„Dusiciele ze wzgórz” byli postrachem Los Angeles

Kenneth Bianchi i Angelo Buono, czyli „Dusiciele ze wzgórz”. W latach 1977-1979 porywali, torturowali i mordowali kolejne kobiety. Byli postrachem Los Angeles. Jeden miał obsesję na punkcie płci pięknej, drugi z kolei fascynował się służbami mundurowymi.

Podawali się za policjantów, werbując w ten sposób przyszłe ofiary. Gdy te wsiadały do ich samochodu, mordercy wywozili kobiety do domu położonego na obrzeżach miasta, gdzie godzinami gwałcili je i torturowali. Stosowali wysublimowane metody znęcania się nad ofiarami – z przewodu lampy odizolowali dwa druciki, które mocowali do rąk dziewczyn. Następnie wkładali i wyjmowali wtyczkę z gniazdka, obserwując jak zachowuje się ludzkie ciało rażone prądem. Nagie zwłoki ofiar porzucali na wzgórzach Los Angeles.

Pod koniec lat 70. pomiędzy morderczym duetem doszło do kłótni, w wyniku której Bianchi opuścił Los Angeles. Nie zrezygnował z krwawej działalności – lista jego ofiar powiększyła się o kolejne dwie pozycje. Aresztowany zaczął symulować chorobę psychiczną, przekonując mundurowych, że ma podwójną osobowość. Ponoć kobiety mordowało jego alter ego o imieniu Steve. Kiedy symulacja nie przyniosła żadnych efektów, Bianchi postanowił iść na układ z policją. W zamian za łagodniejszy wyrok wyznał, że duet „Dusicieli ze Wzgórz” tworzył wraz ze swoim kuzynem – Angelo Buono.

Nie tylko „Dusiciele ze wzgórz”

Panuje powszechne przekonanie, że morderca najczęściej działa w pojedynkę. Dopuszczenie wspólnika do udziału w zbrodni ma zwiększyć ryzyko wykrycia sprawców. Potwierdzeniem tezy mogą być także liczne analizy behawioralne, z których wynika, że seryjny zabójca zawsze działa sam. Historia polskiej i światowej kryminalistyki zdaje się jednak temu przeczyć.

Mordercze duety, zabójcze pary i krwawi partnerzy. Gwałcili, zabijali, torturowali. Wzajemnie się inspirowali i dopingowali. Połączyła ich fascynacja śmiercią, a podzielił dopiero wyrok sądu.

Można by rzec „duety na medal”. Zbrodniarze wspólnie polowali na przyszłe ofiary, wspólnie pozbawiali ich życia i wspólnie zmywali krew ze swoich rąk. I choć wspólny mord miał być dla nich dziełem cementującym związek, wymiar sprawiedliwości sprawił, że ze zdecydowanych, pewnych siebie i bezwzględnych partnerów pozostały jedynie dwie zdeprawowane i pozbawione człowieczeństwa jednostki.

Chcesz poznać inne zabójcze duety? Sięgnij po Detektywa 1/2022 (tekst Anny Rychlewicz pt. „Zabójcze duety”). Cały numer do kupienia TUTAJ.