Bogucin: kto okradł ogrodnika?

Czarna kartka z kalendarza: 25 lipca. 25 lipca 1988 roku nieznani sprawcy napadli i okradli Eugeniusza Makowieckiego, mieszkańca wsi Bogucin pod Poznaniem, właściciela wielu hektarów szklarni. Według autorów serialu dokumentalnego „Wielkie napady PRL” wartość łupu – liczona w cenach z 2005 roku – to około 20 milionów złotych.

Wiele wskazuje na to, że był to największych napad na osobę prywatną po drugiej wojnie światowej. Nie tylko w Wielkopolsce, ale w całym kraju. Szokuje nie tylko wysokość łupu, ale również okoliczności jego popełnienia. Aurę tajemniczości pogłębia fakt braku jakichkolwiek publikacji w prasie na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat o tym zdarzeniu. Bodaj jedynymi, którzy dotarli do ofiary w latach 90. byli dziennikarze „Expressu Wieczornego”: nieżyjący już Janusz Szostak i Tomasz Połeć. Potem rozmawiali ze świadkami.

Z ich relacji wynika, co najmniej trzy osoby, które ujawniły szczegóły napadu, poniosły śmierć  w tajemniczych okolicznościach. Śledztwo w sprawie napadu utknęło w martwym punkcie. Działo się tak dlatego, gdyż – według Makowieckiego – napad został przygotowany przez grupę składającą się z gangsterów oraz policjantów. Funkcjonariusze  ci – jego zdaniem – następnie prowadzili śledztwo w tej sprawie. Tym samym bardzo zależało im na umorzeniu śledztwa z powodu niewykrycia sprawców.

Bogucin: była noc, burza, błyskało się

Eugeniusz Makowiecki zajmował się hodowlą kwiatów i asparagusa. Podobno był jednym człowiekiem na świecie, który eksportuje tulipany do Holandii. W podpoznańskim Bogucinie, należące do niego szklarnie zajmowały kilkanaście hektarów. Jego bogactwo rzucało się w oczy i wielu kłuło. Choć zarabiał wielkie pieniądze, to nigdy nimi nie szastał. Mieszkał w wygodnej willi, urządzonej bez nadmiernego przepychu. O jego bogactwie i znajomościach krążyły legendy.

Zyski lokował w dolary, marki i złoto. Wszystko to trzymał w skrytce w jednej ze szklarni. W czwartek,  21 lipca 1988 roku, znaczną część majątku miał zawieźć do banku. Dla bezpieczeństwa miał tam pojechać z synem. Ten się spóźnił, przełożyli wyjazd na poniedziałek, 25 lipca. W nocy z niedzieli na poniedziałek doszło do napadu.

Eugeniusz Makowiecki po latach wspominał: – Była noc, burza, gdy do domu – po przecięciu krat w oknach – wtargnęło kilku napastników, uśpili mnie eterem, lecz kilkakrotnie, na krótko odzyskiwałem przytomność, co pozwoliło mi rozpoznać niektórych napastników. Byli to m.in. Janusz S. oraz  T.J., ówczesny kierownik sekcji kryminalnej Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Poznaniu. Tego ostatniego rozpoznałem jednak dopiero później, gdy przychodził do mnie jako prowadzący śledztwo w tej sprawie. Ma bardzo charakterystyczny chód i budowę ciała. Tamtej nocy widziałem go odchodzącego z łupem od sejfu.

Bandyci zabrali 200 tysięcy dolarów, 10 tysięcy marek niemieckich, 36 złotych dwudziestodolarówek, 30 złotych monet dwudziestomarkowych i wiele innych wyrobów ze złota. Fortuna trudna do wyobrażenia dla zwykłego śmiertelnika.

Eugeniusz Makowiecki i jego syn nie żyją.  Sprawców napadu i łupu nigdy nie odnaleziono.

Gang Rosenthala: największy napad na bank w Rumunii. Czytaj TUTAJ.

Zdjęcie ilustracyjne. Fot. pixabay.com