Gang obcinaczy palców: Okup w kawałkach – syn w kawałkach

Gang obcinaczy palców to według policjantów jedna z najbardziej bezwzględnych grup przestępczych w po drugiej wojnie światowej. Do perfekcji opanowali sztukę porywania ludzi. Zarobili na tym przynajmniej 7 milionów złotych.

 Do policji dotarły sygnały o blisko 20 uprowadzeniach dokonanych przez tych bandytów w ciągu trzech lat. Mieli oni na tym zarobić około 7 mln zł. O tym, ile osób gangsterzy porwali i wypuścili po zapłaceniu okupu bez wiedzy policji, nie wiadomo. Niewykluczone, że nawet drugie tyle.  

Gang najczęściej działał metodą „na policjanta”. Używając elementów umundurowania policyjnego i pojazdów z lampami błyskowymi zatrzymywał do kontroli auta, którymi jechały wytypowane ofiary. W kilku przypadkach osoby uprowadzono w momencie, gdy szły ulicą, wciągając je do furgonetki.

Ofiary były następnie przetrzymywane w wynajmowanych domach i domkach letniskowych. Bandyci byli bardzo brutalni. Kilku ofiarom obcięli palce, które przesłali rodzinom, by udowodnić, że nie żartują. Stąd ich nazwa.

Przestępcy próbowali porwać m.in. jednego z synów Henryka N. ps. Dziad, bossa gangu ząbkowsko-praskiego. Ich zakładnikiem był także jeden z mazowieckich potentatów budowlanych i jeden z domniemanych aferzystów.

Pokornie błagała o uwolnienie męża

Jednym z najbardziej zagadkowych zdarzeń jest uprowadzenie Harisha Hitange, 36-letniego biznesmena z Indii, który prowadził interesy w Polsce. Został porwany w 2004 roku przez pomyłkę, bowiem na celowniku bandytów były 2 inne osoby: szef Harisha Hitange oraz jego brat. Za tych ludzi zamożne rodziny zapłaciłyby każdą cenę. W dniu porwania samochodem szefa jechał właśnie Harish Hitange.

Niedaleko podwarszawskiego Raszyna drogę zajechał mu samochód. Sprawcy, podający się za funkcjonariuszy policji, wciągnęli Hindusa do samochodu i odjechali.

Jego żona publicznie, przed kamerami telewizyjnymi, „pokornie błagała o uwolnienie męża”. Bandyci chcieli 2 mln euro, zgodzili się na 800 tys. dolarów, ale mimo prób okup nie został przekazany. W trakcie trwających blisko 3 miesiące negocjacji wysłano kilkaset SMS-ów, 3 razy bliscy porwanego znajdywali we wskazanych miejscach jego palec.

Ostatnie potwierdzenie, że mężczyzna żyje, nadeszło 14 lipca, 85 dni po uprowadzeniu. Sześć dni później kontakt się urwał. Ponad wszelką wątpliwość został zamordowany, jego ciało gdzieś ukryto i do dzisiaj nie zostało odnalezione. 

Historie tragiczne

Ten sam los spotkał Mariusza M., syna piaseczyńskiego biznesmena, który został uprowadzony w kwietniu 2004 roku. Rodzice wpłacili tylko część żądanej kwoty – 100 tys. zł. Niedługo potem otrzymali SMS o treści: „Okup w kawałkach – syn w kawałkach”. Porywacze przesłali rodzinie ucięty palec. Kilka dni później ciało zakładnika znaleziono w lesie, miał zmasakrowaną twarz i niemal ucięte lewe ramię, został zakatowany na śmierć.

W 2005 roku przed jedną z warszawskich szkół porwano Ewelinę B., której ojciec był właścicielem zakładów mięsnych. Moment nagrania – wciągnięto ją do zaparkowanej przy ulicy furgonetki – zarejestrowały kamery monitoringu. Niestety, jakość nagrań nie pozwoliła na identyfikację sprawców. Za uwolnienie Eweliny zażądano 500 tys. euro. O miejscu przekazania pieniędzy informowali ojca i chłopaka dziewczyny  SMS-ami. Okupu jednak nie przejęli, oskarżając rodzinę o współpracę z policją. Za złamanie zasad zagrozili znęcaniem się nad dziewczyną. Na dowód obcięli jej włosy i przekazali w umówionym miejscu rodzinie. Podwoili sumę okupu do miliona euro. Ojciec uzbierał 563 tys. euro – to przez wiele lat najwyższy zapłacony okup w Polsce – niestety, Ewelina nigdy nie wróciła do domu, porywacze nigdy więcej już się nie odezwali.

Gang obcinaczy palców przed sądem

W 2016 r. sąd pod przewodnictwem znanej sędzi Barbary Piwnik uniewinnił ośmiu członków gangu obcinaczy placów. Skazani zostali tylko dwaj gangsterzy, którzy w czasie śledztwa i procesu przyznali się do zarzucanych im czynów. Proces trwał ponad dziewięć lat! Bandyci odpowiadali za kilka uprowadzeń dla okupu.

Sędzia Piwnik przez ponad pięć godzin uzasadniała swoją decyzję.

– Proces trwał długo, bo sąd sam szukał dowodów – wyjaśniała sędzia. – Organa prowadzące śledztwo mają obowiązek stosować zasady: bezstronności, prawdy materialnej i domniemania niewinności. Tu tak nie było. To zagrożenie dla bezpieczeństwa obywatela i jego szacunku dla państwa i prawa – przekonywała.

Sędzia Piwnik wskazała na liczne błędy, jakie zdaniem sądu popełnili policjanci i prokuratorzy prowadzący śledztwo w sprawie „obcinaczy placów”. Co ciekawe, zakwestionowała także używanie przez mediów nazwy gangu, zaznaczając, że żaden z oskarżonych nie miał zarzutu ciężkiego uszkodzenia ciała. Tymczasem policja już od 2004 r. zwracała uwagę, że gang, który odpowiadał przed sądem, miał obciąć kilka palców swoich ofiar. Brakowało jednak dowodów, kto to zrobił.

Gang obcinaczy palców przeszedł do historii jako jeden z najbardziej okrutnych po II wojnie światowej.

Więcej ciekawych i intrygujących tematów kryminalnych znajdziesz  w miesięczniku „Detektyw” i kwartalniku „Detektyw Wydanie Specjalne”. Zapraszamy do naszego esklepu: TUTAJ.

Leon Madejski

Źródło: magazyndetektyw.pl, tvpinfo.pl

Fot. pixabay.com