Joanna Gibner: pogrzeb wiele lat po śmierci

Czarna kartka z kalendarza: 27 maja. 27 maja 2020 roku z Jeziora Dywickiego wydobyto szczątki – to była Joanna Gibner. Kobietę zamordował mąż – Marek., skazany potem na karę 15 lat pozbawienia wolności. To był jeden z pierwszych w Polsce procesów poszlakowych w sprawie o zabójstwo.

Joanna i Marek poznali się na dyskotece w Dywitach wiosną 1996 roku. Kilka miesięcy później stanęli na ślubnym kobiercu. Dwa dni po ślubie kobieta zwierzyła się matce, że  jej małżeństwo z Markiem W. jest całkowitym nieporozumieniem i związek trzeba „unieważnić”.

Kilka dni później, w czasie domowej awantury, między dopiero co upieczonymi małżonkami, doszło do szarpaniny. W pewnym momencie mężczyzna przewrócił żonę na wersalkę i dusił, obiema rękami trzymając za szyję. Joanna przestała oddychać. Przerażony jej śmiercią ukrył zwłoki w Jeziorze Dywickim. Rodzinie i znajomym opowiadał, że kobieta wyjechała w sobie tylko znanym kierunku.

W 1996 roku policji nie udało się znaleźć żadnych takich twardych dowodów na to, że mamy do czynienia z zabójstwem i kto jest ewentualnym sprawcą. Dopiero 7 lat później Marek W. stanął przed sądem pod zarzutem zabójstwa żony.

Joanna Gibner: pochowana obok ojca

 To był jeden z pierwszych w Polsce procesów poszlakowych o zabójstwo, kiedy nie było zwłok ofiary. Zwłoki miały być poćwiartowane, następnie obciążone złomem albo gruzem, wrzucone do worków, a następnie wrzucone do jeziora. Oskarżonego skazano na karę 15 lat pozbawienia wolności.

Według dziennikarzy telewizji „Polsat” po odbyciu kary, we wrześniu 2018 roku Marek W. wyszedł na wolność. Pół roku później niespodziewanie zmarł. Tajemnicę o miejscu ukrycia Joanny zabrał ze sobą do grobu.

Ten sekret udało się rozwikłać dopiero w 2020 roku. 27 maja 2020 roku doszło do przełomu, na który cały czas czekała pani Januszewska. Płetwonurek Marcel Korkuś wyłowił z Jeziora Dywickiego torbę z ciałem Joanny. Miesiąc później Joanna Gibner została pochowana obok swojego ojca na cmentarzu w Olsztynie.

Fot. pixabay.com