Hrabia, co seksem leczył. Historia oszusta, jakich mało

– Jedziesz do „hrabiego” – oświadczył mój ówczesny szef. Był marzec 2013 roku. Skontaktowałem się z dyrekcją Zakładu Karnego w Nowym Sączu, by porozmawiać ze Zdzisławem M., który przedstawiał się oszukanym kobietom jako Hrabia Myszkowski. Zgodzili się. On również nie wyraził sprzeciwu.

– Pod warunkiem jednak – usłyszałem – że napiszę o tym wszystkim, co mi opowie.

Przystałem. Odsiadywał wyrok, w tym za „leczenie seksem”, co już wtedy wzbudzało spore zainteresowanie mediów. Miał bogatą wyobraźnię Zdzisław M. Spawacz z zawodu.

Ulica Pijarska, tamte lata. Wąska, jednokierunkowa, wiodąca ku Zakładowi Karnemu w Nowym Sączu. Pod metalową, czarną bramą, przez wąską szparę, że ledwo widać oczy funkcjonariusza, prosili o dokument tożsamości. Po otwarciu bramy znowu kazali czekać, bo w środku kolejna kontrola. Kolejna bramka do wykrywania metalu, wejście przez zakratowane drzwi. Następna bramka i znowu automatyczne otwierane. Przeszukiwali torbę, kazali zostawić dyktafon, aparat fotograficzny i telefon. Ponownie pytali więźnia, czy aby nie zmienił zdania.

– Jest zgoda na widzenie – usłyszałem w końcu.

W kilkunastometrowej opustoszałej sali rozmów, wśród kilku stolików i krzeseł, pojawił się w niebiesko szarym drelichu ponad 50-letni wtedy, średniego wzrostu, chudy, krótko przystrzyżony o siwych włosach mężczyzna z sumiastymi wąsiskami gęsto nachodzącymi na ustach, i lekkim dołkiem w brodzie. Zaskoczył swym dość pospolitym i raczej przeciętnym wyglądem. Miał „uzdrawiać seksem”? Ten mężczyzna?

Trudno oprzeć się wrażeniu, że jednak miał dar przekonywania i potrafił wzbudzić zaufanie. Nawet zza krat, a co dopiero, gdy mógłby się znaleźć na wolności. Mówił wolno, precyzyjnie cedził każde wypowiadane przez siebie słowo, spoglądając prosto w oczy, jakby chciał rozpracować rozmówcę, czy może nim manipulować. I choć odsiadywał właśnie wyrok, nadal nie przyznawał się do żadnej winy, pomimo że ciążyły jeszcze na nim kolejne zarzuty z drugiego, również nieprawomocnego wówczas wyroku Sądu Rejonowego w Zakopanem, w jego kolejnej sprawie.

– Będę w niej apelował – „świdrował” swym wnikliwym wzrokiem. – Nic złego nie robiłem, bo nawet nie mogłem – przekonywał.

To, co o nim mówiono i podawano w mediach, to bajki i wierutna bzdura. Zdenerwował się na samo o tym wspomnienie.

– Nie jestem tym „Tulipanem” z telewizyjnego serialu i niczego ciekawego w temacie kobiet nie mam do powiedzenia. Nikogo nie nagabywałem! – podkreślał, trzymając w dłoni 4 luźne, nieco pomięte kartki, które zabrał z sobą z celi. To opinia o jego stanie zdrowia! – Jestem impotentem! – stwierdził, więc nie mógł leczyć seksem, o co go oskarżyli.

Inni o tym jeszcze nie pisali, ale to przecież, według niego, „żelazne dla niego alibi”. I dlatego mi je wręczył, bym o nim napisał całą prawdę i tylko prawdę. Przepraszał, że będzie musiał, co jakiś czas tam, gdzie król zawsze chadza piechotą…

– Problemy z prostatą – dodawał, i raz jeszcze wskazywał na te trzy nieco pomięte luźne kartki, które mi przed chwilą wręczył o numerze WLKMS-E-4396/10/V-95/11, z 28 lutego 2011 roku z Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Medicum w Krakowie.  Hrabia Myszkowski wskazywał na najważniejszy, jego zdaniem, w całej tej opinii fragment, że: „(…) był niezdolny do odbywania stosunków płciowych w okresie od stycznia 2010 do końca czerwca 2010 roku”. Czyli w czasie, w którym go o to oskarżono. I że: (…) „przeprowadzone badanie kliniczne wykazało uszkodzenie komponenty nerwowej odpowiedzialnej za zdolność do erekcji potwierdzoną dodatkowym badaniem z zastosowaniem stymulacją wibracjami okolic wędzidełka prącia o częstotliwości ok. 60 Hz”.

– Więc jak mogłem leczyć seksem?! – powtarzał, znowu podnosząc głos. – Jak tylko stąd wyjdę, to wszystkim pokaże, i dowiodę prawdy o sobie.

Okazało się, że tę opinię dla Sądu Rejonowego w Zakopanem podpisał jedynie specjalista neurolog. W sprawie nie wypowiadał się seksuolog ani urolog, stąd sąd w Zakopanem powołał wtedy kolejnych biegłych. Z ich opinii wynikało jednoznacznie, że jednak Zdzisław M. był zdolny do odbywania stosunków seksualnych.

– Dlaczego więc nie powołano trzeciej komisji? – pytał poirytowany. – Załatwili mnie, po prostu chcieli mnie załatwić…

Kto go miał załatwić? Matka tej dziewczyny, z Szaflar?

– Jej bliższa i dalsza rodzina – dodawał. – Policja, prokuratura, sąd, a nawet wy, dziennikarze! – w tym momencie podniósł nawet na mnie głos. – To przez was przecież! Do czasu tych bzdurnych publikacji nikt mnie nie ścigał… Muszę na stronę – przerwał po chwili i podniósł się z krzesła. – Zaraz wracam – dodał, wychodząc z sali. – Od połowy lat 80. ubiegłego wieku miałem problemy z prostatą – uzupełniał po powrocie z ubikacji. – Od 6 lat mam problemy z erekcją, a od 4 nie mam wzwodu.

To również zapisano w tej opinii. Podczas stosunków z żoną w Pruszkowie, gdzie mieszkał, bolało go jak diabli.

– Nawet całkowicie zrezygnowałem z seksu – zapewnia.Niemoc seksualna miała być powodem ciągłych sprzeczek.

– I awantury z teściem.

Oprócz teścia, była jeszcze w domu wtedy moja kilkunastoletnia córka…

Taki oszust zdarza się raz na kilkadziesiąt lat! Szczegóły tej historii poznasz w tekście Romana Roesslera w tekście „Hrabia, co leczył seksem!”, który ukazał się w „Detektywie” 9/2024. Kup TUTAJ