Jak w tureckim serialu. Scenariusz pisany przez życie

Bardzo energiczna staruszka, szybko sprowadziła się do tego domu z odległego o 300 kilometrów miasta, i nie tylko niczego nie złagodziła, ale zdominowała córkę i zaczęła dom ustawiać według swojego pomysłu. Po upływie pół roku z wnuczką po kolejnych kłótniach już praktycznie nie rozmawiały, a Katarzyna D. też dla świętego spokoju nie wdawała się w spory z matką i w wielu sytuacjach po prostu jej ustępowała. A dom i tak przypominał czasami pole minowe, po którym wszyscy stąpają delikatnie, aby nie spowodować wybuchu.

Sytuacja zaczęła ulegać zmianie, kiedy w 2021 roku, po 3 latach wdowieństwa, Katarzyna D.
poznała Krzysztofa P. Już, kiedy zaczęła wychodzić na spotkania z tym 40-letnim, rozwiedzionym i bezdzietnym mężczyzną, jej matka robiła wiele, aby wybić to córce z głowy. Pomimo upływu 3 lat od śmierci męża Katarzyny D., matka uważała, że nadal wdowie nie przystoi takie chodzenie na randki. Potrafiła jej wprost wykrzyczeć, że zachowuje się jak latawica i że to wstyd przed ludźmi.

Z tego powodu dość długo spotykali się poza domem, aż w końcu matka musiała zaakceptować jego obecność w weekendy. Nie poszło to łatwo, pomimo że Krzysztof starał się nie skonfliktować z nią. Niestety, gdy przyjeżdżał, starsza pani ostentacyjnie zamykała się w swoim pokoju. Już lepiej od niej zachowywała się 15-letnia Natalka. Była po prostu obojętna, a nawet było jej to na rękę, że matka ma inne zajęcie niż pilnowanie jej nauki i zachowania.

Sytuacja z Wiesławą A. zmieniła się na jeszcze gorsze, kiedy Katarzyna i Krzysztof podjęli decyzję o zamieszkaniu razem. Oprócz tego Krzysztof, dotychczas wynajmujący pomieszczenia na stolarnię, miał przenieść się z pracą i maszynami do pomieszczeń warsztatu, który stał pusty od czasu, kiedy zmarł mąż Katarzyny, mechanik samochodowy.

Matka Katarzyny zdecydowanie zaprotestowała przeciwko temu logicznemu rozwiązaniu, ale wtedy po raz pierwszy spotkała się z bardzo zdecydowanym oporem ze strony córki, która wprost poinformowała ją, że o swoim życiu to ona będzie decydowała, podobnie jak o tym, kto będzie mieszkał w jej domu. Starsza pani stwierdziła, że córka jest niewdzięczna i krzywdzi swoją matkę, oraz że to na pewno zły wpływ Krzysztofa P., który poprzewracał jej w głowie i tylko czekać, kiedy zacznie ją źle traktować.

W jednym miała rację. Od czasu, kiedy w życiu Katarzyny D. pojawił się Krzysztof, ona zmieniła się i powoli zaczęła wydobywać się ze zdominowania przez matkę, by zacząć żyć w sposób, który bardziej ją satysfakcjonował.

Niestety, cały czas dochodziło do częstych scysji z Wiesławą A., która nie chciała pogodzić się z utratą możliwości rządzenia w domu. Często stosowała przemoc emocjonalną, czyli obrażona na córkę, ostentacyjnie odchodziła do swojego pokoju trzaskając drzwiami. Działo się tak zwłaszcza po rozmowach, które nie szły po jej myśli. Katarzyna takie dyskusje kończyła często stwierdzeniem: „Ty, mamo, masz takie zdanie o tym, ja mam inne. To jednak moje życie i ja decyduję o tym, co będę robiła”.

Ponieważ mówiła to Katarzyna, do niedawna bardzo uległa i zdominowana przez matkę, nie było niczym dziwnym, że starsza pani reagowała gniewem i złością. A tę skupiała oczywiście na osobie Krzysztofa. Stwierdzenie „Ten przybłęda namieszał Katarzynie w głowie i próbuje się tu rządzić” potrafiła wygłosić do sąsiadki przez płot, wiedząc, że w pobliżu stoi Krzysztof, który wszystko słyszy.

Pomimo takich zachowań, zarówno on, jak i Katarzyna, próbowali nie reagować na te zaczepki i mimo wszystko żyli ze sobą bardzo zgodnie.

Tego styczniowego dnia 2022 roku, wracając z pracy, Katarzyna D. zastanawiała się, co zrobić na obiad. Wiedziała, że Krzysztof P. miał po południu pojechać do jakiegoś klienta na poprawki po montażu schodów, więc obiad będzie trochę późniejszy. Od pewnego czasu jej matka przestała angażować się w kuchenne obowiązki, twierdząc wprost, że nie będzie im gotowała. Jedyne, co robiła, to śniadania dla Natalki, których ta i tak z reguły nie jadła, bo albo zawierały produkty niezgodne z jej obecną filozofią, albo zbyt późno wstała i nie zdążyła zjeść.

Krzysztof ten strajk niby teściowej skwitował stwierdzeniem; „To może i dobrze. Nie będę się bał, że czegoś mi dosypie i mnie otruje”.

Wchodząc do domu, Katarzyna D. powiedziała głośno „Jestem mamo”, ale nie liczyła na odpowiedź, bo ostatnio tak się to między nimi odbywało. Dopiero, kiedy rozpakowała zakupy i trochę podziałała w kuchni, poszła do pokoju matki.

Widok, jaki tam zastała wstrząsnął Katarzyną. Matka leżała na podłodze i miała zakrwawioną lewą połowę twarzy. Prawą rękę miała nienaturalnie wygiętą. Była w pewnym stopniu przytomna, bo coś mruczała niewyraźnie.

Kiedy Katarzyna z krzykiem przestrachu podbiegła do niej, matka uchyliła powieki, a na pytanie, co się stało, stwierdziła; „Ten twój Krzysiek zepchnął mnie ze schodów. Chyba coś sobie połamałam”.

Katarzyna chciała pomóc matce wstać i podprowadzić ją do łóżka, ale ta nie mogła się podnieść. Kiedy ratownicy z wezwanej karetki pogotowia weszli do domu, matka nadal leżała na podłodze. Katarzyna podłożyła jej pod głowę małą poduszkę i obmyła twarz z krwi. Przy tej okazji zobaczyła, że kobieta ma sporą ranę na głowie nad uchem. Ratownicy po założeniu kołnierza na szyję, od razu unieruchomili też prawą rękę staruszki i znieśli ją do karetki na noszach.

W szpitalu szybko przebadano 74-letnią Wiesławę A. Stwierdzono u niej stłuczenie biodra i barku, złamanie kości śródręcza prawej ręki oraz pęknięcie kości obojczykowej. Ponadto miała rozciętą skórę głowy w okolicach skroni i stłuczenie głowy w tym miejscu. Lekarz, po dokładnych badaniach, wykluczył jednak wstrząśnienie mózgu, chyba że było bardzo nieznaczne. Kobieta była „w kontakcie”, rozmawiała zarówno z ratownikami jak i z lekarzem.

I to ten ostatni, kiedy usłyszał od niej, że konkubent córki zepchnął ją ze schodów, bo chciał ją zabić, uznał, że należy powiadomić policję. I zrobił to bez pytania kogokolwiek, nawet samej pokrzywdzonej, a tym bardziej jej córki, która dojechała do szpitala.

Kiedy Katarzyna się o tym dowiedziała, policjanci już przesłuchiwali starszą panią, przyjmując od niej jednocześnie zawiadomienie o usiłowaniu zabójstwa, czyli o bardzo poważnym przestępstwie.

Zainteresowała Cię ta historia? Chcesz poznać jej zakończenie? Szczegóły w reportażu Dariusza Gizaka pt. „Jak w tureckim serialu”, który opublikowaliśmy w miesięczniku „Detektyw” 9/2024. Cały numer kupisz TUTAJ

Dodaj komentarz