Budda zatrzymany. Youtuber ma kłopoty?

Budda to Budda to jeden z czołowych polskich influencerów, który w internecie działa od kilku lat. Związany jest przede wszystkim z branżą motoryzacyjną, ale głośno było o nim także za sprawą wielkich loterii i akcji charytatywnych. W styczniu tego roku Labudda zorganizował loterię, w której do wygrania było siedem drogich aut i sporo innych nagród rzeczowych. Pobiła ona rekordy popularności w polskim internecie. W momencie największej oglądalności śledziło ją ponad 700 tysięcy internautów.

Jak poinformował dziennikarz Radia Kraków, Patryk Kubiak, Centralne Biuro Śledcze Policji zatrzymało youtubera Buddę i zabezpieczyło jego majątek.

Budda to jeden z najpopularniejszych polskich influencerów. W ostatnią niedzielę zakończył (przynajmniej tymczasowo) swoją działalność w sieci – zgodnie z zapowiedziami. Jak twierdził, środowisko internetowe zaczęło źle na niego wpływać i nie czuje się w nim najlepiej. Żegnając się z rzeszą widzów, zorganizował kolejną loterię, w której wygrać można było, jakżeby inaczej, luksusowe auta o łącznej wartości 8 mln zł.

Informacje o zatrzymaniu Buddy są nieoficjalne. Patryk Kubiak podzielił się nimi w serwisie X (dawniej Twitter), pisząc, iż youtuber został ujęty wraz z kilkoma innymi osobami i doszło do zabezpieczenia jego majątku. Informację nieoficjalnie potwierdzają źródła w policji; CBŚP wciąż nie wydało oświadczenia w tej sprawie.

Media przypominają, że Budda ma na koncie kilka afer – m.in te z MGP Garage, ustawianie loterii, oszustwa i promowanie nieodpowiedzialnej jazdy. Nie znamy jednak kontekstu wspomnianego zatrzymania i nie wiemy jeszcze, jaki może być jego powód.

Budda – czyli Kamil Labudda – urodził się w 1999 roku. W mediach tworzy content motoryzacyjno-samochodowy. Budda znany był z hojnej ręki i spektakularnych akcji pomocy. W trakcie ostatniego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, w przebraniu, wrzucił do WOŚP-owej puszki 100 tys. zł! Taką samą kwotę zostawił w metalowej skrzynce podrzuconej przed drzwi domu dziecka na Podkarpaciu.

Przed wakacjami informowaliśmy, że strażakom z OSP Pszczyna dał w prezencie nowego quada. Dlaczego akurat pszczyńskim strażakom? Na działce zlokalizowanej na osiedlu Polne Domy miała bowiem powstać siedziba jego firmy. W trakcie przekazania quada druhom, w obecności burmistrza Pszczyny youtuber zdradził, że ma zamiar w niej zatrudnić kilkadziesiąt osób.

Budda wyznał niedawno, że jest ofiarą szantażu. Influencer w związku z sukcesem stał się łakomym kąskiem dla wyłudzaczy. Niedawno opublikował filmik, w którym wyznał, że jest szantażowany.

– Przez ostatni czas bardzo wielu ludzi, których miałem za kumpli, ziomów, wbiło mi kosę w plecy – mówił w maju  przed kamera. 25-latek wyjawił, że przestępcy grozili mu publikacją materiałów, które miałyby zniszczyć jego karierę. Jak się okazuje, policja zatrzymała już jednego z szantażystów.

Choć od materiału Buddy minęło zaledwie kilka dni, youtuber poinformował już za pośrednictwem Instagrama, że są efekty działania policji. „Są dowody, zeznania – jest areszt. Podziękowania i gratulacje ode mnie dla Policjantów z KP IV w Warszawie. Dobra robota” – napisał Budda. Youtuber załączył też fragment oświadczenia policji. Dowiadujemy się z niego, co grozi zatrzymanemu mężczyźnie.

Policjanci z Woli zatrzymali mężczyznę podejrzanego o przestępstwo dotyczące zmuszania do określonego zachowania. Ze wstępnych informacji wynika, że sprawca zmuszał pokrzywdzonego do zapłaty pieniędzy pod groźbą rozpowszechnienia filmu w Internecie, który miał go zniesławić. Po zgromadzeniu materiału dowodowego podejrzany usłyszał zarzut karny i decyzją sądu został tymczasowo aresztowany na dwa miesiące (…). Za to przestępstwo grozi kara do trzech lat pozbawienia wolności

Filmik Buddy pod tytułem „Jestem szantażowany” zdobył prawie dwa miliony wyświetleń w zaledwie trzy dni. W materiale youtuber zdobył się na osobiste wyznanie. – Przez te wszystkie lata zostałem oszukany przez większe i mniejsze firmy, bardziej i mniej rozpoznawalne osoby. Zostałem oszukany dziesiątki razy i dysponowałem dowodami, które po wstawieniu w tytuł czy miniaturę dawałaby mi miliony wyświetleń. Zawsze uważałem, że to są moje prywatne konflikty i nie będę ich traktował jako maszynkę do robienia zasięgów, tylko indywidualną lekcję – mówił.

źródlo: eska.pl, spidersweb.pl

Fot. pixabay.com