Ewa Miotk: jej mordercy szuka „Archiwum X”

Ewa Miotk z domu do szkoły miała kilkaset metrów. Spacerkiem to góra 10 minut drogi. Na lekcje nie dotarła. Jej nagie ciało znaleziono po kilku dniach. Zabójca skrępował je sznurkiem do snopowiązałki i włożył do dwóch jutowych  worków. Usta nastolatki zakneblowano dziecięcymi majtkami. Mordercy szuka „Archiwum X”.

Szesnastoletnia Ewa razem z rodzicami mieszkała w dużej kaszubskiej wsi – Sierakowice na Pomorzu, niedaleko Kartuz. Chodziła do liceum zawodowego, które znajdowało się zaledwie kilometr od jej domu. Rankiem 13 maja 1995 roku, tak jak każdego dnia, zjadła śniadanie, zabrała plecak z książkami i zeszytami, pożegnała się z rodzicami i poszła do szkoły.

Dzień jak co dzień – zeznali potem do policyjnego protokołu –  w jej zachowaniu nie zauważyliśmy nic podejrzanego. Była w doskonałym humorze, snuła plany na nadchodzący weekend.

A jednak tamtego poranka Ewa nie dotarła do szkoły. Po południu zdenerwowani rodzice powiadomili o zaginięciu córki miejscową policję. Poszukiwania nie na wiele się zdały. Początkowo nikt nic nie wiedział; ani sąsiedzi, ani jej przyjaciele i znajomi nie potrafili powiedzieć, co mogło się stać z Ewą, nie mieli też żadnej hipotezy, dzięki której udałoby się wyjaśnić tajemnicę jej zaginięcia.

Jej zwłoki znaleziono sześć dni później. Zapakowano je w dwa szare worki, które wyrzucono kilkanaście kilometrów dalej – obok wysypiska śmieci w lesie koło Pałczewa. Dziewczyna miała skrępowane ręce i knebel w ustach. Sprawca dodatkowo dusił łokciem. Dzięki sekcji zwłok ustalono, że zgon nastąpił późnym popołudniem 13 maja: osiem-dziesięć godzin po wyjściu z domu. Co działo się z nią przez ten czas jest jedną z największych zagadek w tej sprawie.

Ewa Miotk: plotki po zaginięciu

Tamtego dnia w Sierakowicach odbywał się cotygodniowy jarmark. Ruch we wsi był większy niż zazwyczaj, więcej niż w pozostałe dni było też tutaj przyjezdnych. Co najmniej kilku świadków widziało Ewę idącą chodnikiem w kierunku szkoły. Trzy osoby stwierdziły, że stała na poboczu i próbowała zatrzymać przejeżdżające samochody. Czyżby myślała o wagarach?

To byłoby zupełnie do niej niepodobne. Była raczej skrytą dziewczyną, nieufną wobec obcych, trzymającą się trochę na uboczu życia towarzyskiego. Nie interesowały jej dyskoteki. Nie jeździła na szkolne biwaki, nie chodziła na imprezy. W odróżnieniu od innych koleżanek nie miała chłopaka, ale nie było to dla niej żadnym problemem.

Nie wiadomo skąd pojawiła się plotka, że Ewa Miotk wsiadła do granatowego poloneza. Niektórzy sugerowali, że musiał to być ktoś dobrze jej znany, bo nigdy nie miała w zwyczaju podróżować z obcymi mężczyznami. Nie było to w jej charakterze, zresztą rodzice wielokrotnie jej tego zabraniali. Była grzecznym dzieckiem, skoro ojciec z matką coś jej powiedzieli, to raczej nie dyskutowała z ich poleceniami, tylko sumiennie je wykonywała.

Jej zwłoki leżały na leśnej ścieżce. Ciało znajdowało się w dwóch jutowych workach. Jeden był naciągnięty od góry, drugi od dołu. Nawet dla policjantów ten sposób zapakowania zwłok wydał się intrygujący. Zabójca nawet nie próbował zamaskować ciała denatki.

Najprawdopodobniej podrzucono je w to miejsce dwie-trzy godziny przed odnalezieniem przez przypadkowego rowerzystę. Człowiek ten przejeżdżał w tym samym miejscu trzy godziny wcześniej i – jak zeznał ponad wszelką wątpliwość – na pewno ich nie było, bo przecież musiałby je zauważyć.

Sporym zaskoczeniem było to, że zwłoki znajdowały się  w dość dobrym stanie, tzn. nie uległy znacznemu rozkładowi, co biorąc pod uwagę panującą od kilku dni ciepłą pogodę było dość zagadkowe.

Ewa Miotk: pytania bez odpowiedzi

Jak to możliwe? Najprawdopodobniej ciało Ewy przez kilka dni ukryto w jakimś chłodnym miejscu. Może była to duża przemysłowa chłodnia, może głęboka piwnica… Dlaczego zabójca tam je przechowywał? Co zadecydowało o porzuceniu zwłok koło leśnego wysypiska śmieci: chwilowy impuls czy zimne, cyniczne wyrachowanie.  To kolejne pytania w tej sprawie, na które nie udało się lat uzyskać odpowiedzi.

Zdaniem śledczych samo miejsce, w którym znajdowało się ciało dziewczyny wskazuje też na to, że sprawca pozbył się go w ostatniej chwili i nie próbował ukryć. Chciał wręcz by poszukiwania zakończono, co sugeruje, że dowiedział się jaki teren będzie przeczesywany danego dnia. Uzyskanie takich informacji nie było trudne, ponieważ w poszukiwania Ewy zaangażowanych było wówczas wiele osób z Sierakowic.

Śledztwo w sprawie zabójstwa Ewy Miotk umorzono w 1996  roku ze względu na niewykrycie sprawcy przestępstwa.

W mediach pojawiały się informacje, jakoby mieszkańcy Sierakowic byli przekonani, że mordercą jest ktoś spośród nich. Te pogłoski dotarły również do pomorskiego „Archiwum X”. Póki co, nikomu nie przedstawiono nikomu żadnych zarzutów.

Apel policji

Funkcjonariusze przyznają też, że w sprawie zabójstwa Ewy Miotk co jakiś czas spływają do nich informacje, w których wskazywane są dotąd nie przesłuchane osoby. Po weryfikacji informacji osoby te są przesłuchiwane. Gdy zachodzi taka potrzeba pobierany jest od nich materiał biologiczny do badań.

– Cały czas apelujemy o przekazywanie wszelkich informacji dotyczących tej sprawy, o zgłaszanie się zarówno osób, które z różnych przyczyn nie przekazały informacji wcześniej, jak i dzielenie się swoimi spostrzeżeniami. Funkcjonariusze sprawdzają i weryfikują takie informacje w oparciu o zgromadzony materiał dowodowy w sprawie, w określonych przypadkach zapewniają anonimowość. Niektóre osoby może uważają, że posiadana przez nie wiedza jest mało istotna dla sprawy. Dla prowadzących czynności policjantów może okazać się ważnym elementem całości – podkreślają funkcjonariusze zespołu przestępstw niewykrytych KWP w Gdańsku.

Wiele spraw z “Archiwum X” udaje się rozwikłać. Może i tak będzie w tej sprawie. Może uda się przełamać zmowę milczenia? A może komuś coś się przypomni? Może kogoś ruszą wyrzuty sumienia. Nadzieja umiera ostatnia!

Na zdjęciu: Centrum Sierakowic, miejscowości, gdzie zaginęła Ewa Miotk. Fot. wikipedia.org

Okazja!!! Detektyw. Pakiet wszystkie numery z 2021 r. TUTAJ.