Czarna kartka z kalendarza: 3 lutego. 3 lutego 2016 roku, w mieszkaniu przy Skierniewickiej na Woli, Kajetan P. zamordował młodą nauczycielkę, poćwiartował jej ciało i przewiózł taksówką do mieszkania na Żoliborzu. Tam podpalił zwłoki i uciekł. Skazano go na dożywocie, ale do sądu wpłynęła m. in. apelacja jego obrońcy, która może wiele zmienić w tej sprawie. W styczniu 2023 roku rozprawę apelacyjną bezterminowo odroczono. Media nazwały go Hannibalem z Żoliborza. Zabójstwo, którego dokonał, jest najbardziej spektakularną zbrodnią w ciągu kilkudziesięciu lat.
Ta irracjonalna zbrodnia od początku budziła wiele znaków zapytania. Przede wszystkim nieznany był motyw działania sprawcy. Co pchnęło młodego i inteligentnego mężczyznę do popełnienia makabrycznego czynu? Jakie kierowały nim pobudki? Czy – choć normalnie funkcjonował w społeczeństwie – był na pewno zdrowy psychicznie? Stan jego zdrowia psychicznego może zdecydować o jego wyjściu na wolność.
W środę, 3 lutego 2015 roku, o godzinie 15, warszawska straż pożarna została powiadomiona o pożarze w bloku przy ulicy Potockiej na warszawskim Żoliborzu. Paliło się mieszkanie na pierwszym piętrze, a wydobywający się z okna dym zauważyła jedna z mieszkanek, która akurat szła wyrzucić śmieci. Na miejsce zdarzenia udały się 3 zastępy straży pożarnej.
Głównym zadaniem służb było błyskawiczne opanowanie ognia oraz dużego zadymienia. Pożar szybko ugaszono. Jednak przed opuszczeniem miejsca pożaru strażacy – tak jak zawsze – musieli ustalić, co było jego zarzewiem. Przeszukując lokal, natknęli się na worek, w którym ukryte było ciało kobiety. Zwłoki były pozbawione głowy!
Sprawa niegroźnego pożaru nabrała zupełnie innego znaczenia. Natychmiast powiadomiono policję i prokuratora. Wiele wskazywało na to, że ktoś podpalił mieszkanie, aby zatuszować popełnioną zbrodnię. Już na pierwszy rzut oka widać było, że doszło do niej w innym miejscu. Ślady krwi, należące do denatki, znaleziono nie tylko w mieszkaniu, ale również przed wejściem do mieszkania i na klatce schodowej. Prawdopodobnie ktoś przewiózł tutaj jej zwłoki z innego miejsca. Ale skąd? Kim była zamordowana kobieta? Kto dopuścił się tej zbrodni?
Plamy krwi na podłodze
Szybko udało się ustalić tożsamość zamordowanej tajemnicę szybko rozwikłano. Zanim jeszcze ujawniono zbrodnię na Żoliborzu, dyżurny stołecznej policji otrzymał zgłoszenie o zaginięciu 30-letniej Katarzyny, mieszkającej w bloku przy ulicy Skierniewickiej na warszawskiej Woli. Zaginięcie zgłosił mężczyzna wynajmujący tam pokój.
Kiedy przyszedł do domu, właścicielki nie było, za to zaskoczyły go plamy krwi na podłodze, które ktoś nieudolnie próbował usunąć. Drzwi wejściowe nie były zamknięte, komputer był włączony. To wszystko sprawiało wrażenie, jakby kobieta wyszła tylko na chwilę… albo ktoś ją porwał. Lokator nie wiedział, co robić, więc zadzwonił na policję. Funkcjonariusze szybko skojarzyli obie informacje. Nie minęła doba, kiedy w tej makabrycznej sprawie prawie wszystko było jasne. Katarzyna J. została zamordowana przez 27-letniego Kajetana P., który wynajmował mieszkanie przy ulicy Potockiej.
– To była fantastyczna dziewczyna – podkreślali przyjaciele i znajomi Katarzyny J. – Uczynna, sympatyczna, poukładana, przyjazna innym ludziom. Powie ktoś, że to frazesy, ale coraz rzadziej spotyka się takich ludzi.
Kajetan P. Tragiczny wieczór
Urodziła się i wychowała w Radomiu. Była jedynaczką, oczkiem w głowie rodziców. Ukończyła lingwistykę stosowaną na Uniwersytecie Warszawskim. Od lat uczyła języka włoskiego, często bywała we Włoszech. Udzielała korepetycji w swoim mieszkaniu na warszawskiej Woli, które kupiła 2 lata wcześniej. Pech sprawił, że któregoś dnia zadzwonił do niej Kajetan P. i spytał o możliwość korepetycji z języka włoskiego. Miała wolne terminy, umówiła się z nim na 3 lutego 2015 roku.
Przed południem, jak wynikało z zapisu kamer monitoringu w bloku przy Skierniewickiej, pojawił się w jej mieszkaniu. Godzinę później odjechał stamtąd taksówką na Żoliborz.
Miał ze sobą torbę. Musiała być ciężka, bo gdy wychodził z budynku, widać było, że ugina się pod jej ciężarem. Z torby ciekła krew. Zaniepokojonemu taksówkarzowi miał powiedzieć, że wiezie tuszę dzika dopiero co zastrzelonego na polowaniu. Rozpoczęła się wielka akcja poszukiwawcza. Kajetana P. szukała najpierw Polska, potem Europa, wreszcie cały świat.
Kajetan P. To był długi pościg
Pogoń na Kajetanem P. trwała blisko 2 tygodnie. Wpadł na dalekiej Malcie.
27 lutego 2015 roku Prokuratura Okręgowa w Warszawie postawiła mu zarzut zabójstwa Katarzyny J. Kajetan P. przyznał się do zarzucanego mu czynu i złożył wyjaśnienia. Był spokojny, rzeczowo odpowiadał na pytania. Nie wyraził żalu ani skruchy. Zrezygnował z renomowanego prawnika, którego wynajęła mu rodzina. Stwierdził, że chce sam bronić się przed sądem.
– Nie miałem z nim nawet kontaktu, odmówił rozmowy ze mną – powiedział dziennikarzom niedoszły obrońca. Mimo to prokuratura przyznała mu adwokata z urzędu, bo wymaga tego prawo.
Kajetan P.: Podwójna osobowość bibliotekarza
Ta irracjonalna zbrodnia od samego początku budziła wiele znaków zapytania. Przede wszystkim nieznany był motyw działania sprawcy. Co pchnęło młodego i inteligentnego mężczyznę do popełnienia tak makabrycznego czynu? Jakie kierowały nim pobudki? Czy – choć normalnie funkcjonował w społeczeństwie – na pewno był zdrowy psychicznie?
– Ten mężczyzna zachowywał się nielogicznie – stwierdził prof. Brunon Hołyst. – Chyba że chciał rzucić podejrzenia na kolegów, którzy razem z nim wynajmowali mieszkanie na Żoliborzu. Ale trudno uwierzyć, by myślał tak naiwnie: zostawię zwłoki, wyjadę, rzucę na nich podejrzenia.
– Na ogół sprawcy kawałkują zwłoki, żeby utrudnić identyfikację, ukryć ciało. A w tym przypadku nie chodziło o ukrycie, tylko o to, żeby przestępstwo zostało jak najszybciej odkryte. Trudno zrozumieć przyczyny takiego działania – dodał inny znany psychiatra, dr Jerzy Pobocha.
Kajetan P. sprawiał wrażenie szarmanckiego
Domniemany zabójca Katarzyny J. był wielbicielem seryjnego mordercy Hannibala Lectera. Poświęcał mu wiersze pisane po łacinie. Hannibal Lecter to fikcyjna postać głównego bohatera powieści Thomasa Harrisa „Czerwony smok”. Stąd przydomek Kajetana nadany mu przez media – „Hannibal z Żoliborza” lub „Hannibal z Warszawy”.
Kajetan P. sprawiał wrażenie szarmanckiego, towarzyskiego, kulturalnego. Kobiety zapamiętały jego elegancję i dobre maniery. Na wielu z nich wrażenie robiła południowa uroda mężczyzny. Mógł się im podobać, ale on nawet nie próbował podbić ich serca. Żył we własnym świecie, trochę obok nich. Spędzali z nim mnóstwo czasu, ale tak naprawdę niewiele o nim wiedzieli. Do tej pory nie zachowywał się agresywnie w sytuacjach publicznych, choć policja badała, czy nie jest powiązany z innymi podobnymi przypadkami morderstw, przy których nie udało się ustalić sprawców (śledztwo nie potwierdziło tych domysłów).
Jedną z jego ulubionych lektur jeszcze z czasów młodości było „Sto dwadzieścia dni Sodomy”, czyli szkoła libertynizmu markiza de Sade. Lubił opowiadać na przerwach między lekcjami ulubione fragmenty dotyczące orgii seksualnych i morderstw. Jego fascynacja czarnymi charakterami nie mijała. Był wielkim fanem seryjnego mordercy, który konsumował ludzkie mięso – Hannibala Lectera. W jednym ze swoich artykułów polecał uwadze czytelnika przepis na ludzkie móżdżki w parmezanie.
Pierwszą poważną rysą na jego charakterze było nie tylko zainteresowanie, ale wręcz fascynacja kanibalizmem. „Cóż jest takiego złego w zjedzeniu ludzkiego mięsa?” – pytał w jednym z nigdy nieopublikowanych artykułów. „Gdybyśmy pominęli chrześcijańską doktrynę, jaka jest moralna różnica między zjedzeniem kurczaka a człowieka? Żadna”.
„Życie ludzkie jest warte więcej od świni lub komara”
Kiedy zakończyły się czynności z udziałem podejrzanego o brutalne morderstwo i przesłuchania wszystkich świadków, prokuratorzy uznali, że mogą przedstawić część wyjaśnień Kajetana P. – Należy je ujawnić, by uciąć doniesienia medialne, które nie znajdują potwierdzenia w materiale dowodowym – powiedział na konferencji prasowej rzecznik prokuratury okręgowej, Przemysław Nowak. 27-latka przesłuchiwało dwóch prokuratorów przy udziale pełnomocnika rodziny ofiary, zaś samo przesłuchanie było protokołowane i nagrywane przy pomocy kamery wideo.
Kajetan P. opowiadał, że od wielu lat targały nim sprzeczne emocje. Z jednej strony miał potrzebę samodoskonalenia, wyzbywania się ludzkich słabości, z drugiej strony dostrzegał pokusy życia codziennego, przyjemności, które w jego ocenie świadczyły o ludzkiej słabości. On przed kilkoma laty wybrał drogę samodoskonalenia – dbał o tężyznę fizyczną i rozwój intelektualny. Samodoskonalenie miało polegać m.in. na stosowaniu głodówek i intensywnych ćwiczeniach fizycznych. Stopniowo zrywał też kontakty z rodziną, bo był zdania, że świadczą one o ludzkiej słabości. Na pewnym etapie przemian w rozwoju osobistym doszedł do wniosku, że musi zabić człowieka. Skąd wziął się tak irracjonalny pomysł? Chodziło mu o „pozbycie się słabości, jaką jest przekonanie, że życie ludzkie jest warte więcej od świni lub komara”.
Rozmawiali tylko raz
Decyzję o zabójstwie podjął w grudniu 2014 roku. Jak wynika z ustaleń prowadzących śledztwo, jego ofiarą miała być jakaś obca mu osoba, lektor języka, gdyż z taką osobą miałby pewną nić porozumienia, wzbudzałby jej zaufanie. – Zupełny przypadek sprawił, że jego ofiarą została Katarzyna J. Telefon do niej znalazł na stronie internetowej z ogłoszeniami ofert korepetycji językowych. Wiadomo, że Kajetan P. dzwonił do kilku osób, ale wybrał ostatecznie Katarzynę J., m.in. dlatego, że na stronie nie było jej zdjęcia. Nie chciał jej widzieć. Tylko raz rozmawiali przez telefon w celu umówienia się na te zajęcia – relacjonował rzecznik prokuratury.
Dramat rozegrał się przed południem 3 lutego 2015 roku. Z samego rana Kajetan P. poszedł do pracy w bibliotece. Zwolnił się pod pretekstem pilnych spraw prywatnych. Przejechał tramwajem 3 przystanki, wysiadł przy ulicy Skierniewickiej. Stąd miał już tylko 300 metrów do bloku, w którym mieszkała jego ofiara. Przyszedł z nożem, piłą i torbą. Wszedł do mieszkania, zamienili kilka zwyczajowych uprzejmości.
– Może herbaty? – zaproponowała Katarzyna J. Nie odmówił. Kiedy kobieta odwróciła się, zaatakował ją nożem. Kilka minut później, w drugim pokoju, odciął głowę ofierze. Następnie zaczął sprzątać podłogę, wycierając krew ręcznikami. Ręczniki wrzucił do pralki, którą włączył. Ciało włożył do torby. Wezwał taksówkę i odjechał w stronę Bielan. Następnie wysiadł. Chcąc zmylić trop, zamówił kolejną taksówkę, tym razem na własne nazwisko, co potwierdziła analiza nagrań zabezpieczonych w centrali firmy taksówkarskiej.
Postanowił uciekać
– W tym momencie, jak sam mówił, wszystko się posypało. Torba zaczęła przeciekać, taksówkarz zaczął o nią pytać. Okazało się, że z tymi torbami widziała go sąsiadka. Jak wszedł do mieszkania, uznał, że zaraz może przyjechać policja. Postanowił uciekać. Podpalił torbę, chcąc wywołać pożar, który choć częściowo miał zatrzeć ślady – rzecznik stołecznej prokuratury relacjonował przebieg dramatycznych zdarzeń. Według niego, ucieczka Kajetana P. na południe Europy nie była wcześniej zaplanowana. Najpierw poszedł do banku, wziął kredyt, wypłacił 15 tys. zł. Metrem dojechał do stacji Centrum, poszedł na dworzec i pojechał do Poznania. Tam kupił tablet i nowa kurtkę. Chciał uciec do Afryki, Tunezji lub Libii, gdzie zamierzał żyć na pustyni.
Na pytanie, czy żałuje tego co się stało, odpowiedział, że nie. Pytany, czy byłby skłonny po raz kolejny dokonać takiego czynu, odpowiedział, że gdyby został w Polsce, a to, co zrobił, nie zostałoby wykryte, prawdopodobnie musiałby znowu kogoś zabić. Dlaczego? Bo miał coraz silniejszą i nagłą potrzebę zabijania.
Kajetan P. : nagła potrzeba zabijania
Jak ujawnił jeden ze śledczych, Kajetan P. nie kierował się żadną ideologią. Podejrzany miał stwierdzić, że zbrodnia nie sprawiła mu przyjemności i nie chodziło mu o to, by zadać kobiecie ból. Szczegółowo wyjaśnił też, co zamierzał zrobić z ciałem. O tym jednak śledczy nie chcieli mówić. Składając wyjaśnienia był całkowicie spokojny. Rozmawiając z prokuratorami w sposób chłodny, kontrolowany, bez jakichkolwiek emocji, dokładnie ważył słowa. Był spokojny, nie zdradzał najmniejszych oznak agresji. Wszystkie jego zeznania zostały zarejestrowane. Planowana przez prokuraturę wizja lokalna nie odbyła się, bo Kajetan P. nie wyraził zgody na udział w niej. Prawo na to pozwala i podejrzanego w żaden sposób nie można zmusić do udziału w tej czynności procesowej.
Dopiero śledztwo wykazało, że jego zachowanie nie było wynikiem chwilowego szaleństwa, lecz wyrachowanym i przemyślanym postępowaniem. Analiza twardego dysku jego komputera wykazała, że już kilka tygodni przed zabójstwem Katarzyny J. szukał w internecie informacji o tym, jak szybko pozbawić życia drugą osobę. Humanista nie zna się na anatomii ludzkiego organizmu, a jemu zależało na tym, by uniknąć zamieszania i nerwowej szarpaniny, kiedy przyjdzie mu zrealizować swoje marzenia o samodoskonaleniu. Chciał zabić szybko i precyzyjnie. W ramach przygotowań do zbrodni przestudiował budowę ludzkiej szyi, by za pierwszym razem precyzyjnie trafić w tętnicę. Kiedy pojawił się z mieszkaniu Katarzyny J., zadał jej kilka ciosów kilkunastocentymetrowym ostrzem kuchennego noża. Kobieta błyskawicznie się wykrwawiła. Nie było mowy o ratunku dla niej. – Chwilę się szarpała, ale szybko umarła – miał powiedzieć podczas przesłuchania Kajetan P.
Czy wyjdzie na wolność?
Jego proces toczył był tajny. Skazano go na karę dożywotniego pozbawienia wolności. Karę ma odbywać w systemie terapeutycznym, ponieważ biegli orzekli, że w chwili zabójstwa nie był w pełni poczytalny.
Z decyzją sądu pierwszej instancji nie zgadza się jednak obrońca i domaga się uchylenia wyroku. Domaga się, jak ustalił dziennikarz dziennika „Fakt”, aby oskarżony został skierowany nie do zakładu karnego, ale do ośrodka zdrowia psychicznego. Oznaczałoby to, że w razie pozytywnych efektów terapii Kajetan P. mógłby odzyskać wolność.
– Pojawia się pytanie, jak długo Kajetan P. miałby przebywać w zakładzie leczniczym. Sąd nigdy nie określa tego z góry. Może to trwać całe życie, ale biegli psychiatrzy mogą też uznać, że jest już wyleczony. I wtedy wyjdzie na wolność – wyjaśnia w rozmowie z „Faktem” Piotr Kruszyński, profesor prawa karnego i adwokat.
Kajetan P. – rozterki Temidy
Apelację od dożywotniego wyroku wniosły zarówno obrona Kajetana P., jak i prokuratura. – Obrona nie zgodziła się z takim wyrokiem. Zakwestionowaliśmy go zarówno co do kwestii ustalenia poczytalności [sprawcy], jak i co do wysokości kary – mówił mecenas Piotr Dałkowski, obrońca P. W apelacji domaga się stwierdzenia, że w trakcie popełniania czynu jego klient “był w stanie, który wyłączał świadome podjęcie decyzji”.
Z kolei prokuratura zgadza się z wymiarem kary, ale zaskarżyła wyrok odnośnie do jego kwalifikacji prawnej. Uważa bowiem, że mężczyzna w momencie dokonania zbrodni był w pełni poczytalny.
Sąd obie apelacje – prokuratury i obrońców Kajetana P. – miał rozpatrzyć w połowie października, jednak do tego nie doszło. Jedna z obrończyń Kajetana P. złożyła wniosek o zbadanie niezawisłości i bezstronności kilku członków składu sędziowskiego, w tym przewodniczącej. Taki wniosek, zgodnie z obowiązującymi przepisami, muszą rozpatrzeć inni wylosowani sędziowie. Potem podczas grudniowej rozprawy apelacyjnej przesłuchano biegłych, a miesiąc na rozpatrzenie ich opinii wydawał się wystarczający. Okazuje się jednak, że wyznaczona na 11 stycznia rozprawa również nie przyniosła wyroku, lecz odroczenie.
W środę 11 stycznia 2023 roku proces apelacyjny Kajetana P. miał się zakończyć, jednak skład sędziowski potrzebuje jeszcze czasu, aby poznać uzupełniające opinie biegłych z dziedziny psychiatrii. Dlatego, jak przekazali mediom obrońcy P. oraz prokurator, sprawa została odroczona bez terminu. Uzupełniające opinie biegłych zostaną dołączone jako materiał dowodowy do akt sprawy, a ich rozpatrzenie może zająć nawet kilka miesięcy.
Jolanta Walewska
19 stycznia 2001 roku, w lodowatej wodzie Wisły, utopiono 4-letniego Michałka. Dramat rozegrał się Warszawie. Zabójstwo Michałka to jedna z najgłośniejszych sprawa kryminalnych na początku XXI wieku. Czytaj TUTAJ
Fot. pixabay.com