Franz Tham: kanibal z Krakowa ma na koncie 32 osoby

Franz Tham to jeden z najmniej znanych seryjnych zabójców działających w Polsce w XX wieku. Przyjechał do Krakowa podczas drugiej wojny światowej. Bilans jego krwawej działalności to 32 osoby. Ćwiartował ciała swoich ofiar i sprzedawał ich mięso. Dodawał je również do wędlin, które wysyłał do Rzeszy, a nawet częstował nim celebrytów z krakowskiego SS.

„Kładł na kanapkę, dusił sznurem, a następnie odcinał piersi, wątrobę smażył i jadł. Części przyrodnie wycinał (…). Z ofiary tłustej topił tłuszcz, wlewał w słoje i jadł z chlebem”. To nie Hannibal Lecter ze znanego nam wszystkim filmu „Milczenie owiec”, to nie fikcja. Franz Tham żył naprawdę i w taki właśnie sposób, razem ze swoją kochanką Marią Motak, zabijał swoje ofiary.

Franz Tham: karty z życiorysu

Tham był niemieckim zarządcą dużego garażu samochodowego mieszczącego się przy ulicy Zwierzynieckiej w Krakowie. 53-letni Tham był członkiem NSDAP. Zamieszkał w Krakowie w grudniu 1942 roku. Posiadał dwa mieszkania na Floriańskiej i Kieleckiej i to właśnie do tego drugiego sprowadzał swoje ofiary.

Gdy w sierpniu 1943 roku wpadł w ręce niemieckiej policji, miał już na koncie 32 zabójstwa. Franz ćwiartował swoje ofiary i sprzedawał ich mięso. Dodawał je również do wędlin, które wysyłał do Rzeszy. Poza polską prostytutką Anną Motak w sprawę zamieszani byli inni Niemcy, ale niestety nigdy nie udało się ich schwytać.

Podczas II wojny światowej okupowany Kraków stał się miejscem dość niezwykłych, nawet na rzeczywistość wojenną, wydarzeń. Zaczęto odnotowywać tajemnicze przypadki zaginięć młodych polskich kobiet. Oczywiście nikogo nie powinno to dziwić w czasach tak ogromnego terroru spod znaku swastyki… ale żadne zaginięcie nie było spowodowane przez niemieckie służby bezpieczeństwa. Wykluczono też działania seryjnego mordercy. Co zatem działo się z zaginionymi ludźmi?

Plotki, ach te plotki

Być może wytłumaczeniem była plotka, którą powtarzali sobie ludzie w grodzie Kraka. Początkowo wszyscy byli przekonani, że za tym procederem stoją Niemcy. Na „Tandecie”, największym targowisku w Krakowie, sprzedawane jest ludzkie mięso oraz wykonane z niego wędliny. Jednak, po jakimś czasie,  plotka przestała interesować mieszkańców. Co istotniejsze, przestały także znikać kobiety. Zapewne sytuacja nie zmieniłaby się do końca wojny, gdyby nie pewne szokujące zeznania dwójki Polaków, Bogdanowicza i Janiny Latosińskiej.

Latosińska przez dłuższy czas przyjaźniła się z kochanką Franza. Pewnego wieczoru, siedząc i zapewne plotkując z koleżanką, poczuła chłód. – Chłodno jest, rozpalę w piecu- powiedziała do swojej znajomej, Marii Motak. I zanim Maria zdążyła zaprotestować, otworzyła drzwiczki pieca. Maria rzuciła się w stronę paleniska, ale wystarczył tylko moment, żeby zajrzeć do wnętrza. Latosińska nie mogła uwierzyć własnym oczom. Nadpalona głowa kobiety! To właśnie ujrzała Janina.

Nie dając nic po sobie poznać szybko pożegnała się z koleżanką i wyszła z mieszkania. Rozstrzęsiona kobieta przybiegła do sklepu swoich przyjaciół. Spotkała tam Klemensa Bogdanowicza. Płacząc, opowiedziała im upiorną historie. Odkrycie Janiny szybko skojarzono z pogłoskami o zabójcy- kanibalu. Latosińska i Bogdanowicz postanowili powiedzieć o wszystkim niemieckiej policji.

Franz Tham: tajemnica mieszkania

Co dokładnie policjanci znaleźli podczas przeszukiwania mieszkania Franza Tham’a? Tego do końca nie wiadomo. W krakowskim Zakładzie Medycyny Sądowej do dziś znajduje się siekiera używana przez Franza oraz próbki popiołu wygarniętego z jego pieca. Pojemnik podpisany jest jako: „Przypadek nekrofilii i nekrofagii”.

Sprawę ludożercy z Krakowa prowadził niemiecki sąd specjalny. Akta z procesu zniknęły pod koniec wojny. Wskutek zeznań samych oskarżonych, świadków, którzy zgłosili się na proces oraz zgromadzonych dowodów, 2 sierpnia 1943 roku sąd skazał Franza Thama oraz Annę Motak na karę śmierci.

Dwa dni później mordercy zostali rozstrzelani w więzieniu Świętego Michała przy ulicy Senackiej.  Podobno Tham, jak prawdziwy psychopata, miał prosić sąd o zamianę wyroku z rozstrzelania na powieszenie, bo „chciał sprawdzić, jaka to przyjemność”. Sąd się do tego wniosku nie przychylił i zbrodniarze zostali straceni na dziedzińcu więzienia św. Michała.

Co ustalił historyk?

Na ślad makabrycznej historii o Niemcu, który robił kiełbasy z polskich kobiet, natrafił Wojciech Konigsberg, historyk specjalizujący się w dziejach Armii Krajowej.

– Podczas przeglądania depesz do polskiego rządu na uchodźstwie w Londynie znalazłem informację z 20 sierpnia 1943 r. o tym, że w Krakowie odkryto jatkę z ludzkim mięsem prowadzoną przy ul. Kieleckiej 8

opowiadał w 2014 roku historyk w rozmowie z dziennikarzem „Dziennika Polskiego”

W depeszy, która obecnie znajduje się w Instytucie Polskim i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie, czytamy, że podczas „śledztwa wykryto 38 morderstw. (Franz Tham) fabrykował wędliny i wysyłał do Rzeszy. Niemiecki sąd specjalny skazał go na śmierć 2 lipca. Wiadomość pewna od Niemców, znana dziś w całym Generalnym Gubernatorstwie.”

Wojciech Konigsberg odnalazł dwa artykuły z „Dziennika Polskiego” z 1945 roku, opisujące zbrodnie Niemca i jego kochanki. W informacji z 26 maja czytamy „Na rozprawie, która odbyła się 2 sierpnia 1943 roku przed sądem specjalnym, morderca zachował się z tupetem, opisując szczegóły swych zbrodni, prosząc po wyroku skazującym go na śmierć, aby go uduszono, bo chciał stwierdzić, jaka to przyjemność”.

Z kolei z tekstu, który ukazał się tydzień później, dowiadujemy się, w jaki sposób doszło do odkrycia zbrodni przy ul. Kieleckiej. „Latosińska opowiadała, że pewnego razu, gdy była u Motakówny i chciała zapalić w piecu, Motakówna odsunęła ją, bo ujrzała w środku pieca paczkę z papierem nadpalonym i jak później Latosińskiej przyznała, była to głowa jednej z ofiar” – donosił  76 lat temu  lat temu „DzP”.

Źródło: news.krakow.pl, dziennikpolski24.pl

Fot. Pixabay.com