W historii Wielkiej Brytanii jedynie trzy kobiety dostały wyroki bezwzględnego dożywocia. Dwie jeszcze żyją. Co więcej, jedna z nich została przeniesiona do innej placówki, ponieważ ta druga groziła, że odbierze jej życie. Wygłaszającą groźby była Joanna Dennehy, której seria brutalnych napaści przy użyciu noża wstrząsnęła Brytyjczykami kilka lat temu.
Przełom marca i kwietnia 2013 roku to nie był najlepszy czas dla angielskiego miasta Peterborough. 30 marca, w dzielnicy Newborough, w pobliżu drogi A16, przypadkowy przechodzień natknął się na męskie zwłoki ubrane w czarną, cekinową suknię. Nosiły wyraźne ślady ciosów zadanych nożem. Tożsamość zamordowanego udało się ustalić już dwa dni później. Był nim 48-letni mieszkaniec Peterborough, Lee Edwards, którego po raz ostatni widziano żywego w Wielki Piątek. Policja natychmiast wszczęła śledztwo. W sprawie pierwszych ustaleń głos zabrał detektyw Martin Brunning:
– Traktujemy tę sprawę, jako pojedynczy przypadek zabójstwa. Nie bierzemy pod uwagę seryjnego mordercy. Prosimy jednocześnie wszystkich posiadających jakiekolwiek informacje mogące pomóc w ustaleniu sprawcy, o kontakt z najbliższym posterunkiem – mówił mediom Brunning.
***
Tyle że kilka dni później, 3 kwietnia, w Thorney Dyke, na obrzeżach Peterborough, kolejny przechodzień dokonał makabrycznego odkrycia. W rowie leżały dwa ciała. Ponownie byli to mężczyźni, których zwłoki nosiły ślady ciosów zadanych nożem. Przeprowadzone w następnych dniach sekcje zwłok potwierdziły pierwsze domysły. Obaj zginęli od uderzeń nożem zadanych w klatkę piersiową. Ustalono też tożsamość zmarłych. Młodszym z nich był 31-letni Polak, Sławomir Łabiszewski. Mężczyzna przybył do Wielkiej Brytanii w 2005 roku za pracą. Zatrudnił się w Peterborough, w magazynie jednej z firm kurierskich. Drugim zamordowanym był pochodzący z Leeds, 56-letni Charles Jones.
Policja musiała zweryfikować swoje wcześniejsze domysły, ponieważ wszystko wskazywało na to, że ma jednak do czynienia z seryjnym zabójcą, zwłaszcza że dzień wcześniej dotarły do niej niepokojące doniesienia z Hereford.
Tam, 2 kwietnia, doszło do dwóch brutalnych napaści przy użyciu noża. Pierwszą ofiarą tajemniczego sprawcy był 68-letni Robin Bereza. Mężczyzna spacerował ze swoim psem po Westfaling Street, gdy napastnik podbiegł do niego i zadał mu kilka ciosów nożem. Bereza zdołał samodzielnie dotrzeć do domu i stamtąd wezwać pomoc. Niecałe 10 minut później doszło do drugiej napaści. Tym razem ofiarą padł 56-letni John Rogers, który również spacerował z psem, w okolicach Golden Post. Ranny upadł na chodnik i stracił przytomność. Po pomoc zadzwonił przechodzień, który natknął się na leżącego Rogersa. Dzięki sprawnemu działaniu służb ratunkowych, ten mężczyzna również przeżył.
Sprawna praca policji
Sprawnie zadziałała również policja, która jeszcze tego samego dnia ujęła napastnika, a właściwie napastniczkę. Przyczynił się do tego Robin Bereza. Mężczyzna dobrze zapamiętał twarz kobiety, która go zaatakowała, i jej charakterystyczny tatuaż w postaci zielonej gwiazdki na prawym policzku. Dodatkowo, zauważył również, że po ataku wsiada do zielonego samochodu marki Opel Astra, ponaglana przez kierowcę pojazdu. Zdołał o tym poinformować służby, jeszcze zanim przewieziono go do szpitala. Informację o samochodzie, którym może poruszać się sprawczyni, otrzymały wszystkie jednostki i patrole policji w Hereford. Śledczy podali również, że poszukiwana może mieć związek z zabójstwem w Peterborough. Jeden z patroli miał szczęście.
Kilkadziesiąt minut po drugim ataku, policjanci zauważyli poszukiwany pojazd, zaparkowany przy Newman Close w Hereford. Podejrzana kobieta, Joanna Dennehy, siedziała na przednim fotelu pasażera. Jak się później okazało, czekała na swojego kompana, Gary’ego Stretcha, który udał się do pasera sprzedać mu łup zrabowany kilka godzin wcześniej. Mundurowi podeszli do auta i po prostu zatrzymali kobietę. W ich ręce trafił również Stretch oraz kilku jego wspólników.
***
Kolejne dni pokazały, jak kluczowa dla sprawy była praca wykonana przez funkcjonariuszy z Hereford. Dzięki nim ustalono, że po zamordowaniu Lee Edwardsa Dennehy oraz Stretch wyjechali z Peterborough w kierunku Hereford. Podczas podróży uchwyciły ich różne kamery monitoringu, w tym urządzenie umieszczone w punkcie obsługi podróżnych w Market Harborough. Para udała się najpierw do miasta Kington. Tam włamali się do jednego z domów, z którego ukradli trochę sprzętu elektronicznego, by móc go potem sprzedać. Do południa 2 kwietnia 2013 roku Joanna i Gary znowu byli w drodze, a dołączyli do nich dawni znajomi mężczyzny. Już wtedy Joanna zaczęła mówić, że ponownie ma ochotę kogoś zaatakować i namawiała Gary’ego do zmiany planów, by mogła zaspokoić żądzę krwi. Ten nie widział powodów, by odmówić Joannie, zwłaszcza, że był w niej zadurzony i zrobiłby dla niej wiele. Ta uległość skutkowała dwiema napaściami – na Berezę oraz Rogersa.
Niewzruszona
Po zatrzymaniu przez policję okazało się, że Joanna jest nie tylko pijana, ale również pod wpływem środków odurzających. Nic nie robiła sobie z tego, że zamordowała człowieka i próbowała pozbawić życia kolejne dwie osoby.
– Usiłowanie zabójstwa oraz zabójstwo to nic takiego! Dla mnie to jakby zjeść niedzielny obiad – mówiła zszokowanym policjantom.
Na nagraniach z posterunku widać, że kobieta jest nadaktywna, nie może usiedzieć w miejscu, ciągle coś mówi, śmieje się i próbuje flirtować z policjantami. Mimo że od drugiego ataku na spacerowicza do momentu przewiezienia do komisariatu minęło zaledwie 40 minut, Dennehy ani przez chwilę nie zainteresowała się losem mężczyzn, których bezwzględnie pozostawiła na śmierć. Bardziej interesował ją los psa ukradzionego Rogersowi. Przejmowała się również tym, że będzie musiała założyć więzienne ubranie, które nazywała „garniturem samobójcy”. Stwarzała mundurowym ogromne problemy. Pojawiły się nawet trudności z uzyskaniem podstawowych informacji, jak np. miejsce zamieszkania.
Chcesz poznać historię Joanny Dennehy? Sięgnij po Detektywa 10/2021 (tekst Anny Frej pt. “Zła kobieta z tatuażem”). Cały numer do kupienia TUTAJ.