Bohdan Bohdanowicz – skazany na śmierć

Bohdan Bohdanowicz.Tu życie płynęło inaczej, odmiennie niż na lądzie. Na pozór pomieszane, przecinające się wzajemnie dróżki, porozrzucane składowiska towarów doskonale rozpoznane przez pracowników portu, którzy pytani przez zagubionych zagranicznych marynarzy o miejsce postoju statku, nie wzruszali ramionami, tylko potrafili wskazać, kiepsko oświetloną drogę dojścia do statku.

Jesienny wiatr huśtał lampą zawieszoną nad kolejowymi torami. Strażniczka z posterunku nr 2 przy szwedzkim promie, Janina P., usiłowała chronić się przed zacinającym deszczem, naciągając kaptur kurtki na głowę. Nie usłyszała kroków za sobą, nie spodziewała się najgorszego.

Po uderzeniu w tył głowy krzyknęła z bólu, po drugim upadła twarzą do ziemi.

Napastnik przez chwilę wyciągał spod leżącej pas, do którego przytwierdzona była kabura z pistoletem i magazynkiem. Następnie przeskoczył przez jedną, drugą szynę i zniknął w krzakach. Na nic zdały się okrzyki wopistów wzywające do zatrzymania.

Przejeżdżający motocyklista znalazł zakrwawioną kobietę. Wezwani milicjanci odnaleźli metalową rurkę, tak zwaną gazrurkę, długości 45 cm, o średnicy 33 mm i grubości ściany 3 mm. Najprawdopodobniej to było narzędzie zbrodni.

Jeszcze tego samego dnia do wszystkich jednostek Milicji Obywatelskiej rozesłano komunikat. „Czwartego listopada 1970 roku, w wyniku napadu na strażniczkę portu w Świnoujściu zrabowano pistolet PW, kaliber 7,62 o numerze H 10791 wraz z magazynkiem zawierającym 8 naboi”.

Nie ulegało wątpliwości, że celem sprawcy bądź sprawców było zdobycie broni, którą wykorzystają w tylko sobie znanym celu. Sytuacja stała się niebezpieczna.

Zgodnie z procedurą zarządzono blokadę miasta, kryminalni wywołali spotkania z tajnymi współpracownikami, dzielnicowi wyruszyli w teren. Pojawiły się patrole na trasach łączących  Świnoujście z Dziwnowem, Kasiborem i Wolinem, kontrolowano przystanie promowe. Ostrzeżono kapitanów statków, kutrów, łodzi o możliwości wtargnięcia uzbrojonego mężczyzny na pokład. Przeczesywano hotele, domy wczasowe, kwatery prywatne. Uczulono taksówkarzy, listonoszy, sprzedawców. Zachodziło podejrzenie usiłowania nielegalnego przekroczenia granicy lub próby porwania samolotu. Zdarzenia potoczyły się jednak inaczej niż przewidywano.

Kilka tygodni później

W piątkowy wieczór 29 stycznia 1971 roku, tuż po zliczeniu utargu, do sklepu spożywczego nr 220/4 Wojskowego Przedsiębiorstwa Handlowego przy ul. Nowomiejskiej w Giżycku wszedł mężczyzna. Kiedy klient zorientował się, że jest sam na sam ze sklepową, wyjął z kieszeni kurtki pistolet. Mierząc do ekspedientki polecił wydać pieniądze z kasy.

W tym czasie z zaplecza wyszedł mąż Emilii B. oraz dwóch jego znajomych, podoficerów Wojska Polskiego. Pierwszy z nich od razu domyślił się, co się dzieje. Niewiele się zastanawiając chwycił z półki konserwę rybną i rzucił nią w napastnika. Ten strzelił w sufit i wybiegł ze sklepu. Plutonowy Stanisław K. pobiegł za nim, gdy doganiał uciekającego usłyszał.

– Zostaw, bo trzepnę!

Nie zatrzymał się, gonił dalej. Padły dwa strzały, oba śmiertelne. Stanisław K. osunął się na chodnik, jeden pocisk ugodził go w klatkę piersiową na wysokości ósmego żebra, drugi w brzuch, powodując rozległe zmiany urazowe wątroby i prawej nerki, trzustki i jelita cienkiego połączone ze znacznym wykrwawieniem wewnętrznym. W następstwie tych obrażeń dzielny żołnierz, ojciec dwojga małych dzieci, wykrwawił się i umarł w drodze do szpitala. Kilka osób podbiegło do leżącego. Bandyta spokojnie oddalił się z miejsca zdarzenia.

Bohdan Bohdanowicz

We wtorek 2 lutego, na miejscowym cmentarzu „przy dźwiękach marsza żałobnego trumna odważnego żołnierza i wzorowego obywatela” – jak relacjonowała prasa – złożona została w alei zasłużonych. Minister Obrony Narodowej pośmiertnie awansował go do stopnia chorążego, przewodniczący Rady Państwa odznaczył Krzyżem Kawalerskim.

Oględziny przeprowadzone w sklepie, jak i na miejscu zabójstwa pozwoliły zabezpieczyć ślady linii papilarnych na sklepowej szafce, o którą opierał się napastnik, odnaleźć spłaszczony pocisk odbity od sufitu i ściany oraz dwie łuski pochodzące z pistoletu wojskowego kalibru 7,62 mm oraz pocisk, który przeszedł przez ciało zabitego żołnierza i utkwił w jego ubraniu. Z ziemi podniesiono i przekazano do badań metalowy guzik.

Ekspedientka Emilia B. oraz inni świadkowie opisali wygląd zamaskowanego bandyty. „Blondyn w wieku 25-27 lat, średniego wzrostu, bez kurtki, w samej koszulce”.

W komendzie odbyła się trwająca kilka godzin narada z udziałem przedstawicieli wszystkich służb milicyjnych oraz Wojskowej Służby Wewnętrznej. Rozdzielono zadania do wykonania w najbliższych dniach. Naczelników wydziałów: kryminalnego i dochodzeniowo-śledczego zobowiązano do opracowania szczegółowego planu czynności operacyjno-rozpoznawczych, które miały doprowadzić do sprawcy napadu na sklep przy ul. Nowomiejskiej oraz zabójstwa.

Dlaczego Bohdan Bohdanowicz został skazany na śmierć? Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa 1/2023 (tekst Jerzego Kirzyńskiego pt. Zostaw, bo trzepnę). Cały numer do kupienia TUTAJ.