„Chłopiec z pudełka” wreszcie ma imię

Makabryczna zagadka, znana w Stanach Zjednoczonych jako „chłopiec z pudełka”, została częściowo rozwiązana. Po 65 latach amerykańska policja zidentyfikowała szczątki chłopca, którego ciało znaleziono w pudle nieopodal wysypiska śmieci.

W ostatnim dniu listopada 2022 roku, po południu, filadelfijska policja wydała oświadczenie, w którym  stwierdziła, że ​​DNA i informacje genealogiczne doprowadziły do ​​pozytywnej identyfikacji „Chłopca w pudełku i poinformują o aktualizacji sprawy już w przyszłym tygodniu.

Według CBS News , pracownicy cmentarza Ivy Hill, gdzie szczątki chłopca spoczęły pod nagrobkiem z napisem „America’s Unknown Child”, zapłakali, gdy usłyszeli, że jego prawdziwe imię będzie znane po raz pierwszy od ponad sześciu dekad.

Kapitan policji w Filadelfii, Jason Smith, powiedział w środę NBC Philadelphia , że ​​ nie może ujawnić  tożsamości chłopca przed konferencją prasową w przyszłym tygodniu. Ujawnił, że wytężone prace nad ustaleniem jego tożsamości trwały od kilkunastu miesięcy. Sukces był możliwy dzięki najnowszym osiągnięciom techniki.

To jedna z najgłośniejszych nierozwiązanych spraw kryminalnych w Stanach Zjednoczonych XX wieku. W 1957 roku dokonano odkrycia, które zszokowało Filadelfię – największe pod względem liczby ludności miasto w Pensylwanii. nieopodal wysypiska śmieci ujawniono nagie zwłoki kilkuletniego dziecka. Przez kilkadziesiąt lat detektywi bezskutecznie próbowali zidentyfikować ofiarę, którą media nazwały „Chłopcem z pudełka”. Pomimo upływu lat i rozwoju techniki makabryczna zbrodnia była nierozwiązana. Z doniesień zza oceanu wynika, że za kilka dni może ona jednak znaleźć finał.

Chłopiec z pudełka: jak to się zaczęło

Ta bardzo tajemnicza historia, miała swój początek w poniedziałek, 25 lutego 1957 roku. Tamtego dnia policja w Filadelfii otrzymała zgłoszenie o znalezieniu  na peryferiach miasta, kilka metrów od lokalnej Sasquehanna Road, w kartonowym pudełku zwłok kilkuletniego dziecka. Wysłany patrol policji we wskazanym miejscu, na dzikim wysypisku śmieci, wśród nikomu niepotrzebnych już przedmiotów, ujawnił sporych wielkości karton leżący na boku w plątaninie zarośli. W środku znajdowało się nagie ciało dziecka, częściowo owinięte w kraciasty koc.

Jak się szybko okazało, zwłoki dwa dni wcześniej odkrył miejscowy student Frederick J. Benonis. Mężczyzna początkowo nie powiadomił o tym policji, bowiem był już notowany przez organy ścigania za podglądanie nieletnich. Obawiał się, że policja zarzuci mu zabójstwo, a on nie będzie w stanie wybronić się przed tym oskarżeniem.

– Kiedy zobaczyłem lekko uchylone pudełko, pomyślałem, że to wyrzucona na śmietnik lalka – powiedział potem policjantom. – Kiedy podszedłem bliżej, nie miałem już żadnych wątpliwości, że to mały człowiek. Byłem przerażony, nie wiedziałem, co robić.

Okrutne zabójstwo

Według ustaleń śledczych zamordowany chłopiec miał od 4 do 6 lat. Miał jasne włosy i niebieskie oczy, był niskiego wzrostu jak na swój wiek, co później tłumaczono chronicznym niedożywieniem (najprawdopodobniej malec pochodził z ubogiej rodziny).

Wargi były wysuszone i zakrwawione, a on sam był tak bardzo wychudzony, że przez skórę widać było żebra! Ze względu na mroźną zimę lekarze nie byli w stanie ustalić dokładnego czasu śmierci. Mogło do niej dojść zarówno przez kilkoma dniami, jak i przed kilkoma tygodniami!

Sekcja zwłok ujawniła na jego ciele kilka charakterystycznych znaków po przebytych operacjach: dwa na klatce piersiowej, jeden na wysokości kostki oraz w okolicach pachwiny. Bezpośrednią przyczyną zgonu był silny cios w głowę, jednak oprócz niego na całym ciele ujawniono wiele siniaków i zadrapań. Prawdopodobnie chłopczyk cierpiał na chorobę oczu.

Śledczy ustalili, że zamordowany mógł przejść kilka operacji oraz transfuzję krwi. Skóra na prawej ręce chłopca oraz na podeszwach stóp była pomarszczona, co wskazywało na to, że denat prawdopodobnie tuż przed śmiercią albo zaraz po śmierci był trzymany w wodzie.

 Tuż przed śmiercią albo bezpośrednio po niej, ktoś obciął mu paznokcie i ostrzygł włosy. „Fryzjer” bardzo się spieszył. Jego celem było prawdopodobnie utrudnienie identyfikacji dziecka. Denat miał także w charakterystyczny sposób wyregulowane brwi, czego raczej nie robi się u kilkuletnich dzieci. W przełyku znajdowała się niezidentyfikowana ciemna ciecz, bardzo możliwe, że była to pozostałość po wymiotach.

Chłopiec z pudełka: śledztwo

rozpoczęło się żmudne policyjne śledztwo. Jednym z najbardziej zdeterminowanych w wyjaśnieniu sprawy śledczych był Remington Bristow, który poświęcił 36 lat swojego życia na znalezienie sprawców mordu. Poszukiwał ich na własną rękę, także w czasie wolnym, przeznaczając na to własne pieniądze. W pewnym momencie udał się nawet do jasnowidza z prośbą o wskazanie drogi poszukiwań. Wszystko na nic!

Początkowo śledczy byli przekonani, że odnalezienie rodziców chłopczyka, jak również sprawców zabójstwa, to tylko kwestia czasu. Mieli nadzieję, że lada dzień ktoś zgłosi zaginięcie dziecka i bez problemu poznają jego tożsamość. Mijały dni, potem tygodnie, jednak pomimo rozgłosu w lokalnych mediach, nie wpłynęła żadna znacząca informacja. Miejsce znalezienia zwłok było kilkakrotnie przeczesywane przez 270 kadetów z miejscowej akademii policyjnej. W okolicy znaleziono jedynie niebieską sztruksową czapkę dorosłego mężczyzny, dziecięcy szalik oraz męską białą chusteczkę z wyhaftowaną literą „G”. Nigdy nie dowiedziono, by przedmioty te miały związek z zagadkowym zabójstwem.

W tym samym czasie inna grupa śledczych analizowała przedmioty znalezione przy zamordowanym chłopczyku. Karton, w którym znajdowały się zwłoki, był opakowaniem po dziecięcej kołysce. Ustalono, w jakim czasie towar mógł zostać kupiony, a nawet z jakiego sklepu pochodził (J.C. Penney Co.). Nie prowadzono tam jednak ewidencji klientów, nie było więc możliwości sprawdzenia, kto kupił kołyskę.

Dzięki wysiłkom policji udało się dotrzeć do ośmiu osób, które nabyły kołyskę w tym właśnie sklepie, ale wszystkie one twierdziły, że pudła albo wyrzuciły do śmieci, albo też nadal trzymają je w domu. Czterech dalszych nabywców takiej samej kołyski nigdy nie udało się odnaleźć.

Na powierzchni kartonu nie znaleziono żadnych odcisków palców. Śledztwo wróciło do punktu wyjścia. Podobnie nie na wiele zdało się tropienie śladów koca, w jaki częściowo owinięty był zamordowany chłopiec. Popularny wzór, brak odcisków palców, pospolita tkanina. Koc mógł zostać kupiony w różnych częściach kraju, a nawet świata.

Chłopiec pudełka: szukała cała Ameryka

W miarę upływu czasu sprawa stała się głośna w całych Stanach Zjednoczonych. Policja robiła co w jej mocy, by ustalić sprawcę. W całym kraju rozwieszano setki tysięcy plakatów oraz rozdawano ulotki z krótkim opisem sprawy.

 Podobizna chłopca wisiała w witrynach sklepów. W niektórych stanach dołączono ją nawet do rachunków za gaz. Organizacja American Medical Association opublikowała bardzo dokładny, medyczny opis chłopca, w nadziei, że jakiś doktor gdzieś w Stanach Zjednoczonych przypomni sobie o małym pacjencie.

Tylko w pierwszym półroczu 1957 roku policja przesłuchała w tej sprawie kilka tysięcy osób. Śledczy posunęli się nawet do tego, że ubrali dziecko w popularne wówczas ubrania dziecięce, w takim stanie sfotografowali je i rozpowszechnili zdjęcia w nadziei, że taki obraz odświeży komuś pamięć.

 Żadnego efektu! Wydawało się niemożliwe, by nikt nie rozpoznał tego chłopca. Musiał przecież mieć rodziców/opiekunów, sąsiadów, towarzyszy zabaw. Pewnie nie raz był u lekarza, ktoś regularnie go badał, a nawet leczył. Wreszcie prokurator wydał zgodę na pochowanie zwłok dziecka, które przez kilka miesięcy leżały w miejscowej kostnicy.

Pogrzeb nieznanego chłopczyka odbył się 24 lipca 1957 roku. Wszystkie koszta pokryli policjanci prowadzący śledztwo. Oni też ufundowali okolicznościowy kamień, na którym wyryto słowa: „Niebiański Ojcze, pobłogosław tego Nieznanego Chłopca”. Oprócz tego znalazła się tam również data odnalezienia zwłok – 25 lutego 1957 roku.

Chłopiec z pudełka: znaki zapytania

Kim był nikomu nieznany „Chłopiec z pudełka”? Dlaczego nikt nigdy nie zgłosił jego zaginięcia? Jak umarł? Czy jego śmierć była tragicznym wypadkiem, czy okrutną zbrodnią popełnioną z premedytacją i wyrachowaniem? Kto go zabił i dlaczego?

W jaki sposób jego nagie, posiniaczone ciało umieszczono w tekturowym pudełku i porzucono w bezludnej okolicy, wśród śmieci, na północnych przedmieściach Filadelfii? Kim byli jego rodzice i dlaczego nie zgłosili się, by zidentyfikować ciało dziecka, a potem je pochować? Czy kiedykolwiek uda się ustalić tożsamość tego małego chłopca, czy też na zawsze pozostanie on „Nieznanym Dzieckiem Ameryki”?

Mnóstwo takich pytań nurtowało  od 65 lat nie tylko Amerykanów.

Hipotezy i domysły

Przez kilkadziesiąt lat śledztwa pojawiało się wiele hipotez co do tożsamości chłopca. Mógł być przybranym dzieckiem, które było maltretowane, a w końcu zamordowane. Możliwe, że był ofiarą handlu dziećmi i dlatego został porwany, może nawet sprzedany.

Niektórzy uważają, że dziecko mogło paść ofiarą lekarza przeprowadzającego eksperymenty medyczne. Mają o tym świadczyć blizny po operacjach. Inna teoria mówi o tym, że dziecko wychowywano jako dziewczynkę.

W kolejnej wersji śledczej „Chłopiec z pudełka” miał na imię Steven Craig Damman. Według śledczych zaginął w 1955 roku (2 lata przed odkryciem ciała w kartonie). Dziecko uprowadzono z hipermarketu. Szybko obalono tę wersję wydarzeń. Wskazany z imienia i nazwiska chłopiec rzeczywiście zaginął, jednakże nie mógł być tym, którego znaleziono przy filadelfijskiej drodze. „Chłopiec z pudełka” nie miał złamanej ani jednej kości. Lekarze potwierdzili, że nie doznał takiego urazu w całym swoim życiu. Natomiast Steven przed zaginięciem uległ wypadkowi i złamał rękę.

Chłopiec z pudełka: kolejny wątek

W połowie 1960 roku podejrzenia padły na zamieszkałą w pobliżu miejsca odnalezienia zwłok rodzinę Nicoretti, prowadzącą zastępczy dom dla sierot. Zanim jednak śledczy podjęli ten wątek, Nicoretti pospiesznie wyprowadzili się w – początkowo – nieznanym kierunku.

W miejscu ich zamieszkania znaleziono kołyskę, bardzo podobną do tej, w której kartonie znaleziono nieznajomego chłopca oraz koce, przypominające te znalezione przy dziecku.

 Policja dokładnie zbadała ten wątek, jednak nie znaleziono żadnych dowodów obciążających rodzinę Nicoretti. Koroner Remington Bristow, który w 1960 roku poszukiwał w ich domu śladów zbrodni, stwierdził, że dziecko mogła urodzić pasierbica właściciela i głowy rodziny zastępczej, ale nie miał na to twardych dowodów. 

A czas płynie

Z biegiem czasu pojawiały się kolejne, niekiedy nieprawdopodobne wersje zdarzeń.

Pewien pilot z Nowego Jorku przekonywał, że dziecko jest jego porwanym synem, co okazało się kompletnym nieporozumieniem.

Nastolatek z Filadelfii dostrzegł w zamordowanym chłopcu podobieństwo do swojego brata, ale to też nie miało nic wspólnego z prawdą.

Kobieta z miasta Lancaster przypuszczała, że zamordowany może być jej synem, nad którym opiekę miał sprawować jego ojciec (była z nim rozwiedziona). Ta hipoteza również nie znalazła potwierdzenia.

Podobne fiasko przyniosła teoria o tym, że chłopiec został przywieziony do Stanów Zjednoczonych przez węgierskich imigrantów. Odszukanie Madziarów zajęło kilka tygodni, ale ich syn, nieco podobny do ofiary mordu, bawił się cały i zdrowy na podwórku.

Chłopiec z pudełka: Nieznane dziecko Ameryki

Kolejna znacząca szansa na wyjaśnienie tej sprawy pojawiła się w 1998 roku. Wtedy dokonano ekshumacji zamordowanego w 1957 roku chłopczyka w celu pobrania próbek do analizy DNA. Materiał genetyczny pobrano z zęba ofiary, ale jego porównanie z policyjną bazą DNA nie dało żadnych wyników.

Wszystko z powodu zbyt małej ilości materiału biologicznego, który na dodatek był niskiej jakości. Ponowny pogrzeb dziecka odbył się osiem dni później na cmentarzu Ivy Hill w Fladelfii. Chłopiec został pochowany jako „Nieznane Dziecko Ameryki”.

Chłopiec z pudełka: To moja matka zamordowała chłopczyka!

Bodaj ostatni przełom w tej sprawie nastąpił w 2002 roku. Na policję w Cincinnati (stan Ohio) zgłosiła się pewna kobieta i oświadczyła zdumionym funkcjonariuszom, że zna tożsamość „Chłopca z pudełka”. Jej danych personalnych nigdy nie ujawniono, a media pisały o niej jako o „pani M.”. Według niej chłopiec miał na imię Jonathan, a jej matka – bibliotekarka kupiła maleństwo od biologicznej matki.

Dziecko miało być przetrzymywane w obskurnej i wilgotnej piwnicy ich domu. „M.” przekonywała śledczych, że chłopiec był potrzebny matce w celu zaspokojenia jej wypaczonych popędów seksualnych. Zeznała, że zarówno ona, jak i Jonathan byli bici i wykorzystywani seksualnie. Któregoś dnia chłopczyk zwymiotował, co doprowadziło jego opiekunkę do wybuchu niekontrolowanej furii, w wyniku której pobiła go na śmierć. Potem matka „pani M.” obcięła mu włosy, by utrudnić jego identyfikację, a następnie poprosiła przejeżdżającego kierowcę ciężarówki, by podwiózł ją do lasu. Miała z sobą karton… Mężczyzna nie widział w tej prośbie nic podejrzanego.

Historia opowiedziana przez kobietę pozornie układała się w całość. Kilka miesięcy śledztwa nie potwierdziło tych rewelacji. „Pani M.” okazała się kobietą chorą psychicznie. Jej opowieść – wyssana z palca. Podczas wizji lokalnej policjanci nie znaleźli w domu nic podejrzanego. Sąsiedzi mieszkający obok zeznali, że często go odwiedzali i nigdy nie dostrzegli w nim obecności żadnego chłopca.

Chłopiec z pudełka: teraz czas na finał?

21 marca 2016 roku Narodowe Centrum Dzieci Zaginionych i Wykorzystanych opublikowało rekonstrukcję twarzy chłopca i dodało go do swojej bazy danych.

Pojawiały się opinie, że to to działanie ma już wymiar raczej symboliczny, a  zabójców pewnie nigdy nie dosięgnie już ręka sprawiedliwości. Wiele wskazuje na to, że tak jednak nie będzie!

W środę, 30 listopada 2022 roku, amerykańska telewizja CBS podała sensacyjną informację. Według niej tajemnica morderstwa, którego 65 lat zbulwersowało Filadelfię, została rozwiązana. Dzięki analizie DNA, połączonej z informacjami genealogicznymi, udało się ustalić tożsamość chłopca. O szczegółach tamtejsza policja ma poinformować w przyszłym tygodniu.

Tego typu historie znajdziecie w każdym numerze miesięcznika „Detektyw” i kwartalnika „Detektyw Wydanie Specjalne”. Pakiet promocyjny miesięcznika możecie kupić TUTAJ, a kwartalnika TUTAJ.

Mariusz Lubieniecki

Fot. wikipedia.org