Bestia – zło tliło się w nim od małego

Wracali ze szkoły przez pole rzepaku. W okolicy nie było żywej duszy. Tylko oni, sami na błyszczącym w słońcu, rozgrzanym dywanie kwitnących upraw. Wiedział, że się nie powstrzyma. Nadszedł moment, na który czekał. Doskoczył do niej, przyciągnął mocno i zaczął całować po szyi. Szamotała się, próbowała walczyć. Krzyczała. Bestia zakrył jej usta, powalił na ziemię. Jej opór podniecał go jeszcze bardziej.

Chwycił za szyję i zaczął dusić. Gdy straciła przytomność, zerwał z niej spodnie i zgwałcił. Potem wyciągnął z buta sznurówkę. Zawinął pętlę wokół jej szyi i ciągnął coraz mocniej, aż jej twarz zrobiła się sina. Gdy ciałem 13–latki wstrząsnęły pośmiertne skurcze, padł na ziemię z uczuciem wyczerpania, ale i spełnienia. Oddychał głęboko. Gdy zabił, miał 14 lat.

Jola ufała mu. Często razem wracali ze szkoły. Tego dnia, gdy rzucił się na nią, a ona próbowała się oswobodzić, uświadomił sobie, że nie chodzi tylko o pociąg seksualny. Sprawiało mu przyjemność, gdy ją bił i dusił, gdy miał nad nią kontrolę, gdy obserwował jak umiera…

Jeszcze tego wieczora, w małej wsi na zachodzie Polski rozpoczęły się poszukiwania nastolatki, która nie wróciła ze szkoły. Policjanci i rodzice dziewczyny zwrócili się do Norberta W. Inni uczniowie zeznali, że Jola właśnie z nim wracała do domu.

Chłopak nie przestraszył się, nie dał nic po sobie poznać. Ze spokojem kłamał jak z nut. Twierdził, że ich drogi rozeszły się na skraju pól, tuż przed zabudowaniami wsi. Wtedy to Jola miała stwierdzić, że dalej nie idzie. Norbert widział, jak podjechał do niej samochód: czarne BMW z obcymi numerami rejestracyjnymi. Dziewczynka wsiadła, auto odjechało.

Dziecko – a już bestia

Opowiadał to wszystko tak przekonująco, że funkcjonariusze przyjęli jego historię za wiarygodną. Deklarował pełną pomoc. Wspólnie z innymi mieszkańcami udał się na miejsce, gdzie rzekomo widział się z Jolą po raz ostatni. Tak kierował poszukujących, by jak najbardziej oddalili się od zwłok dziewczyny.

Kilka dni później mroczna prawda wyszła na jaw. Kolejna grupa poszukiwawcza natrafiła na prowizoryczny kopiec wewnątrz pola rzepaku. Okazało się, że było to miejsce ukrycia ciała. Wtedy też śledczy zaczęli podejrzewać, że ich informator mija się z prawdą. Pies policyjny, którego sprowadzono na miejsce, podjął trop. Zaprowadził funkcjonariuszy pod dom Norberta W.

Sekcja zwłok wykazała, że nastolatka przed śmiercią była bita i duszona. Została też zgwałcona. Norbert W. cały czas z tą samą naturalnością i stanowczością zapewniał, że koleżanka wsiadła do tajemniczego samochodu i odjechała. Gdy skierowano go na badanie DNA, wszystko stało się jasne. Materiał biologiczny pozostawiony w ciele ofiary zgadzał się z kodem genetycznym chłopca.

Norbert W. zdawał sobie sprawę, że nie może już dłużej kłamać. Z tym samym spokojem, przyznał się do winy. Stwierdził, że zaciągnął koleżankę w pole rzepaku „bo nie chciała się z nim kochać”. Tam rzucił się na nią, a kiedy stawiała opór – bił.

Na wieść o tym, co naprawdę się stało, mieszkańcy wsi na zachodzie Polski przeżyli szok. Choć Norbert nie był łatwym dzieckiem i miał na swoim koncie zatargi z sąsiadami, to nikt nie sądził, że mógłby dokonać czegoś takiego.

***

Sprawa stała się głośna w całym kraju. We wsi pojawiły się ogólnopolskie media. Młodocianego mordercę okrzyknięto „bestią”. Wścibscy dziennikarze chodzili między sąsiadami i wypytywali. Nagłówki portali informacyjnych grzmiały, że Norbert W. to najmłodszy morderca na tle seksualnym w Europie. Zgwałcił i zabił w wieku zaledwie 14 lat.

Niedługo później okazało się, że mordercę czeka wyjątkowo łagodna kara. W związku z tym, że był młodociany, Norbert W., który sznurówką udusił koleżankę, został skierowany tylko do zakładu poprawczego. Miał spędzić w nim 7 lat. Mieszkańcy wsi czuli wściekłość i bezradność, jednak po wydaniu wyroku sprawa siłą rzeczy ucichła. Wieś wróciła do normalnego życia. Pozostał jedynie ból rodziców po stracie dziecka. Ból tak silny, że nie byli w stanie pozostać dłużej w miejscu, gdzie tak okrutnie odebrano im córkę. Wyprowadzili się z rodzinnej wsi. Mediom tłumaczyli, że nie zniosą życia po sąsiedzku i codziennego spotykania osoby, która zamordowała im ukochane dziecko.

Bestia się nie zmieni

Tymczasem Norbert W. trafił do poprawczaka. Jeśli ktokolwiek sądził, że chłopak się poprawi, szybko mógł pozbyć się złudzeń. Norbert już na pierwszej przepustce dopuścił się molestowania własnej, 11–letniej wówczas siostry. Jedyną konsekwencją, jaką poniósł był zakaz przepustek i odwiedzin. W wieku 17 lat uciekł z zakładu poprawczego. Wyjechał do miasta wojewódzkiego na południu Polski. Tam napadł na przypadkową dziewczynę – zabrał jej pieniądze i telefon. Próbował też zgwałcić, ale mu się nie udało. Ofiara uciekła.

Mimo tego wszystkiego, wymiar sprawiedliwości nadal obchodził się z nim bardzo łagodnie. Za kolejne przestępstwa trafił do więzienia tylko na 2 lata. W wieku 21 lat Norbert W. był już wolny. Jakież było zdziwienie i przerażenie mieszkańców, gdy „Norbercik” pojawił się znów w rodzinnej miejscowości. Był wytykany palcami, czemu zresztą nie ma się co dziwić. Wszyscy w promieniu kilkunastu kilometrów wiedzieli o jego przestępczej przeszłości. On jednak niespecjalnie przejmował się tym, co ludzie gadają. Ludzkie osądy po nim spływały.

Gdy wrócił, lokalne media odnotowały sprawę. Pisano o tym, że morderca i gwałciciel znów zamieszkał wśród sąsiadów. Niektórzy dziennikarze zaznaczali, że aktualne życie Norberta W. pozostaje poza kontrolą wymiaru sprawiedliwości i policji, mimo że jeszcze podczas odsiadki „dorobił się” kolejnych przestępstw. Nie przyznano mu kuratora ani psychologa.

Bestia zaczyna życie na nowo

Życie mordercy zaczęło się na nowo. Wyglądało nawet na to, że Norbert zdoła je sobie ułożyć. Przez dłuższy czas zachowywał się poprawnie. Nie było z nim problemów. Znalazł pracę i wyjeżdżał często do miasta wojewódzkiego. Jakież było zdziwienie sąsiadów, gdy zaczął pojawiać się we wsi z dziewczyną. Chodzili za ręce, jak gdyby nigdy nic. Wybranka Norberta W. nie wydawała się zastraszona ani nieszczęśliwa. Plotkowano, że zapewne nie zna morderczej przeszłości swego ukochanego.

W każdym razie lata mijały i sytuacja wydawała się stabilizować. Można było nawet wysnuć wniosek, że resocjalizacja – jak mało kiedy – odniosła pozytywny skutek. Norbert W. zachowywał się jak każdy, pokorny obywatel – codziennie wyjeżdżał do pracy, wracał popołudniami. Na tym nie koniec. Ze swoją wybranką się ożenił. Zamieszkali w rodzinnej wsi. Niedługo później przyszła na świat ich pierwsza, a potem druga córka.

Z czasem ludzie stracili zainteresowanie Norbertem W. Wiedza o jego przeszłości była powszechna, ale mężczyzna nie dostarczał kolejnych sensacji. Mało kto z nim rozmawiał, nikt ze wsi go nie odwiedzał, ludzie niechętnie przechodzili obok jego domu, ale nie plotkowali już, tak jak wcześniej. Zaczęto wierzyć, że młodociany morderca w wieku dorosłym rzeczywiście zmienił się i porzucił zbrodnicze skłonności.

Czy bestia może być normalna?

Norbert W. vel Bestia mocno starał się udowodnić światu, że „jest normalny”. Fakt, że mało kto ze wsi utrzymywał z nim kontakt, nawet mu odpowiadał. Dzięki temu jego przeszłość była tematem tabu. Nie dotarła do uszu żony i córek. Zawiązało się jakby niepisane porozumienie między nim, a sąsiadami, by o sprawie milczeć, pozwolić jej odejść w mrok przeszłości. Jednak, choć dobrze czuł się w roli męża i ojca, zdawał sobie sprawę, że „to” ciągle w nim jest – pragnienie, które pchało go do gwałtu i zbrodni.

Starał się wymazać z pamięci załzawioną, proszącą o litość twarz 13-letniej Joli, ale ona wracała. Czasem stawała mu nagle przed oczami, czasem pojawiała się we śnie, a wraz z nią uczucie satysfakcji i spełnienia, jakie osiągnął tam w polu rzepaku – gwałcąc, bijąc i dusząc swoją ofiarę. Zdawał sobie sprawę, że gdyby tylko na to pozwolił, ten drugi Norbert znów by się ujawnił. Czasem wydawało mu się, że tylko czeka na to, by po raz kolejny podnieść głowę. Był niczym uzależnienie, które udało się opanować, ale nie pokonać.

Próbował na różne sposoby tłumaczyć sobie, dlaczego stało się to, co się stało. Zwalał to na swoją młodość i wierzył, że kocha żonę i dzieci, jakby wmawiając to sobie na siłę, im częściej na pierwszy plan jego świadomości przebijało się przypomnienie przyjemności, którą osiągnął, gdy zgwałcił i zabił. Nasilało się to z czasem, gdy pożądanie wobec żony spadało, a rutyna życia małżeńskiego coraz mocniej dawała o sobie znać.

Dziewczyna na skuterze

Tego dnia Norbert W. był sam w domu. Żona z dziećmi wyjechała do dziadków. Była ciepła, słoneczna sobota, jednak Norbertowi W. nastrój nie dopisywał. Ostatnio nie mógł się dogadać z małżonką. Kłócili się i nie spali ze sobą. Pożegnali się w gniewie.

Zamierzał posprzątać podwórko i garaż. Najpierw jednak trzeba było wybrać się do sklepu po zakupy. W lodówce wiało pustką. Stwierdził, że pojedzie do marketu w miasteczku oddalonym o kilkanaście kilometrów. Chciał tam odwiedzić jeszcze parę innych sklepów. Tak przynajmniej sobie tłumaczył. W głębi duszy odczuwał coraz mocniej pragnienie seksu, choćby zdobytego siłą. Zdawało mu się to, że jego emocje, trzymane do tej pory na smyczy, nagle się z niej urwały. Nieświadomie liczył na to, że w mieście „coś” się wydarzy. Skrawkiem świadomości bał się, że zatraci się w sytuacji, gdy okoliczności okażą się sprzyjające.

Bestia wsiadł do auta. Kilkanaście minut później był już na miejscu. Podjechał pod lokalny dyskont spożywczy. Ludzi było tu sporo. Napotkał znajome twarze mieszkańców rodzinnej miejscowości. Jeden tylko, dawny kolega ze szkoły, kiwnął mu zdawkowo na powitanie. Reszta udawała, że go nie poznaje i nie widzi, co zresztą wcale go nie dziwiło. Przyzwyczaił się przez te wszystkie lata.

***

Wszedł do środka, spakował do koszyka najważniejsze produkty i ruszył do kasy. Zatrzymał się w kolejce, by spojrzeć na opięte ciasno, wbite w obcisłe spodnie, okrąglutkie, ponętne pośladki. Przed nim stała wysoka, zgrabna dziewczyna. Momentalnie poczuł podniecenie. Zdawało mu się, że mógłby ją chwycić, przyciągnąć do siebie i zedrzeć bluzkę tu i teraz, przy wszystkich.

Nieznajoma odwróciła się w kierunku regałów, tak jakby szukała jakiegoś zapomnianego produktu. Ich spojrzenia spotkały się. Dziewczyna była ładna, uśmiechnęła się do niego subtelnie. Gdy przyszła jej kolej, skasowała swoje towary i wyszła. Chwilę później na zewnątrz był również Norbert W. Od razu dostrzegł piękną nieznajomą. Gmerała coś przy skuterze, akurat zaparkowanym obok jego auta. Gdy podszedł bliżej, podniosła wzrok, uśmiechnęła się ponownie.

Ta historia zakończyła się tragiczne. Chcesz ją poznać? Sięgnij po Detektywa Wydanie Specjalne 1/2022 (tekst Krzysztofa Struga pt. Bestia). Cały numer do kupienia TUTAJ.