Bili i okradali. Na terenie Polski, przed 1990 roku przechowywanie kosztowności i waluty w banku nie było rozwiązaniem ani dobrym, ani tym bardziej powszechnie stosowanym.
Ludzie mieli świadomość, że do informacji o tym, ile kto posiada na koncie w banku, organy państwa mają nieograniczony niczym dostęp. A po stwierdzeniu, że ktoś zgromadził spory majątek, wystarczyło zapytać skąd to ma i z odpowiedzią już zaczynały się kłopoty. Według urzędników z tamtego czasu, majątek powstawał albo w wyniku kradzieży, albo w wyniku niepłacenia należnych podatków. I tak źle, i tak jeszcze gorzej…
Większość osób trzymała swoje majętności po prostu w domu. Po wymienieniu na dolary lub złoto ukrywano je w różnych sejfikach albo po prostu w skrytkach. Z tego powodu zdarzały się kradzieże, czy napady na domy w wyniku, których złodzieje mogli liczyć na naprawdę duże łupy. Najbardziej zagrożonymi osobami byli bogaci rolnicy, mieszkający często na odludziu, z daleka od posterunków milicji i bardzo często niepodłączeni do sieci telefonicznej. W mieście zdarzały się napady na zamożne osoby, ale ci częściej mogli liczyć na pomoc sąsiadów lub szybkie przybycie milicjantów.
Na wsi jedyny problem dla bandytów stanowiły groźne, spuszczane na noc psy. I broń palna nielegalnie posiadana przez wielu mieszkańców odległych zabudowań. Oba problemy niestety łatwo było wyeliminować, chociażby przez zaskoczenie. Nikt nie sypiał przecież z bronią pod poduszką.
Napad
14 lutego 1987 roku posterunek milicji w K. został powiadomiony telefonicznie o napadzie, jaki miał miejsce w nocy, na dom Ireny i Pawła P., bogatych rolników hodujących krowy mleczne w miejscowości Wola G. Sprawcy pobili domowników, wymusili na nich wydanie kosztowności i oddalili się z tego miejsca. O zdarzeniu powiadomiła Irena P., bo Paweł P. został zabrany przez karetkę do szpitala w Ł.
Na miejsce natychmiast skierowano dwa radiowozy. Jeden z posterunku w K. i drugi z Rejonowego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Ł. Zarządzono też kontrolę wszystkich podejrzanych pojazdów przemieszczających się w najbliższej okolicy. Na miejscu milicjanci ustalili, że o godzinie 3.30, do domu rolników P., wdarło się przez drzwi piwniczne czterech zamaskowanych mężczyzn. Pobili i związali wyrwanych ze snu domowników, czyli Irenę i Pawła P. A następnie na zmianę przeszukując dom i bijąc związanych gospodarzy żądali wydania kosztowności i pieniędzy. Najwięcej obrażeń doznał Paweł P., bo to on był najczęściej bity i kaleczony nożem. Nie poddał się, ale widząc jego męczarnie, to żona wskazała napastnikom, że złoto mają schowane w oparciu wersalki a pieniądze w pustym garnku kamionkowym na szafce w kuchni.
Bili i okradali
Napastnicy wydostali te przedmioty, ale nadal znęcali się nad domownikami domagając się reszty. Paweł P. wskazał im w końcu miejsce ukrycia jeszcze 8 złotych rublówek. Były w drugiej wersalce. Napastnicy zabrali i to i wyszli z domu. Grozili, że jeśli okradzeni rolnicy powiadomią milicję, to wrócą i ich zabiją, a zabudowania spalą.
Milicjanci w trakcie pierwszych przesłuchań zwrócili uwagę na fakt, że napastnicy zaczęli od razu od bicia domowników, a dopiero później zażądali wydania kosztowności. Taką metodą z reguły posługiwały się grupy cygańskie i takie przyjęto założenie na początek.
Na miejscu nie zabezpieczono śladów linii papilarnych. Sprawcy oprócz zamaskowania twarzy pończochami i starannego przygotowania napadu, mieli także na rękach rękawiczki. Co prawda, były to zwykłe rękawiczki z jakiejś dzianiny, ale takie także wykluczały pozostawienie przez nich odcisków palców. Zabezpieczono natomiast ślady butów i już przy tym pierwszym napadzie zwrócono uwagę na to, że dwóch sprawców nosiło wojskowe buty, tzw. opinacze. Nie przesądzało to o niczym, bo w tym czasie takie obuwie było bardzo cenione ze względu za wytrzymałość i po prostu kradzione z wojska. Jednak mogło to wskazywać na powiązanie sprawców z wojskiem.
Przy pierwszym napadzie nie użyto psa tropiącego. W rejonie akurat nie było w tym czasie takiego psa w okolicznych komendach. Dopiero w maju 1987 roku wrócił ze szkolenia w Sułkowicach milicjant z takim psem.
***
Państwo P. oprócz złotych rublówek stracili ponad 30 złotych precjozów, na które składały się skupowane pierścionki, obrączki i cztery łańcuszki. Wydali napastnikom także 3 tys. dolarów i podobną wartościowo kwotę w złotówkach.
Paweł P. opuścił szpital po tygodniu. To on dopiero zwrócił uwagę milicjantom na dziwną sytuację związaną z psem, który w nocy pilnował podwórka. Ogrodzenie posesji było bardzo solidne. Wykonane z metalowych prętów, a pies znany był ze swojej agresywności, bo już pokaleczył w przeszłości dwie osoby. Tymczasem sprawcy weszli na teren posesji bez problemu i podobnie wyszli z niej. A pies biegający po podwórku został uwiązany przez Irenę P. dopiero po przyjeździe milicjantów. Gdy po Pawła P. przyjechała karetka, psa prawdopodobnie nie było na podwórku. Prawdopodobnie, bo w szoku po napadzie Irena P. nie pamiętała, czy go widziała. W tamtym czasie milicjanci nie rozwiązali tej zagadki.
Bili i okradali
Penetracja najbliższej okolicy oraz rozpytania sąsiadów nie dały prawie nic. Prawie, bo z uzyskanych informacji wynikało, że bardzo podobny napad miał miejsce dwa miesiące wcześniej na mieszkańca pobliskiego Ż. Mężczyzna ten, jednak nie zgłosił niczego milicjantom, bo był znany z nielegalnego handlu alkoholem. Obawiał się, że zgłoszenie skieruje na niego uwagę mundurowych i nie dość, że niczego nie odzyska to jeszcze nie będzie mógł zarabiać handlując wódką. Milicjanci próbowali uzyskać od niego opis zdarzenia, ale zaprzeczał konsekwentnie, aby jakikolwiek napad miał miejsce. Funkcjonariusze, nieoficjalnie, dowiedzieli się jednak, że zamaskowanych sprawców było także czterech i też zaczęli od brutalnego pobicia gospodarza.
Milicjanci wiedzieli już, że w ich okolicy działa grupa dokonująca napadów na majętne osoby. Oprócz oficjalnego śledztwa, wszczęto rozpracowanie operacyjne pod kryptonimem „Bogacze” i podjęto intensywne działania w terenie. Oczywiście, opis i rysunki skradzionych złotych wyrobów trafiły do milicyjnych kartotek, ale nigdzie tymczasem „nie wypłynęły”.
Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa Wydanie Specjalne 4/2023 (tekst Dariusza Gizaka pt. Bili, zastraszali i okradali). Cały numer do kupienia TUTAJ.