Bracia atakują. Poznaj bandytów z jednej matki

28 października 2011 roku. Parking przy Kuhsee, w okolicach bawarskiego Augsburga. Sportowy motocykl Hondy z przewieszonym workiem marynarskim. W nim dwa kałasznikowy i dwa pistolety FEG kaliber 9mm. Gdzie z taką armadą zamierzali uderzyć bracia Rudolf i Raimund? Tego prawdopodobnie już nigdy się nie dowiemy, gdyż na ich drodze stanął patrol policji.

Rudolf Rebarczyk urodził się w 1955 roku w Niemodlinie, na Górnym Śląsku. W połowie lat 60., wraz z rodziną, przeprowadził się w głąb Niemiec, do Augsburga. Tam wyuczył się zawodu mechanika samochodowego. Na początku lat 70-tych miał problemy ze znalezieniem stałej pracy. Poznał Jovana S., z którym łączyła go pasja do samochodów i broni, co zaowocowało pierwszym oskarżeniem o nielegalne posiadanie już w wieku 17 lat.

Jego kryminalne początki to kradzieże sklepowe i rozbijanie automatów z gumą do żucia. W 1974 roku wraz z Jovanem S.i bratem Rajmundem dokonali serii włamań do jubilerów. Wybijali młotkiem szyby wystawowe i kradnąc co cenniejsze przedmioty z wystaw. W końcu zostali schwytani i oskarżeni, ale odpowiadali z wolnej stopy. Prokuratura potraktowała ich łagodniej ze względu na młody wiek. Jednak wkrótce pobłażanie miało się skończyć.

***

5 marca 1975 roku Rudolf Rebarczyk wraz z Jovanem S. włamali się do warsztatu samochodowego, w którym ten pierwszy odbywał praktyki jako mechanik i ukradli należące do właściciela BMW. Skradzionym pojazdem udali się do Landsberg i tam napadli na koszary wojskowe. Grożąc bronią odebrali dowódcy straży jego służbowy pistolet. Następnie z zamiarem obrabowania stacji benzynowej wrócili do Augsburga. Plany rychło spaliły na panewce.

Na autostradzie skończyło im się paliwo i unieruchomionym pojazdem zainteresował się patrol policji. Funkcjonariusze byli już zaalarmowani o napadzie na koszary i znali rysopisy sprawców. Kiedy zbliżali się do samochodu, wysiadł z niego Rudolf i natychmiast otworzył ogień do policjantów. Młodzi przestępcy rzucili się do ucieczki. Rudi ukrył się w koszu na śmieci, ale jeszcze tej samej nocy go schwytano. W wyniku strzelaniny zginął 31-letni policjant Bernd-Dieter Kraus. W lipcu 1976 roku w wieku 19 lat Rudolf Rebarczyk został skazany za zamordowanie funkcjonariusza policji na podwójne dożywocie. Jak to zatem możliwe, że 35 lat później znalazł się na parkingu przy Kuhsee?

Przykładny mąż

Gdy brata osadzono w więzieniu w Straubing, Raimund postanowił zmienić swoje życie i odciąć się od kryminalnej przeszłości. Rozpoczął pracę jako rzeźnik, ożenił się, a wkrótce przyszła na świat córka Erika. By nie być kojarzonym z mordercą policjanta, przejął nazwisko Mayr po żonie. Z biegiem lat jego policyjna kartoteka została wymazana i zaczął wieść spokojne, uczciwe życie. Do czasu.

Kiedy w 1990 roku Rudolf uczestniczył w buncie więźniów i na jaw wyszły jego powiązania z organizacją terrorystyczną „Frakcja Czerwonej Armii”. Wydawało się, że szanse na warunkowe skrócenie wyroku spadły do zera. Jednak na skutek wniesionego oskarżenia przeciwko strażnikom o brutalne traktowanie i grożenie mu nawet śmiercią, został przeniesiony do zakładu karnego w Bruchsal, skąd w 1995 roku został warunkowo zwolniony. Od tej pory bracia byli znów nierozłączni i spędzali ze sobą dużo czasu. Długo udawało im się nie wchodzić w konflikt z prawem. Do 6 lutego 2002 roku. Wtedy to żona Raimunda Mayra zorientowała się, że cały czas była oszukiwana i jej małżonek odgrywał tylko rolę przykładnego obywatela i ojca. Skończyło się rozwodem. Starszy z braci poczuł w końcu, że już nic go nie ograniczało, a jego miejsce było u boku Rudolfa. Zawsze powtarzał, że najbardziej kochał swojego brata, a dopiero w następnej kolejności żonę i córkę.

Seria napadów, czyli bracia w natarciu

Pierwszy z napadów, jaki im przypisuje bawarska policja, miał miejsce w Ingolstadt, 6 lutego 2002 roku. Bracia, z jeszcze jednym mężczyzną, zaatakowali konwój firmy transportującej cenne przedmioty. Konwojentowi przystawiono do głowy pistolet maszynowy Uzi i zrabowano gotówkę, waluty obce i karty telefoniczne o łącznej wartości 320 tysięcy euro. W 2004 roku w Augsburgu posługując się skradzionym fordem mondeo napadli na kolejny konwój, zabrali pracownikom broń i ukradli 212 tysięcy euro w gotówce. Cała trójka sprawców pozostawała na tamten moment dla policji niezidentyfikowana.

Na tyle sprytnie zacierali za sobą ślady, że samochód użyty do tego napadu odnaleziono dopiero w lipcu 2020 roku. Wówczas to, jeden z kuracjuszy – w okolicach miejscowości Oberstimm – zauważył na dnie stawu wrak niebieskiego forda. Policja potwierdziła, iż tego pojazdu użyto do napadu w 2004 roku. Podobnym schematem przestępcy posłużyli się podczas napadów na konwoje w 2008 i 2011 roku. Dla policji sprawcy tych napadów pozostawali nieuchwytni. Jednak każda dobra passa kiedyś się kończy…

Chcesz poznać historię braci? Sięgnij po Detektywa 4/2021 (tekst Konrada Szymalaka pt. “Skazany na dożywocie”). Do kupienia TUTAJ.