Białystok: Bibliotekarka, która udusiła matkę

Do tragedii miało dojść w połowie stycznia 2015 roku. Po godzinie 17, kiedy ulice Białegostoku powoli się rozświetlały, a centrum miasta napełniało się hałasującą i wygłupiającą się młodzieżą szkolną, w jednym z bloków doszło do tragedii. Kilkadziesiąt minut później, do dyżurnego jednego z białostockich komisariatów zadzwonił bardzo zdenerwowany mężczyzna. Jak to zanotował dyżurny, „w średnim wieku, pobudzony, co chwila podnoszący głos, z trudem opanowujący płacz”:

– Moja teściowa nie żyje! Proszę przyjechać na ulicę Brzozową!

– Proszę się uspokoić, co się stało? – dopytywał oficer dyżurny w komisariacie.

– Zadzwoniła do mnie przed chwilą żona i powiedziała, że jej mama nie żyje. Jestem na miejscu, żona siedzi w fotelu jakby nieprzytomna. Teściowa leży na kanapie i ma pasek wokół szyi! Przyjedźcie najszybciej jak tylko możecie, błagam!

– Wysyłam najbliższy radiowóz! – rzucił do słuchawki dyżurny.

Policjanci, którzy po kilkunastu minutach od zgłoszenia pojawili się na Brzozowej, w kawalerce na parterze, zastali roztrzęsionego, szpakowatego, barczystego mężczyznę po sześćdziesiątce, w rogowych, grubych okularach oraz szczupłą, niedużą kobietę siedzącą z zamkniętymi oczami w fotelu. Obok fotela, w koszuli nocnej, na wznak, leżała starsza, siwa kobieta, z otwartymi bardzo szeroko ustami, z paskiem mocno zadzierzgniętym wokół szyi. Jej szeroko otwarte oczy zdradzały szok i przerażenie. Przybyły na miejsce zdarzenia lekarz stwierdził zgon starszej pani, który miał nastąpić, według jego słów, nie później niż 2 godziny wcześniej.

Funkcjonariuszka i funkcjonariusz obecni w kawalerce denatki Genowefy B. próbowali bezskutecznie nawiązać słowny kontakt z siedzącą w fotelu Karoliną E. Nic to nie dało. Zenon E., jej mąż, powiedział, że kiedy pojawił się w mieszkaniu, kobieta tak jak teraz siedziała w fotelu obok łóżka teściowej i na jego pytanie: „Co tu się stało Karolinko, kto zrobił krzywdę mamie?!”, odpowiedziała bez emocji: „Ja ją zabiłam, bo nie byłam już w stanie nieść tego krzyża. Dobry Boże, jeśli istniejesz, wybacz mi, ale i zabierz mnie z tego świata. Moje dalsze życie nie ma sensu”. Po tych słowach Karolina E. już się do męża więcej nie odezwała.

Karolina E. została tego samego dnia umieszczona na policyjnym dołku, a sąd zarządził jej tymczasowe aresztowanie na 3 miesiące. Wszystko bowiem wskazywało na to, że to ona, a nie ktoś inny, jest zabójczynią 91-letniej kobiety. Oczywiście, śledczy na początku dochodzenia sprawdzili też alibi Zenona E.,
ale po krótkim czasie byli stuprocentowo pewni, że on z tym morderstwem nie ma nic wspólnego. Po 3 miesiącach Karolina E. została umieszczona na oddziale psychiatrycznym aresztu śledczego przy ulicy Rakowieckiej w Warszawie, gdzie przebywała do czerwca 2015 roku.

Prokurator prowadzący śledztwo: „Karolina E. założyła matce na szyję pasek od szlafroka i zacisnęła powstałą w ten sposób pętlę na szyi pokrzywdzonej, czym spowodowała u niej obrażenia ciała w postaci drobnych otarć naskórka na szyi połączonych z rozległymi podbiegnięciami krwawymi tkanek miękkich szyi i złamaniem lewej gałęzi kości gnykowej oraz zespołem wybroczyn krwawych podspojówkowych i podopłucnowych, które to obrażenia spowodowały zgon na skutek uduszenia w wyniku zagardlenia”. 

Przeważająca liczba dowodów zabezpieczonych na miejscu zbrodni, to były ślady linii papilarnych matki i córki. Tych należących do Zenona E. było niewiele. Absolutnie wszystko wskazywało na to, że są to wyłącznie ślady, które pojawiły się tego feralnego dnia.

Białostocka prokuratura przez cały czas prowadzonego śledztwa była wyjątkowo wstrzemięźliwa w komentowaniu szczegółów tej bulwersującej sprawy. Poza zdawkowymi komunikatami na prośbę lokalnych mediów, że kobietą zajęli się biegli psychiatrzy. Milczał też jej pracodawca. Wody w usta nabrał urząd marszałkowski, któremu statutowo od lat podlega ta najbardziej szacowna biblioteka w województwie podlaskim.

– Coś w niej pękło, za dużo miała na głowie – opowiada jej dobra znajoma, koleżanka po fachu. – Zaczęły się kłopoty w pracy, coś tam ktoś zawalił, a konsekwencje spadały na nią. Do tego doszła wieloletnia opieka nad schorowaną matką. Karolina kupiła jej wcześniej mieszkanie, bywała tam codziennie, ale coraz gorzej znosiła jej humory. Matka nie raz, nie dwa, dawała je ostro popalić, a Karolina to z natury spokojna, wrażliwa dziewczyna. Bardzo mi jej żal…

Chcesz poznać kulisy tej wstrząsającej sprawy? Sięgnij po Detektywa 8/2024 (tekst Arkadiusza Panasiuka pt. Bibliotekarka, która udusiła matkę). Cały numer do kupienia TUTAJ.