Dawali ogłoszenia na portalu erotycznym

To on wpadł na pomysł, aby okradać seksualnych dewiantów (podejrzana używała w swych wyjaśnieniach takiego określenia). Dawali ogłoszenia na portalu erotycznym: „Zrobimy dobrze mężczyźnie uległemu”.

– Wróciłam do domu po 24-godzinnym dyżurze – zeznaje w komisariacie policji, 17 lutego 2017 roku, 55-letnia Anna B. – Nie mogłam otworzyć drzwi, były zamknięte na dolny zamek, którego z moim partnerem Waldkiem M. nie używaliśmy; klucz zwykle wisiał w przedpokoju. Musiałam prosić o pomoc ślusarza. Kiedy weszliśmy, Waldemar leżał martwy na łóżku. Na twarzy miał poduszkę.

Ekipa policyjna jedzie pod podany adres do jednej z dzielnic Pruszkowa. Jest to nowy blok, wyposażony wewnątrz w kamery. Sporządzono protokół. Zwłoki mężczyzny są nagie, ma zaklejone taśmą usta. Na rękach odciśnięcia po kajdankach. Kostki stóp musiały być mocno związane, bo pozostały sine ślady.

Anna B. stwierdza, że w mieszkaniu brakuje telefonu komórkowego oraz laptopa jej partnera. Nie znajduje też w komodzie własnej biżuterii – złotych pierścionków i łańcuszka. Podaje śledczym ważną informację, kiedy z pracy telefonowała do Waldemara, usłyszała obcy męski głos i krzyki. Partner odpowiedział jej, że zadzwoni potem, bo teraz jest zajęty.

Wstępne oględziny denata prowadzą do wniosku, że przed śmiercią uczestniczył w perwersyjnych kontaktach seksualnych. Zmarł na zawał.

Chodziła po mieszkaniu nago

Ponownie przesłuchana Anna B. musi odpowiedzieć na wiele pytań śledczych dotyczących życia seksualnego 60-letniego Waldemara M. Nie zamierza niczego ukrywać. Tego mężczyznę poznała na portalu randkowym. Odpowiedział na jej ogłoszenie w Internecie, że „szuka przyjaciela, z którym mogłaby zamieszkać, a któremu nie zależy wyłącznie na seksie i cielesności”. Spotkali się. Przedstawił się, jako organizator imprez plenerowych. Zapytała o sprawy łóżkowe.

– Mam cukrzycę, wyjaśnił, z tego powodu seks mi nie wychodzi. Dlatego rozszedłem się z żoną – odpowiedział.

Postanowili razem zamieszkać.

– On się bardzo starał – wyznaje Anna B. – Chciałam mu pomóc, spełniałam jego życzenia. Prosił, abym chodziła po mieszkaniu nago, to się rozbierałam. Nie skutkowało.

Waldemar M. codziennie wychodził do pracy. Kobieta zauważyła jednak, że nie ma z tego żadnych pieniędzy. Zadłużenie partnera u znajomych i w bankach rosło w błyskawicznym tempie. Ścigał go ZUS za niepłacenie składek. Upewniła się, że jego firma do organizowania imprez plenerowych dawno nie istnieje.

Trzęsły mu się ręce

Chciała sprawdzić, gdzie wysiaduje w godzinach rzekomej pracy. Poszła pod podany adres pod pretekstem zaniesienia obiadu. Okazało się, że Waldemar M. ukrywa się przed nią w opustoszałej hurtowni, gdzie miał włączony komputer. Kiedy wyszedł na chwilę na podwórko, sprawdziła, po co mu Internet. Opisywał jakiejś kobiecie swoje genitalia. Zrobiła awanturę. Tłumaczył się, że korespondencja była przypadkowa, dla zabicia czasu w oczekiwaniu na klienta. Trzęsły mu się ręce w obawie, aby nie skasowała mu tego kontaktu.

– Chciałam poznać prawdę – zeznaje Anna B. – ale nie mogłam liczyć na szczerą rozmowę. Musiałam użyć podstępu. Wpadłam na pomysł założenia konta na portalu erotycznym. Zarejestrowałam się, jako mieszkanka Pruszkowa szukająca perwersyjnego seksu. Odezwał się mężczyzna, który miał nick „stary56”. Wszystko wskazywało na to, za krył się za nim mój Waldemar. Jego czaty było bardzo wyuzdane. Mówił, że był w dwóch związkach, a teraz jest w takim sobie, przygarnął kobietę, bo nie miała gdzie się podziać. Bardzo mnie to zabolało, przecież był na moim utrzymaniu. Za wynajem mieszkania też ja płaciłam.

Miała słabość do Waldemara

Po kilku wirtualnych spotkaniach „stary56” podał swej nowej znajomej numer telefonu. Anna B. nie miała już wątpliwości, że kontaktowała się ze swoim Waldemarem. Tymczasem mężczyzna poczynał sobie coraz śmielej wobec nieznajomej. Chwalił się bogatym doświadczeniem seksualnym, zarówno z kobietami, jak i mężczyznami. Załączył swoje zdjęcie jak stoi nago, a przy nim na klęczkach bardzo leciwa kobieta w wyuzdanej pozycji. Zaproponował erotyczny czworokąt, a na pytanie, co go szczególnie podnieca zwierzył się, że zoofilia. „Jak się spotkamy, to przyprowadzę psa, który cię zaspokoi” – obiecał Annie B.

Kobieta postanowiła z nim porozmawiać. Ponoć wszystkiego się wyparł. Twierdził, że pewnie te świństwa pisze jego była żona, bo chce go oczernić, a pornograficzne zdjęcie jest sfabrykowane.

– Miałam do Waldemara słabość – zwierza się Anna B. w czasie przesłuchania. – Płakał, że bardzo cierpi nie mogąc poczuć się spełnionym w życiu intymnym, więc zgodziłam się, abyśmy poszukali uczestników do czworokąta.

Nie ustawał w błaganiach

Znaleźli w Internecie takie małżeństwo (pomogły ogłoszenia na portalu erotycznym). Para przyszła na zapoznawcze spotkanie w McDonaldzie z trójką swych dzieci. Anna B. wystraszyła się, że wszystko będzie odbywało na oczach nieletnich. Odeszła od stolika.

Były jeszcze próby w domu z gadżetami z sex shopu, na przykład lateksowe stringi dla niej z przyczepionym gumowym penisem. Też nieudane. Ostatecznie wyrzuciła erotyczne akcesoria na śmietnik.

On jednak nie ustawał w błaganiach, aby mu pomogła. Zgodziła się trójkąt: ona i dwóch mężczyzn. Partnera szukali na portalu erotycznym.

– Spotkałam się w kawiarni z pewnym mężczyzną – zeznaje kobieta podczas przesłuchania. – Opowiadam o Waldku, jego problemach, preferencjach. A gość mi przerywa, że wystarczy, miał już okoliczność z tym facetem w jego mieszkaniu, do dziś nie może się otrząsnąć z uczucia obrzydzenia. Nawet się ze mną nie pożegnał, szybko wyszedł.

W domu zaczęła się pakować, chciała odejść.

– Waldemar płakał, wręcz wył, klękał przede mną, prosił, żeby dać mu szansę. Dlatego uległam. Postawiłam warunek: progu naszego mieszkania nie przekroczy żaden gość zainteresowany kontaktami erotycznymi.

Partner dawał ogłoszenia na portalu erotycznym

Zanalizowano nagranie z kamery umieszczonej na klatce w budynku, w którym mieszkał Waldemar M. ze swą konkubiną. 16 lutego 2017 roku, pod drzwiami wynajmowanego przez tę parę lokalu, pojawiła się zakapturzona dziewczyna z wysokim mężczyzną w opadającej na oczy bejsbolówce. Nie było widać twarzy. Ktoś ich witał na progu – kamera pokazała tylko zarys sylwetki.

Z informacji uzyskanych od Anny B. wiadomo było, że jej partner dawał ogłoszenia na portalu erotycznym. Niestety, nieznani goście Waldemara M. wykasowali korespondencję swej ofiary z serwisu, sformatowano także jego komputer. Śledczych czekało mozolne penetrowanie kontaktów na tej stronie internetowej z nadzieją, że może trafią na parę, którą pokazała kamera w budynku, gdzie mieszkał M.

Kim byli goście Waldemara? Czytaj w Detektywie Wydanie Specjalne (tekst Heleny Kowalik pt: “Zrobimy dobrze mężczyźnie uległemu”). Do kupienia TUTAJ.