Facet do zabijania. Wstrząsająca historia

Facet od zabijania. Baśka i Mariusz dobrze ukrywali przed światem swój romans, ale gdy pożądanie sięgnęło zenitu, zdecydowali się na trwały związek. Pozostała im do rozwiązania kwestia, co zrobić z mężem kobiety. Ostatecznie postanowili go zabić.

Niski, 42-letni, ale dobrze zbudowany, wyraźnie łysiejący Mariusz, miał nieciekawą przeszłość. Wychował się w Łodzi i tam dorastał, a jego ojciec prowadził przy ul. Piotrkowskiej nieźle prosperującą firmę budowlaną. Syn dorabiał u niego sporadycznie, bo wolał przesiadywać na ławce i popijać piwko ze stałymi bywalcami okolicznych knajpek. Pędził życie dość swobodne, bez zaprzątania sobie głowy pracą. Był na utrzymaniu rodziców, ale korzystał także z finansowej pomocy kolegów. Specjalnie nie martwił się o to, co będzie następnego dnia.

Pierwsza wielka miłość

W 1998 roku Mariusz był już pełnoletni, gdy poznał Mirkę, swoją pierwszą wielką miłość. Spodobała mu się ta korpulentna, starsza i bardziej doświadczona 35-latka. Można powiedzieć, że pokazała ile radości można czerpać z takich erotycznych uniesień. Dla dorastającego Mariusza to było ekscytujące doznanie. Trudno więc się dziwić, że gdy Mirka poprosiła go o drobną przysługę, bez zastanowienia w ciemno zgodził się na wszystko.

– Najpierw pójdziemy do ciebie, bo muszę ci wynagrodzić fakt, że jesteś taki uprzejmy i zgadzasz się mi pomóc – zadecydowała.

Facet do zabijania

Mariusz ochoczo przystał na taki sposób spędzenia wieczoru. Już po seksie Mirka pożaliła mu się na swojego aktualnego partnera, Andrzeja:

– Wiesz, on jest dla mnie bardzo niedobry. Czasem mnie uderzy, nie daje pieniędzy, a ostatnio po awanturze kazał mi się wyprowadzić z mieszkania i zmusił mnie bym wracała do swojej matki.

Dlatego miała życzenie, by Mariusz pojechał z nią jako asysta, aby mogła spakować swoje rzeczy. Zaplanowali, że przewiozą je pod inny adres. To miały być ubrania, sprzęty gospodarstwa domowego, pościel i obrazy. Jak uradzili, tak zaczęli działać. Już po otwarciu drzwi mieszkania okazało się, że Andrzej akurat jest w środku. Był wyraźnie w złym nastroju. Mocno wstawiony skoczył do Mirki z pięściami, a gdy zobaczył za jej plecami Mariusza wyrwało mu się:

– O, widzę, że przyprowadziłaś nowego gacha!

Takiej zniewagi goście nie zamierzali puścić płazem i równocześnie zaatakowali gospodarza. Wyglądało na to, jakby wcześniej przewidzieli, że wizyta może mieć taki przebieg i że będą zmuszeni podejmować zdecydowane kroki. Mieli przewagę liczebną i fizyczną nad nietrzeźwym Andrzejem, który nie spodziewał się frontalnego ataku ze strony bojowo nastawionej pary.

Atak na bezbronnego

W jednej chwili związali go sznurem i kablem, a wtedy Mirka nie szczędziła mu wyzwisk i wyrzutów na temat ich związku. Mariusz był bardziej konkretny w okazywaniu niechęci i stale instruowany przez kochankę zakneblował Andrzeja, a potem bił go i kopał po całym ciele. Dla pewności, by gospodarz więcej nie przeszkadzał im w pakowaniu rzeczy i aby nie stawiał oporu para użyła jeszcze miotacza gazu i potraktowała nim zmaltretowaną ofiarę. Na koniec oboje przykryli Andrzeja kołdrą, by nie słuchać jego krzyków i wołania o ratunek.

Przed wyjściem zabrali z mieszkania kilka cennych rzeczy. Mirka spakowała swoje manatki i pojechała do Mariusza, by świętować, jak to określiła, „rozstanie z przeszłością”. To jednak szybko nie nastąpiło. Już następnego dnia Mirka i Mariusz trafili za kratki za zabójstwo połączone z rozbojem. Od przesłuchujących ich policjantów dowiedzieli się, że skrępowany przez nich Andrzej nie przeżył. Nie mógł rozwiązać więzów i wypluć knebla. Zwyczajnie się udusił. Zwłoki odkryła dozorczyni w kamienicy, bo para nie zamknęła drzwi na klucz.

Facet do zabijania

Wyrok łódzkiego sądu nie był łagodny. Kara 14 lat więzienia dla Mirki i 12 lat dla Mariusza. On nie był do tej pory karany, przyznał się do winy, więc został łagodniej potraktowany. Sędziowie nie mieli wątpliwości, że to Mirka była inspiratorem zbrodni i tak umiejętnie manipulowała Mariuszem, że wykonywał wszystkie jej polecenia zaślepiony pożądaniem.

W 2008 roku Mariusz, za dobre sprawowanie za kratkami w więzieniu w Raciborzu, wyszedł na wolność po odbyciu większej części kary. W Łodzi nie chciał się pokazywać, ale zamieszkał w Bielsku-Białej, na Śląsku. Do przyjazdu namówił go Paweł, kolega spod celi. Zamieszkali razem, dorabiali na budowach i w miejscowym tartaku. Mariusz w więzieniu zdobył zawód krawca i liczył, że znajdzie zatrudnienie w tej dziedzinie, ale gdy wspominał tylko o swojej kryminalnej przeszłości zamykały się przed nim drzwi kolejnych zakładów krawieckich. Żył więc z prac dorywczych, które organizował mu Paweł.

Chcesz poznać ciąg dalszy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa Wydanie Specjalne 4/2022 (tekst Marcina Grzybczaka pt. Facet do zabijania). Cały numer do kupienia TUTAJ.