Był październik 2009 roku, gdy Cleveland po raz pierwszy usłyszało o gwałcicielu i zabójcy, który grasował w mieście. Przez następne tygodnie nazwisko Anthony’ego Sowella nie schodziło z pierwszych stron gazet, również ze względu na zaniedbania ze strony policji. Można powiedzieć, że jego czyny nie zostały odpowiednio „docenione” przez amerykański wymiar sprawiedliwości. Mimo że gwałciciel został skazany na karę śmierci, całkiem niedawno umarł z zupełnie innego powodu.
Co by było gdyby… To często powtarzane zdanie, w przypadku gdy żałujemy, że sprawy potoczyły się inaczej niż byśmy chcieli. Jesienią 2009 roku z pewnością często kołatało się po głowie policjantów z Cleveland, kiedy okazało się, że ich zaniedbania mogły doprowadzić do śmierci kolejnych kilku kobiet. Ale zacznijmy od początku…
– Wesołych świąt – usłyszała od nieznajomego spotkanego w pobliżu sklepu, do którego wstąpiła po zakupy.
Chwilę później poczuła uderzenie, a mężczyzna zaczął ją dusić. Gdy trochę osłabła, zaciągnął ją w kierunku swojego domu przy Imperial Avenue. W środku, na pierwszym piętrze, ponownie się na nią rzucił i dusił tak, że straciła przytomność. Kiedy się ocknęła, dobiegł ją głos oprawcy:
– Rozbieraj się!
Gladys postanowiła, że nie podda się tak łatwo. Zebrała siły, a chwilę później doszło do szamotaniny z napastnikiem. Kobieta zraniła się w kciuk o szkło z szyby okiennej, którą stłukli w trakcie walki. Potem oboje przewrócili się i spadli ze schodów. Gladys udało się wybiec przez drzwi. Dotarła na Kinsman Road, a tam zobaczyła patrol policji.
– Pomocy, pomocy! On chce mnie zabić – krzyczała przerażona i zakrwawiona.
Gwałciciel namierzony
Opowiedziała funkcjonariuszom, że została zaatakowana, opisała sprawcę i miejsce zdarzenia. Policjanci wezwali karetkę, która przewiozła Gladys Wade do szpitala, gdzie założono jej 12 szwów na rozciętym kciuku. Mundurowi pojechali do domu Anthony’ego Sowella i zabrali go na posterunek.
Następnego dnia, zaatakowana kobieta miała złożyć zeznania.
– Policjanci nie potraktowali mnie poważnie – powie niemal rok później. – Usłyszałam, że to moje słowa przeciwko jego. A on powiedział im, że włamałam się do jego domu, że go napadłam. Widać jego historia bardziej przemówiła do śledczych niż moja. Byłam załamana. Poczułam się, jakby ktoś wymierzył mi policzek.
Po tym zdarzeniu Sowell zabił kolejnych pięć kobiet. Gdyby policja poważniej potraktowała słowa Gladys, do tych zabójstw prawdopodobnie by nie doszło…
Pierwszy wyrok
Anthony Edward Sowell urodził się w 1959 roku. Był jednym z siedmiorga dzieci wychowywanych przez samotną matkę, Claudię „Gertrude” Garrison. W domu przy 1878 Page Avenue w East Cleveland było tłoczno, bowiem po śmierci siostry Sowella, wprowadziła się tam siódemka jej dzieci. Ich babcia nie traktowała wnucząt dobrze. Według słów siostrzenicy Anthony’ego, Leony Davis, kobieta miała je dręczyć na oczach swojego potomstwa. Leona opowiedziała, jak pewnego dnia, Claudia pobiła ją kablem aż do krwi. Jakby tego było mało, siostrzenica Sowella wyznała, że od 10. roku życia była regularnie gwałcona przez swojego wuja. Jej gehenna miała trwać 2 lata. Jednocześnie sąsiedzi z tamtych lat podkreślają, że nie zauważyli, by mały Anthony źle się zachowywał. Wręcz przeciwnie, był miłym i uśmiechniętym, ale cichym dzieckiem. Wydawało się, że nie sprawia problemów.
W wieku 19 lat, chłopak wstąpił do armii. Brał udział w rekrutacji do marines w bazie w Karolinie Południowej. Potem szkolił się na elektryka w kolejnej bazie w Karolinie Północnej. Następnie skierowano go do jednostki lotniczej, przebywał głównie na terenie Stanów Zjednoczonych, ale spędził także rok na japońskiej Okinawie. Podczas siedmioletniej służby w armii otrzymał kilka odznaczeń.
Gwałciciel zaatakował ciężarną
Jak się potem okazało, te zasługi nijak się miały do jego życia w cywilu. W lipcu 1989 roku zaatakował 21-letnią kobietę będącą w 3. miesiącu ciąży. Zaprosił ją do siebie, a gdy chciała wyjść, skutecznie jej to uniemożliwił. Związał jej ręce i nogi za pomocą krawata i paska, usta zatkał ścierką, a potem kilkakrotnie zgwałcił. Kobiecie udało się wydostać na dach przez okno. Tam zaczęła krzyczeć i wzywać pomocy, aż usłyszeli ją sąsiedzi Sowella. Zaatakowana zgłosiła sprawę policji:
– Dusił mnie naprawdę mocno, miałam drgawki. Myślałam, że umrę – zeznawała ofiara.
Sowell został oskarżony o uprowadzenie, gwałt i próbę gwałtu. Gwałciciel się tylko do tego ostatniego zarzutu. W 1990 roku sąd skazał go na 15 lat pozbawienia wolności. W trakcie odsiadywania wyroku wielokrotnie starał się o wcześniejsze zwolnienie. Za każdym razem komisja uznawała, że nie może do tego dopuścić, ze względu na charakter przestępstwa. Jednocześnie za kratkami odmówiono mu terapii dla przestępców seksualnych, mimo że sam o nią wnioskował.
Gdy w 2005 roku wyszedł na wolność, zamieszkał w domu przy Imperial Avenue, należącym do jego zmarłego ojca, i zatrudnił się w fabryce. Zwolniono go w 2007 roku. Utrzymywał się z zasiłku i sprzedaży złomu. W międzyczasie związał się z siostrzenicą burmistrza Cleveland, Lori Frazier. Dzięki jej zeznaniom wiadomo, że już wtedy Anthony prowadził swoją zbrodniczą działalność.
– Czułam w domu zapach rozkładającego się ciała. On tłumaczył, że wydziela go jego macocha, która z nim mieszkała – mówiła Lori.
Zapach śmierci
Mieszkańcy Imperial Avenue od jakiegoś czasu skarżyli się na przykry zapach roznoszący się po okolicy. Niektórzy mówili, że w ich sąsiedztwie pachnie śmiercią. Nikt nie wiedział skąd się wydobywa ten odór. Początkowo podejrzewano, że winna jest zatkana kanalizacja miejska, ale władze przepłukały kanały spustowe i wymieniły rury, a zapach nie zniknął. Później pojawiła się teoria, że sprawcą może być działający w okolicy zakład rzeźniczy. Jego właściciel wydał 20 tys. dolarów na wymianę instalacji hydraulicznej, ale i to nic nie dało. Punkt rzeźnika działał zaledwie kilka metrów od domu Sowella, jednak nikt nie przypuszczał, że to właśnie ten ostatni budynek jest źródłem nieszczęścia.
– Wielu ludzi nie zna zapachu rozkładającego się ciała, ponieważ to nie jest nic powszechnego. Niewielu miało to nieszczęście go poczuć – mówił później uznany patolog.
Jesienią 2009 roku okazało się, że obecny w okolicy Imperial Avenue „zapach śmierci” nie był tylko makabryczną przenośnią. Pewnego wrześniowego dnia, Anthony Sowell zaprosił do swojego domu na drinka Latundrę Billups. Początkowo było miło, wypili trochę alkoholu, ale potem zachowanie Sowella diametralnie się zmieniło. Napadł na swoją towarzyszkę, uderzył ją i zaczął dusić kablem. Kiedy kobieta przestała się bronić, zgwałcił ją. Latundrze udało się ujść z życiem, bo powiedziała napastnikowi, że da mu pieniądze i obiecała milczeć w tej sprawie. Jednak jeszcze tego samego dnia, 22 września, zgłosiła wszystko policji. Na posterunku spisano notatkę, ale nie zrobiono wiele poza tym. Kiedy wybuchła afera, policja tłumaczyła swoją opieszałość brakiem współpracy ze strony pokrzywdzonej, która miała odmówić podania szczegółów napaści i nie stawiła się na umówione na 11 października spotkanie. Ostatecznie funkcjonariusze pofatygowali się do domu Sowella dopiero 37 dni po zgłoszeniu Billups. Mieli ze sobą nakaz aresztowania.
Odkrycie w piwnicy
Mundurowym, którzy pod koniec października 2009 roku po raz kolejny zapukali do drzwi domu na Imperial Avenue, odpowiedziała cisza. Mimo to, weszli do środka i zaczęli przeszukiwać pomieszczenia. Czy gwałciciel był w domu? Wydawało się, że nie, ale w piwnicy budynku poczynili makabryczne odkrycie. W dwóch płytkich grobach znajdowały się dwa ciała. Policjanci natychmiast wezwali posiłki i rozpoczęto poszukiwania właściciela domu.
Pracujący na miejscu policyjni technicy w ciągu następnych dni odkryli ciała kolejnych ofiar: 4 znajdowały się w domu, 3 były zakopane w ogrodzie. Natrafiono też na ludzką czaszkę umieszczoną w wiadrze, znajdującym się w piwnicy. 7 z 11 ciał miało na szyjach sznury.
Śledczy musieli ustalić tożsamość zamordowanych. Aby usprawnić ten proces, przed domem Sowella ustawiono tymczasowy posterunek, do którego mogli zgłaszać się ludzie z informacjami o zaginionych krewnych i znajomych. Zjawiły się tylko 4 osoby. Wśród nich była m.in. Audrey Webb, która bała się o życie swojej siostry, Janice. Mówiła, że rodzina zaginionej obawia się najgorszego, bo Janice często kręciła się w pobliżu domu sprawcy.
Sam gwałciciel trafił w ręce policji 2 dni po ujawnieniu pierwszych zwłok. Spacerował przez Mount Auburn Avenue, około 2 kilometrów od domu. Już 3 listopada gwałciciel i zabójca usłyszał 5 zarzutów dotyczących zabójstwa kwalifikowanego. Listę poszerzono o 6 kolejnych zarzutów, po ujawnieniu pozostałych zwłok.
Chcesz poznać kulisy tej wstrząsającej sprawy? Sięgnij po Detektywa 6/2021 (teksty Anny Frej pt. “Myślał, że nikt się nie upomni”). Do kupienia TUTAJ.