Egiertowo: śmierć na stacji benzynowej.

Egiertowo to kaszubska wieś. Niewielka i raczej rzadko ta nazwa trafia na pierwsze strony gazet. Dziewiętnaście lat temu doszło tutaj do niewyjaśnionej, zagadkowej zbrodni. Ofiarą padł 21-letni pracownik stacji benzynowej. Zabójca, pomimo, iż na stacji znajdowały się inne pieniądze, zabrał ze sobą jedynie szufladę kasy fiskalnej.

Tylko na Pomorzu ponad sto zbrodni z ostatnich trzech dekad nie doczekało się rozwiązania i ukarania winnych. Do tych umorzonych z powodu niewykrycia sprawy przestępstwa wracają policjanci z pomorskiego Archiwum X. Analizują je na nowo. Korzystają z możliwości, jakie oferuje współczesna kryminalistyka: genetyka sądowa czy toksykologia. O ich sukcesach głośno od wielu lat, bo, jak sami mówią, nie ma zbrodni doskonałej, jest tylko zagadka, której rozwiązania wciąż nie znamy. Nie wszystkie daje się wyjaśnić i zatrzymać podejrzanego. Jedną z takich spraw jest okrutne i bezsensowne zabójstw 21-letniego Piotra Sikory. Jego życie bandyci wycenili na niecałe 1200 złotych…

Ci, którzy znali Piotra, wspominają go jako naturalnego, dobrze wychowanego i zawsze życzliwego ludziom młodego człowieka. Wierzył innym, zawsze szukał dobrych cech charakteru u drugiej osoby. Poproszony o pomoc nigdy nie odmawiał. I tylko niektórzy dodają, że gdyby tamtego, zadusznego dnia powiedział proszącym o wodę zbrodniarzom „nie”, to może uniknąłby okrutnego losu…

– Gdybym miał takiego syna, byłbym z niego dumny – mówi o Piotrze Sikorze Edward Lieban, cytowany na łamach „Dziennika Bałtyckiego”. który prowadził wspólnie z ojcem chłopaka stację PKN Orlen w Egiertowie. – Choć miał zaledwie 21 lat, był bardzo samodzielny. Najpierw skończył szkołę zasadniczą, potem technikum, a tuż przed tragedią rozpoczął studia na kierunku resocjalizacja. Równocześnie pracował na stacji paliw. W przyszłości chciał pomagać przestępcom w przystosowaniu do życia w społeczeństwie. Tymczasem któryś z nich wcześniej stanął na jego drodze, pozbawiając go planów, przyszłości, życia. Pozostał wielki żal za dobrym człowiekiem.

Egiertowo:  zginął za 1 200 zł

W Egiertowie, na skrzyżowaniu krajowej „dwudziestki” prowadzącej do Kościerzyny i drogi do Kartuz, od lat zatrzymywały się samochody, by zatankować na stacji paliw Orlenu. Dziś to nowy obiekt z rozbudowaną częścią restauracyjną i sklepem, przed który niemalże bez przerwy zajeżdżają kolejni kierowcy. W niewielkim stopniu przypomina on maleńki budynek, w którym przed kilkunastu laty popełniono brutalne morderstwo.

Był 2 listopada 2004 roku. Tego dnia w należącej do spokojnych stacji paliw PKN Orlen w Egiertowie jak zwykle klientów obsługiwało dwóch pracowników. Jeden z nich musiał jednak załatwić ważne sprawy w Kościerzynie, dlatego też zwolnił się z pracy ok. godz. 18.00. Do czasu zamknięcia punktu, a więc przez dwie godziny, na stacji pozostał syn ajenta Piotr Sikora, bardzo lubiany przez klientów i znające go osoby.

Po 22.00 do domu w Przywidzu, gdzie chłopak mieszkał wraz z rodzicami, zadzwonił jego kolega. Pytał, czy chłopak jest już w domu, bo nie może dodzwonić się do niego na komórkę. Ojciec Piotra, który już wcześniej dziwił się, że syn zgodnie z przyjętą regułą nie przywiózł do domu kluczy od stacji, chwycił za telefon i kilkakrotnie wybierał numer jego komórki.

Nikt nie odbierał. Obdzwonił resztę kolegów oraz wspólnika, ale nikt nic nie wiedział. Był poważnie zdenerwowany gdy wsiadł w samochód i ruszył w stronę Egiertowa. Około godz. 23.00 był już na miejscu. Stacja była zamknięta, włącznie z drzwiami do budynku, ale obok stał samochód Piotra. Jego ojciec obszedł miejsce, potem chwycił za zapasowe klucze i podszedł do drzwi.

Egiertowo: Piotr niestety zmarł

Gdy tylko je otworzył, jego oczom ukazał się przerażający widok. Jego syn leżał w kałuży krwi z dziurą w głowie.  Jego serce wciąż pracowało. Po chwili chłopak był już w karetce pogotowia, która przewiozła go do szpitala w Kartuzach. Lekarze walczyli o jego życie przez trzy godziny. Niestety, Piotr zmarł.

W wyniku sekcji zwłok stwierdzono, że przyczyną śmierci były dwa uderzenia zadane w głowę ciężkim przedmiotem. Zabójca, pomimo, iż na stacji znajdowały się inne pieniądze, zabrał ze sobą jedynie szufladę kasy fiskalnej. Znaleziono ją rozbitą kilka dni później, wraz z dwiema monetami o nominale 2 złotych oraz młotkiem w lesie pod Babim Dołem.

Nie chce się wierzyć, że ktoś mógł zabić dla tak niewielkiej sumy. W środku znajdowało się niecałe 1,2 tys. złotych.

Policja szuka zabójcy

Śledztwo prowadzone przez Komendę Powiatową Policji w Kartuzach dostarczyło pewnych istotnych informacji. Przesłuchano wiele osób, w tym pracowników i ajentów stacji.

– O godz. 20.05 Piotr wystawił ostatnią fakturę na paliwo, potem zamknął całą stację i pewnie chciał wracać do domu. Ale z nabitego na kasie paragonu wynika, że siedem minut później sprzedał butelkę wody mineralnej. Nabywca zapłacił za nią 1,80 zł. Prawdopodobnie ktoś zapukał, poprosił i wykorzystał fakt, że Piotr nie odmówiłby człowiekowi w potrzebie…

– Dotarliśmy do osoby, która tankowała paliwo, wśród długiej listy przesłuchanych przez nas ludzi byli też pracownicy firmy budowlanej, którzy o tej godzinie wracali autobusem z pracy. Z tego, co mówili wynikało, że na miejscu zdarzenia widziano stojący przodem do trasy krajowej samochód osobowy koloru białego, najprawdopodobniej typu kombi, być może golf III. Jedna lub dwie osoby miały przy otwartej masce naprawiać coś przy silniku. Niestety, nie udało nam się zidentyfikować pojazdu – mówił w 2007 roku  prowadzący od początku tę sprawę mł. asp. Krzysztof Karczewski. J

Jak dodaje funkcjonariusz sekcji dochodzeniowo-śledczej kartuskiej komendy, z dystansem trzeba podchodzić do pojawiającej się hipotezy, że zaparkowany przy stacji samochód miał kościerskie tablice. Od liter GKS zaczynała się bowiem rejestracja białego golfa, jakim jeździł drugi z pracowników stacji, świadkowie mogli więc podawać te numery w drodze autosugestii.

100 tys. zł nagrody wciąż czeka

Na miejscu zbrodni, morderca zostawił swoje odciski palców, ślady butów oraz DNA. Po zabójstwie uciekł w kierunku Gdyni. Kilka kilometrów dalej, w przydrożnym rowie porzucił zakrwawiony młotek i ogołoconą szufladę skradzioną z kasy. Potem zniknął.

Żaden z tropów podejmowanych przez śledczych nie przyniósł rezultatu. Nie pomogły policyjne apele, portret pamięciowy sprawcy, emisja w bardzo popularnym wówczas telewizyjnym „Magazynie Kryminalnym 997”, ani też nagroda w wysokości 100 tys. zł za pomoc w ujęciu mordercy wyznaczona przez PKN Orlen. Śledztwo prowadzone w Kartuzach zostało umorzone.

– Możemy tylko domniemywać, że ktoś czaił się na pracownika stacji próbując wykorzystać rzekomą naprawę samochodu. Czynu dopuścić się mogła osoba, którą Piotr znał bądź też ktoś, kto jedynie przejeżdżał przez Egiertowo i nigdy więcej nie odwiedził tych stron. W tej chwili praktycznie jedyną informacją, która mogłaby być pomocna w śledztwie, jest informacja świadków – opowiadali kartuscy śledczy.

Egiertowo:  Portret pamięciowy zabójcy

Na podstawie zeznań świadków sporządzono portret pamięciowy zabójcy, który publikujemy powyżej. To mężczyzna z wyglądu mający powyżej 35 lat, około 175 cm wzrostu, charakteryzujący się lekko pochyloną sylwetką. Poruszał się białym samochodem, najprawdopodobniej typu kombi. Oczywiście, nie jest przesądzone, że jest sprawcą zbrodni, ale może być ważnym świadkiem, do którego od 2004 roku nie dotarli policjanci.

To, co 2 listopada 2004 roku, spotkało 21-letniego wówczas chłopaka z Przywidza, wstrząsnęło wszystkimi. Zabójca, którego wciąż nie dosięgła ręka sprawiedliwości dopuścił się tak strasznego czynu rabując…1200 zł. Od kilku lat sprawa brutalnej zbrodni na stacji benzynowej jest w zainteresowaniu policjantów z pomorskiego „Archiwum X”. Może dzięki nim uda się rozwikłać tę kryminalną zagadkę. Może kogoś skusi nagroda 100 tys. zł!

Na zdjęciu: Egiertowo: portret pamięciowy domniemanego sprawcy.

Źródło: portalpomorza.pl, dziennikbaltycki.pl, polsatnews.pl