Jarosław Ziętara: Dziennikarz, który wiedział za dużo

Jarosław Ziętara i jego zaginięcie to sprawa, która od 29 lat intryguje środowisko dziennikarskie. „Dziennikarz, który wiedział za dużo” to tytuł nowej książki o poznańskim dziennikarzu. Autorzy próbują odpowiedzieć w reportażu na pytania m.in. dlaczego młody reporter musiał zginać i jaka w tej sprawie była rola służb specjalnych

Jarosław Ziętara urodził się w Bydgoszczy w 1968 roku. Był absolwentem poznańskiego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Pracował najpierw w radiu akademickim, później współpracował m.in. z “Gazetą Wyborczą”, “Kurierem Codziennym”, tygodnikiem “Wprost” i “Gazetą Poznańską”. Ziętara zajmował się m.in. tematyką tzw. poznańskiej szarej strefy. Z tego powodu – jak wynika z ustaleń prokuratury – uprowadzono go i zamordowano.

Ostatni raz Ziętarę widziano 1 września 1992 r. Rano wyszedł do pracy, ale nigdy nie dotarł do redakcji “Gazety Poznańskiej”. W 1999 r. Ziętarę uznano za zmarłego. Dzięki temu, na bydgoskim cmentarzu jego rodzina mogła umieścić symboliczną tablicę. Ciała dziennikarza do dnia dzisiejszego nie odnaleziono.

Obecnie w poznańskim sądzie toczą się dwa procesy, dotyczące sprawy dziennikarza. W pierwszym z nich na ławie oskarżonych zasiada były senator Aleksander Gawronik. Mężczyzna godzi się na publikację pełnego nazwiska. Jest oskarżony o podżeganie do zabójstwa Ziętary.

W drugiej sprawie prokuratura oskarżyła byłych ochroniarzy Elektromisu – Mirosława R., ps. Ryba, i Dariusza L., ps. Lala – o uprowadzenie, pozbawienie wolności i pomocnictwo w zabójstwie reportera.

Dlaczego Jarosław Ziętara musiał zginąć?

Nakładem wydawnictwa „Otwarte” ukazała się nowa książka opisująca sprawę Ziętary „Dziennikarz, który wiedział za dużo. Dlaczego Jarosław Ziętara musiał zginąć?”. Jej autorzy – dziennikarze Łukasz Cieśla i Jakub Stachowiak – ze sprawą Ziętary zetknęli się już wiele lat temu. Kiedy rozpoczynali pracę w mediach. W 2018 roku wspólnie pracowali też nad materiałem o świadku incognito w jednym z toczących się obecnie procesów – o porwanie i pomocnictwo w zabójstwie Ziętary.

 Książkę podzielono na sześć części. Na ponad 500 stronach autorzy opisują realia Poznania okresu transformacji, w tym szarą strefę, powiązania lokalnych biznesmenów ze światem przestępczym, a także ówczesnymi służbami. Autorzy próbują także rozliczyć działania ówczesnej policji, prokuratury, która prowadziła sprawę Ziętary w początkowym etapie po zniknięciu dziennikarza. Opisują także specyfikę działania ówczesnych mediów w Poznaniu i starania dziennikarzy zmierzające do wyjaśnienia sprawy Ziętary.

„Postanowiliśmy wrócić do tej sprawy przede wszystkim dlatego, że nigdy – mimo upływu 29 lat – nigdy jej ostatecznie nie rozwiązano. Po drugie śmiem twierdzić, że jest to jedyna w historii wolnej Polski, po ’89 roku, sprawa, w której dziennikarz ginie za to, czym się zajmował, ginie dlatego, że jest dziennikarzem. I ginie nie w tym sensie, że zniknął, tylko że został zabity – bo to już możemy przyjąć niemal za pewnik” – powiedział PAP Stachowiak.

„Zajęliśmy się tą sprawą też trochę dlatego, że ona przez długie lata była bardzo lokalna. tylko poznańska, bardzo słabo przebijała się w ogólnopolskich mediach. Z wyjątkiem może rocznicy zaginięcia Ziętary, która przypada 1 września, nie było nią specjalnego zainteresowania.

1 września to przecież i rocznica wybuchu II wojny światowej, potem doszła jeszcze sprawa Jaroszewiczów – dokładnie ta sama data. I sprawa Ziętary nigdy jakoś specjalnie się nie przebiła” – zaznaczył Stachowiak.

Jarosław Ziętara i niewyjaśnione wątki

Jak dodał, co prawda o sprawie Ziętary powstała już wcześniej książka – w 2015 r. ukazała się “Sprawa Ziętary: zbrodnia i klęska państwa” autorstwa Krzysztofa M. Kaźmierczaka i Piotra Talagi – to jego zdaniem “ta sprawa nie została opisana do tej pory tak, jak tego wymagała”.

“Nie zostało wyjaśnionych kilka wątków, przede wszystkim wątek służb specjalnych. I wciąż pozostaje zagadką, dlaczego w Poznaniu przez tak wiele lat nie udało się wykryć – jednoznacznie – tego, kto Ziętarę zabił i dlaczego. To są tak naprawdę cały czas otwarte pytania” – podkreślił.

 Stachowiak zaznaczył, że książka Kaźmierczaka i Talagi skupia się bardziej na tym, co było po 1 września 1992 roku.

“My z kolei założyliśmy, że w naszej historii dojdziemy tak naprawdę do momentu, w którym oni zaczęli. Nas interesowało to, co się działo przed zaginięciem Jarosława Ziętary i mit założycielski Elektromisu. Jego właściciel, skąd się ci ludzie wzięli, skąd się wzięły służby specjalne w tej sprawie, dlaczego to wszystko nie zostało wyjaśnione. Zaginięcie, a teraz już z tego co wiemy śmierć Jarosława Ziętary, to był dla nas jakby koniec opowiadania tej historii” – wskazał.

Prace nad książką trwały przez dwa lata

 Łukasz Cieśla powiedział PAP, że prace nad książką trwały przez ok. dwa lata. W tym czasie Cieśla konsekwentnie relacjonował też w mediach przebieg każdej z rozpraw w obu procesach dotyczących sprawy Ziętary, procesie Gawronika, oraz w procesie byłych ochroniarzy Elektromisu.

„Pewną trudnością przy pisaniu książki było docieranie do świadków tej historii, namówienie ich do tego, by chcieli z nami rozmawiać. Zdarzało się też, że świadkowie początkowo, przez telefon, zapewniali nas o tym ile wiedzą. Obiecywali przekazanie nam ciekawych informacji, a potem, już w trakcie spotkania okazywało się, że albo nagle tracili pamięć, albo – jak w jednym przypadku – po prostu zapadali się pod ziemię” – mówił Cieśla.

 „Pisząc tę historię miałem też świadomość, że są takie +okienka pogodowe+ w przypadku niektórych świadków, że albo je wykorzystamy i uda nam się z nimi porozmawiać, albo nic już nam nigdy nie powiedzą. Czasem osoby mające wiedzę na temat tej sprawy same się do nas zgłaszały, jak choćby Zdzisław K.” – podkreślił.

Cieśla zaznaczył, że w jego opinii w tej sprawie wciąż istnieją osoby, posiadające dużą wiedzę na temat Ziętary. Osoby, które mogą zrobić wiele, by prawda o śmierci reportera “Gazety Poznańskiej” nigdy nie ujrzała światła dziennego. Obaj autorzy twierdzą, że „ława oskarżonych w obu toczących się procesach jest zdecydowanie za krótka”. Kolejna rozprawa w procesie Aleksandra Gawronika odbędzie się w czwartek. Najbliższą rozprawę byłych ochroniarzy Elektromisu zaplanowano na połowę października.

źródło: wirtualnemedia.pl

fot. wikipedia.pl