Bombowa akcja rosyjskiego killera

Taki był początek historii, która co prawda doczekała się swego końca, ale skazany za to zabójstwo Rosjanin do dzisiaj nie przyznaje się do winy. Jeszcze 10 lat po tym zdarzeniu Sąd Najwyższy rozpoznawał apelację od prawomocnego wyroku, lecz bez pozytywnego skutku dla 66-letniego dziś Jurija. Nie udało się też przekonać Rzecznika Praw Obywatelskich do wznowienia procesu. Tymczasem już niedługo odsiadujący 25-letni wyrok więzienia w Barczewie skazaniec będzie mógł ubiegać się o warunkowe zwolnienie. Jeśli je otrzyma, być może zaciągnie się do armii Putina, by zdławić własną frustrację w wojnie przeciw Ukrainie. Jeśli ta wojna jeszcze będzie trwała.

Taka spekulacja jest uprawniona o tyle, że Jurij F. – bo to inicjał jego pierwszego nazwiska – służył kiedyś w wojsku jako komandos Specnazu. Jednak w czasie nocnego zamachu w Olsztynie był już związany ze światem przestępczym, co miały potwierdzić rosyjskie organy bezpieczeństwa, przypisując mu nawet kierowanie zbrodniczym gangiem, który zajmował się zabójstwami na zlecenie, wymuszaniem haraczy i porwaniami dla okupu. Oficjalnie jednak Rosjanin przedstawiał się jako pracownik socjalny merostwa z Kaliningradu, czyli dawnego Królewca.

Gdy w latach 2013-2014 siedział – po raz drugi – na ławie oskarżonych olsztyńskiego Sądu Okręgowego, nikt by nie powiedział, że to ruski killer, zamiennie zwany cynglem. Na niewzruszonej twarzy nie można było dostrzec nawet śladu emocji. Gładko uczesane ciemne włosy, okulary na nosie, lekko wydęte usta, czujne spojrzenie, stalowa kurtka z czarnymi wypustkami, a pod spodem biała koszulka bez kołnierzyka – całość sprawiała wrażenie, jakby sądzony był zamożny biznesmen, nie gangster. Na dodatek nie całkiem Rosjanin, bo jego matka była Polką pochodzącą ze Szczypiorna pod Kaliszem, miasteczka znanego m.in. z obozu jenieckiego, gdzie w 1914 roku przetrzymywano żołnierzy Legionów Polskich.

Zapewne w wyniku zsyłki jej rodziny na wschód, Teresa znalazła się „na nieludzkiej ziemi”, gdzie z czasem przyjęła imię Tatiana. I zapewne wyszła za rodowitego Kazacha, przyjmując jego nazwisko. Niemniej jej urodzony w Związku Radzieckim syn Jurij, rocznik 1969, całkiem nieźle posługiwał się – oprócz rosyjskiego – także językiem polskim. Po ukończeniu szkoły średniej odbywał służbę wojskową (Specnaz), lecz po pół roku  został z niej zwolniony, po zdiagnozowaniu u niego psychopatii. Ale nie załamał się; gdy zdjął mundur, zaczął studia na AWF w Kazachstanie – tak zapisano w aktach sądowych, choć mogła to być inna uczelnia z kierunkiem sportowym. Podobno nawet ją ukończył.

Pewne jest natomiast, że w latach 1983-1994 Jurij F. był żonaty i z tego związku urodził mu się syn Marek. Ale tuż przed rozwodem przyjechał do Polski, z zamiarem osiedlenia się w rodzinnym kraju swej matki na stałe, konkretnie w Sopocie. Pracował tam w handlu, a w 1995 roku ożenił z Barbarą K., od której przyjął swe drugie nazwisko. Z nią również miał syna – Dawida.

Starał się o kartę stałego pobytu w Polsce, ale chyba nie miał w Trójmieście czystej kartoteki kryminalnej, skoro w październiku 1996 roku wojewoda gdański wydał decyzję o jego wydaleniu, uznając, że jego pobyt na terytorium RP „stwarza zagrożenie dla bezpieczeństwa i porządku publicznego”. Jednak po deportacji niedługo wytrzymał w Rosji, bo jeszcze w tym samym roku wrócił do Polski i zamieszkał w Gdyni, gdzie żył w konkubinacie z niewiastą o imieniu Dorota, z którą doczekał się trzeciego syna – Borysa. Z oficjalną żoną rozstał się pod koniec wieku.

Mieszkając na Wybrzeżu, poruszał się po północnej Polsce, zaglądając także do Olsztyna, gdzie przybywał kilka razy, jak potem ustaliła policja. Miał też kontakty ze światkiem przestępczym Warmii i Mazur, a przynajmniej z jednym przedstawicielem tego środowiska. Jak jednak doszło do przyjęcia przez Jurija zlecenia na zabójstwo współwłaściciela agencji towarzyskiej „Massimo”, tego ani organom ścigania, ani sądowi nie udało się dokładnie ustalić.

Faktem jest, że w tym czasie, czyli w końcówce XX wieku, trwała w Olsztynie wojna gangów. I to nie potyczki podwórkowe niegrzecznych chłopców, ale prawdziwa wojna o wpływy, wojna na śmierć i życie. Zaledwie dwa tygodnie przed egzekucją przy ulicy Małeckiego, na progu agencji towarzyskiej „Czar Tygrysicy” od dwóch strzałów zginął jej właściciel. W środku miasta, kilkaset metrów od ratusza. A już dwa dni po egzekucji na Zatorzu znaleziono obciętą głowę mężczyzny w pobliskim jeziorze Pluszne (choć był to rezultat porachunków grup przestępczych z Suwałk). Potem dochodziło do mniejszych i większych zamachów, w tym wysadzenia w powietrze gangstera o ksywce Lenin, a także porwań dla okupu w samym Olsztynie, co z dzisiejszego punktu widzenia wydaje się nieprawdopodobne.

Walka o wpływy toczyła się na różnych polach, ale zawsze chodziło o pieniądze. Czy to był towar z napadów na tiry przewożące papierosy, czy handel narkotykami albo dochody z usług erotycznych, wszędzie były duże zyski i chętni do ich przejęcia. Grupy przestępcze tworzyły się spośród kolegów z osiedla albo z bywalców siłowni, gdzie łatwo było zwerbować „żołnierzy”, którzy wyrażali gotowość popełnienia przestępstwa za określoną gratyfikację. Na czele lokalnych gangów stawali zwykle inteligentni przestępcy, nieraz z dobrych domów, a jeśli nawiązali kontakty z „Pruszkowem” lub „Wołominem”, ich pozycja w środowisku rosła. Ale stawała się też solą w oku dla konkurencji, która starała się albo wchodzić z nimi w układ, albo próbowała wyeliminować ich z przestępczego rynku.

Do takich dobrze prosperujących ludzi interesu należeli bracia-bliźniacy Andrzej i Jarosław R., zwani „Orzełkami”. Na położonym z dala od centrum miasta osiedlu Zielona Górka prowadzili znaną, także wśród miejscowej elity, agencję towarzyską „Massimo”, a ponadto zajmowali się ciemnymi interesami, o czym wiedziały organy ścigania, ale dłuższy czas nie zdołały postawić im konkretnych zarzutów. Z pewnością nie miało to znaczenia, że byli synami milicjanta, który mógł mieć wpływy, ale w PRL.

Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa 5/2025 (tekst Marka Książka pt. Bombowa akcja rosyjskiego killera). Cały numer do kupienia TUTAJ.