Bracia Kowalczykowie: najwięksi „terroryści” PRL-u

6 października 1971 roku,  czterdzieści minut po północy, wyleciała w powietrze aula Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu. Do wybuchu doszło w przeddzień zapowiadanych uroczystości z okazji Dnia Milicjanta. Sprawcami okazali się bracia Kowalczykowie. To oni stoją za największym aktem terroru w Polsce Ludowej. Na szczęście – zgodnie z ich planami – nikt nie zginął. Bracia Kowalczykowie chcieli przez swój zamach pokazać sprzeciw wobec działań władz PRL.

6 października 1971 roku o godz. 0:40 ogromny huk wstrząsnął okolicami Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu. Okazało się, ze w powietrze wyleciała aula WSP, na której miała odbyć się doroczna uroczystość z okazji święta Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa. To był jeden z największych aktów terroru w Polsce Ludowej.

W trakcie milicyjnej akademii mieli zostać odznaczeni m.in. funkcjonariusze, którzy brali udział w krwawej masakrze robotników w wydarzeniach Grudnia ’70 na Wybrzeżu. Jedną z odznaczonych osób miał być podpułkownik Julian Urantówka, komendant wojewódzki MO w Opolu, który kilka miesięcy wcześniej pełnił tę funkcję w Szczecinie. Zginęło tam 16 protestujących.

Wybuch doszczętnie zniszczył aulę. Zawalił się jej dach i zapadła się podłoga. Straty szacowano na kwotę 4 milionów ówczesnych złotych. Uroczystość się nie odbyła. Warto podkreślić, że do eksplozji doszło w czasie, kiedy na auli, ani w pobliżu nikogo nie było, wiec nikt nie został ranny. Zamach miał polegać wyłącznie na symbolicznym zniszczeniu ważnego dla władz obiektu.

Natychmiast nałożono blokadę informacyjną na wiadomość o zamachu, nie dopuszczając, by rozeszła się szerokim echem po kraju i na świecie. O sprawie zdawkowo informowały jedynie lokalne gazety.

Bracia Kowalczykowie: po co ta akcja?

Służby przez wiele tygodni szukały sprawcy zamachu. Jedynym tropem, który mieli śledczy, był pozostawiony przewód, za pomocą którego zdetonowano ładunek trotylu. Przewód prowadził do pomieszczeń warsztatowych Katedry Fizyki WSP. Z tego względu podejrzewano przede wszystkim obecnych i byłych pracowników uczelni lub jej studentów.

W toku śledztwa przesłuchano blisko 600 osób. W ramach operacji o kryptonimie „Mrowisko” SB zorganizowała siatkę tajnych współpracowników. Śledczy zaczęli interesować się również Jerzym Kowalczykiem, który był pracownikiem technicznym Katedry Fizyki WSP. Pierwszy raz przesłuchano go 27 października. Potem na celowniku śledczych znalazł się jego brat.

Bracia Kowalczykowie pochodzili ze wsi pod Wyszkowem. W młodości byli świadkami represji władzy ludowej przeciw ”wrogom ustroju”. To ukształtowało ich pogląd na PRL. Jako dorośli ludzie myśleli nad sposobem, w jaki mogliby powiedzieć ”nie” komunistycznemu reżimowi. Zdecydowali się na akcję w auli opolskiej WSP.

– To było miejsce, gdzie odbywały się zebrania aktywu partyjnego, konferencje wszystkich szczebli, akademie ku czci milicji, wiece, na których potępiano i wyzywano od warchołów studentów z marca ’68 r. – opowiadał Ryszard Kowalczyk. – Pomyśleliśmy z bratem, że byłoby dobrze jakiś materiał wybuchowy o niewielkiej sile rażenia otoczyć farbą, sadzą i by taka petarda nie wyrządzając nikomu szkody wybuchła z podłogi czy sufitu, żeby ogłuszyć, ośmieszyć.

Krwawa pacyfikacja protestu stoczniowców w grudniu 1970 r. zmieniła te plany. Kiedy w październiku następnego roku miała odbyć się w auli akademia ku czci milicjantów i zomowców z Opola, którzy brali udział w grudniowej masakrze, Jerzy Kowalczyk, sam, podłożył ładunki wybuchowe, zrobione z zebranych pod Wyszkowem niewybuchów. Zdetonował je w nocy, kiedy ani w auli, ani w jej okolicy nie było ludzi.

Surowa Temida

Braci Kowalczyków aresztowano 29 lutego 1972 roku. Jerzemu postawiono zarzut bezpośredniego przeprowadzenia aktu terroru, Ryszarda obwiniono o udzielnie pomocy bratu w przygotowaniu bomby. Jednocześnie rozpoczęto akcję propagandową wymierzoną w braci, których przedstawiano jako bandytów lub terrorystów chcących uśmiercić jak największą liczbę ludzi.

28 sierpnia 1972 roku w Sądzie Wojewódzkim w Opolu rozpoczął się proces obu braci. Prokuratorzy zażądali dla nich kary śmierci. Po niespełna dwóch tygodniach – 8 września – wydano wyrok. Jerzy Kowalczyk został skazany na karę śmierci, a jego brat Ryszard – na 25 lat pozbawienia wolności. W grudniu 1972 roku wyroki zostały utrzymane w mocy przez Sąd Najwyższy.

Werdykt sądu wywołał protesty niezależnej opinii publicznej w Polsce i w krajach zachodnich. 6 tysięcy Polaków podpisało się pod apelem o złagodzenia kar dla braci. W styczniu 1973 roku komunistyczne władze zmieniły wyrok na Jerzego Kowalczyka, skazując go – podobnie jak jego brata – na 25 lat więzienia. Wyszli warunkowo na wolność w pierwszej połowie lat 80., Ryszard – w 1983 roku, Jerzy – w 1985.

Działania podejmowane w latach 90. zmierzające do uruchomienia procedury kasacyjnej nie powiodły się. W 1991 roku, z inicjatywy prezydenta Lecha Wałęsy, skazanie Ryszarda Kowalczyka uległo zatarciu, przez co – w świetle polskiego prawa – stał się on osobą niekaraną.

W 2016 roku w sali w opolskim Urzędzie Wojewódzkim nadano imię Jerzego i Ryszarda Kowalczyków. Braci odznaczono Krzyżami Kawalerskimi Orderu Odrodzenia Polski.

Na zdjęciu: Ryszard Kowalczyk (pośrodku) i jego brat Jerzy (z lewej) podczas odsłonięcia tablicy pamiątkowej w Gdańsku, 18 grudnia 2010 roku. Fot. Pomuchelskopp – Praca własna, CC BY 3.0, https://commons.wikimedia.org

Źródło: polskieradio.pl, doxa.fm., uwaga.tvn.pl