Halina Madejska została zamordowana w sklepie. Kiedy w maju 1989 roku cała Polska z zapartym tchem oczekiwała nadejścia pierwszych wolnych wyborów parlamentarnych, jedna z rodzin mieszkających w śląskim miasteczku Pyskowice, zastanawiała się, kto właśnie zabił ich siostrę i córkę. Do zabójstwa 22-letniej Haliny Madejskiej doszło w godzinach popołudniowych 23 maja 1989 roku w Gliwicach na zapleczu sklepu, którego była kierowniczką. W czasie oględzin miejsca zdarzenia, w jednej z szuflad znaleziono 410 tys. zł. Sprawca ich nie zabrał, choć prawdopodobnie po zabójstwie spędził z ofiarą kilka godzin. Pieniądze go nie interesowały.
Młoda kobieta została gwałtownie zaatakowana. Zabójca udusił ją. Na jej ciele znaleziono otarcia naskórka oraz obrażenia świadczące o tym, że stawiała opór napastnikowi. Broniła się. Niestety, sprawca był od drobnej dziewczyny znacznie silniejszy. Albo nie działał sam.
Małe miasteczko, duża rodzina
Halina Madejska przyszła na świat w marcu 1967 roku jako czwarte dziecko w swojej rodzinie. Miała trzy starsze siostry, Teresę, Brygidę i Urszulę. Po Halinie urodziło się jeszcze troje dzieci. Dwie córki i syn. Utrzymanie tak licznej rodziny nie było łatwe, dlatego Madejscy żyli skromnie. Rodzina posiadała kilka hektarów ziemi i większość produktów spożywczych, które lądowały na ich stole, pochodziło z własnej uprawy.
Halina bardzo wyróżniała się ze swojego rodzeństwa. Była szczególnie empatyczna i wrażliwa. Kochała dzieci, uwielbiała podróżować, a jej największym marzeniem było zwiedzanie świata.
– Jako dziecko była bardzo słodka i spokojna – wspomina najstarsza z rodzeństwa, Teresa. – W szkole radziła sobie co prawda nie najlepiej, miała pewne problemy w szkole podstawowej czy później w krawieckiej, ale po skończeniu nauki, dosłownie rozkwitła. Miała w sobie mnóstwo radości życia i dążyła do realizacji planów zawodowych. Ciężko pracowała, by się utrzymać, ale również wesprzeć rodziców i rodzeństwo.
Pracowita i przedsiębiorcza
Gdy tylko skończyła 18 lat, zaczęła robić wszystko, by spełnić swoje marzenia o podróżach. Nie bała się pracy. Chciała zarobić na to, o czym marzyła. Nie czekała na dzień, kiedy wygra los na loterii, tylko własną pracą docierała do każdego stawianego sobie celu.
Halina zostaje zatrudniona w zakładowej stołówce w Gliwicach w Bumarze-Łabędy. To zakład, który przez wiele lat specjalizował się w przemyśle zbrojeniowym, później produkowano tam stalowe konstrukcje, między innymi do budowy mostów. Młoda kobieta z Pyskowic zajmowała się natomiast wydawaniem posiłków na stołówce pracowniczej, z której każdego dnia korzystało kilkaset osób.
Po kilku miesiącach Madejska przeniosła się z Gliwic do Wisły, turystycznego miasta położonego w powiecie cieszyńskim. Pracowała tam w jednym z ośrodków wczasowych. W rodzinnym albumie znajduje się zdjęcie uśmiechniętej Haliny, która wraz z koleżanką wjeżdża kolejką linową na Czantorię Wielką, szczyt położony na granicy polsko-czeskiej w pobliżu Wisły i Ustronia.
Halina Madejska
Po sezonie wakacyjnym kobieta wraca do Gliwic, gdzie podejmuje pracę w Międzywojewódzkiej Spółdzielni Inwalidów. Zostaje zatrudniona w jednym z prowadzonych przez spółdzielnię sklepów.
W tym czasie spotyka się z mężczyzną o imieniu Marek. Halina z pewnością traktuje tę znajomość bardzo poważnie i zależy jej na chłopaku, który, jak się okazuje, przyjechał na Śląsk z Wielkopolski, by pracować w kopalni.
Młoda kobieta jest zatrudniona w sklepie w centrum Gliwic, spotyka się z chłopakiem, a ponadto wraz z siostrą Elżbietą pomaga rodzicom w prowadzeniu gospodarstwa rolnego. Dziewczęta są bardzo pracowite i pomysłowe, dlatego szybko udaje im się zdobyć nowych odbiorców warzyw, dzięki czemu gospodarstwo przynosi większe dochody, niż wcześniej. Udaje im się nawet zaoszczędzić trochę pieniędzy na remont domu.
– Halina była niezwykle zaradna – wspomina Brygida, jej starsza siostra. – Zawsze radziła sobie z wszelkimi problemami. Jak na czas, w którym przyszło jej żyć, była niezwykle przedsiębiorcza i miała całe mnóstwo pomysłów, które z uporem realizowała. Oczywiście, robiła to nie tylko dla własnego dobra, ale również dla całej rodziny.
Sklep w Gliwicach
W1988 roku Halina dowiaduje się, że jej chłopak Marek nie był wobec niej szczery. W Wielkopolsce miał żonę i dzieci, o których nie raczył wspomnieć zakochanej w nim pyskowiczance, z którą się spotykał. Halina czuje się oszukana, dlatego natychmiast zrywa z nim znajomość. Mają jednak wielu wspólnych kolegów, w związku z czym po rozstaniu widują się nie raz, choćby w jednej z lokalnych dyskotek. Ponadto, Marek nachodzi Halinę w pracy i prosi, by do niego wróciła.
Z początkiem 1989 roku Halina Madejska zostaje kierowniczką jednoosobowego sklepu odzieżowo-tekstylnego mieszczącego się przy ulicy Dolna Wieś w Gliwicach. Mimo swoich 22 lat jest na tyle odpowiedzialna i obowiązkowa, że spółdzielnia powierza jej samodzielne prowadzenie jednego ze sklepowych oddziałów.
Sklep znajdował się na parterze kamienicy. Do obowiązków kobiety należała nie tylko sprzedaż ubrań, które znajdowały się w asortymencie sklepu, ale również zamawianie towaru, rozliczenia utargu. Zazwyczaj osobiście jeździła do magazynu spółdzielni, gdzie wybierała towar, który później lądował na półkach.
Halina Madejska
Procedura dostawy towaru wyglądała tak, że kierowcy ze spółdzielni przywozili do poszczególnych punktów dość losowo wybierany przez pracowników magazynu towar i rozwozili go do sklepów na terenie Gliwic. Jeśli jednak któryś z oddziałów potrzebował konkretnych ubrań czy pościeli, kierownicy musieli sami udać się do magazynu i szukać tego, czego akurat im potrzeba. Halina bardzo dbała o to, by dostępny towar spełniał oczekiwania jej klientów, dlatego poświęcała sporo czasu na wybieranie najlepszych rzeczy. Następnie odłożony asortyment dowoził do sklepu kierowca, jednak na taką usługę trzeba było zazwyczaj poczekać dzień czy dwa. Ale Halina często prosiła kogoś znajomego o przewiezienie towaru, by nie tracić czasu, dlatego jej sklep był jednym z najlepiej zaopatrzonych w Gliwicach.
Chcesz poznać szczegóły tej zbrodni? Sięgnij po Detektywa 7/2024 (tekst Anny Strzelczyk pt. Zabójstwo na sklepowym zapleczu). Cały numer do kupienia TUTAJ.