Egzekucje. Nie ma nic trudnego?

Metod jest kilka. Ścięcie, powieszenie, porażenie prądem, śmiertelny zastrzyk czy zastrzelenie. Na próżno szukać tej najbardziej humanitarnej. Każda ma prowadzić do śmierci. Według jednej z najbardziej postępowych idei, celem kary śmierci nie jest torturowanie przestępcy czy unieważnienie jego czynu. Ale przeszkodzenie mu w wyrządzeniu nowych i powstrzymanie innych obywateli przed popełnieniem podobnych przestępstw. Czy egzekucje to coś skomplikowanego? Mogłoby się wydawać, że w wykonaniu wyroku śmierci nie ma nic trudnego… A jednak.

Trzynastego stycznia 2021 roku, za pomocą zastrzyku z trucizną, stracona została Lisa Montgomery. Za zabójstwo ciężarnej kobiety skazano na najwyższy wymiar kary. Egzekucja, którą wykonano w więzieniu Terre Haute w stanie Indiana, była pierwszą egzekucją kobiety w USA na szczeblu federalnym od 1953 roku. Przebiegła bez komplikacji. Okazuje się jednak, że nie zawsze tak było… Choć metody wykonywania kary śmierci były doskonalone przez całe wieki po to, by znaleźć tę najbardziej humanitarną, niektóre z nich często zawodziły. Nieudolnie wykonane egzekucje z czasem dorobiły się nawet swojego określenia: botched executions, czyli spartaczone egzekucje.

Każda kolejna metoda wykonywania kary śmierci miała być bardziej humanitarna od poprzedniej. Jednak wszystkie te historie, niezależnie od sposobu stracenia, mrożą krew w żyłach.

Chcesz poznać spartaczone egzekucje sięgnij po Detektywa nr 5/2021 (tekst Anny Rychlewicz pt. Spartaczone egzekucje). Do kupienia TUTAJ.