy. Podczas śledztwa pobierano ode mnie odciski palców, ani na mojej skórze, ani na ubraniach nie znaleziono śladów prochu, a modelu pistoletu, z którego strzelano, używała głównie mafia. Nigdy nie miałam kontaktu z takim światem, skąd miałabym mieć?

W pierwszym procesie sąd okręgowy uniewinnił panią od zarzutu zabójstwa. Prokuratura wniosła apelację, sąd drugiej instancji polecił ponowne rozpoznanie sprawy. Po kolejnym procesie wyrok był taki sam. Prokuratura znów się odwołała, a sąd apelacyjny jeszcze raz polecił ponowne rozpatrzenie. Myślała pani, że to już koniec?

– W trzecim procesie odpowiadałam z wolnej stopy. Byłam przekonana, że skończy się tak jak poprzednie. Na ogłoszenie wyroku pojechałam z domu… Powiedziałam mamie, że jadę na wyrok i wrócę za kilka godzin. Kiedy usłyszałam, że sąd skazuje mnie na 25 lat więzienia, poczułam, że moje ciało rozbija się na tysiąc kawałków. Nie mogłam w to uwierzyć. Zakuli mnie w kajdanki i zawieźli na dołek. Na apelację i kasację czekałam w areszcie, a kiedy wyrok się uprawomocnił, przewieziono mnie na odbywanie kary do zakładu w Grudziądzu.

Na co teraz pani czeka?

– Liczę, że policja wróci do sprawy i znajdzie dowody albo na winę kogoś innego, albo na moją niewinność.

Jeśli tak się stanie, myśli pani o pozwie o odszkodowanie?

– Żadne pieniądze nie zwrócą mi 25 lat życia, które upłynęły wyłącznie pod znakiem sprawy. Chcę po prostu usłyszeć „niewinna”.

Więcej ciekawych i intrygujących tematów kryminalnych znajdziesz  w miesięczniku „Detektyw” i kwartalniku „Detektyw Wydanie Specjalne”. Zapraszamy do naszego esklepu: TUTAJ

Źródło: gazeta.pl, dziennik.pl, rp.pl,

Fot. pixabay.com