Kamila Szarmach zaginęła 11 listopada 1997 roku na osiedlu Olszynka w Gdańsku. Jej ciało znaleziono w Opływie Motławy blisko rok później. Zwłoki były w takim stanie, że podczas sekcji specjaliści z Zakładu Medycyny Sądowej w Gdańsku nie potrafili nawet określić płci dziecka. Sprawców tej zbrodni nigdy nie udało się ustalić!
Ciepłe promienie słońca opalały twarze wędkarzy, którzy w sobotnie popołudnie, 5 września 1998 roku, siedzieli na zachodnim brzegu Opływu Motławy w Gdańsku, mając nadzieję na solidne połowy. Dzień mijał spokojnie do chwili, kiedy jeden z nich dostrzegł wystający spod tafli wody fragment kolorowej tkaniny. Podszedł bliżej, by przyjrzeć się znalezisku. Z przerażeniem stwierdził, że to ludzkie ciało. Natychmiast pobiegł do najbliższej budki telefonicznej, skąd o swoim odkryciu zaalarmował policję.
Funkcjonariusze przybyli na miejsce w ciągu kilku minut. Spłoszonych niecodziennym odkryciem wędkarzy nie zastali nad brzegiem Opływu Motławy. Jednak dzwoniący mężczyzna bardzo szczegółowo opisał miejsce, w którym dostrzegł ciało: okolica Bastionu Królik, pół metra od brzegu, po stronie Dolnego Miasta. Wędkarz nie mylił się. W wodzie rzeczywiście znajdowało się ciało. Ciało dziecka.
Identyfikacja
O pomoc w wydobyciu zwłok na brzeg poproszono strażaków, a następnie przewieziono je do zakładu medycyny sądowej, gdzie miała zostać przeprowadzona sekcja. Wstępne oględziny nie pozwoliły na ustalenie przyczyny śmierci. Przypuszczano natomiast, że jest to około 7-letnie dziecko, które padło ofiarą przestępstwa, po czym sprawca wyrzucił ciało do rzeki, by się go pozbyć. W wodzie przebywało co najmniej kilka miesięcy.
Mimo że przy dziecku nie znaleziono żadnych dokumentów, zarówno policjanci, jak i obecni przy wydobywaniu ciała gapie, mieli swój typ co do tożsamości ofiary. Prawdopodobnie była to 7-letnia Kamila Szarmach, mieszkanka gdańskiego Dolnego Miasta, która zaginęła 10 miesięcy wcześniej. Jej dom znajdował się w odległości 700 metrów w linii prostej od miejsca ujawnienia ciała.
Mamie Kamilki zostaje okazany fragment ubrania znalezionego dziecka. To szary dres z motywem żółwi Ninja. Kobieta potwierdza, że właśnie tak była ubrana jej córka, kiedy wyszła z domu w dniu zaginięcia. Odzież to jedyny element, po którym można na ten moment zidentyfikować zwłoki, ponieważ rozkład jest tak daleko posunięty, że wyklucza możliwość rozpoznania dziecka na podstawie wyglądu. Bliższe oględziny ujawniają również brak jednej dłoni.
Kamila Szarmach: przyczyna śmierci
Ciało dziecka jest zawinięte w jasną tkaninę w biało-różowe pasy. Prawdopodobnie jest to zasłona, obrus lub fragment pościeli. Materiał może być ważną wskazówką, pomocną w identyfikowaniu sprawcy. Ponadto, dziewczynka była rozebrana od pasa w dół, a także skrępowana. Choć na pierwszy rzut oka może się wydawać, że dziecko padło ofiarą pedofila, śledczy nie wykluczają również emocjonalnego motywu tej zbrodni.
Sekcja zwłok nie przynosi odpowiedzi na najistotniejsze w tej chwili pytanie. Nie wiadomo, jaka była przyczyna śmierci dziecka. Z całą stanowczością wykluczono natomiast utonięcie. Dziewczynka nie żyła w momencie, kiedy znalazła się w wodzie. Na kościach nie ujawniono złamań ani śladów użycia noża. Nie można natomiast wykluczyć uduszenia lub śmierci w wyniku pobicia, ponieważ rozkład tkanek miękkich nie pozwala na odnalezienie tego typu obrażeń. Na ciele i ubraniu nie udaje się ujawnić śladów biologicznych żadnej osoby trzeciej. Woda wszystko dokładnie wypłukała.
Prokurator ma nadzieję, że lekarze ustalą datę śmierci dziecka, jednak i to stanowi spory problem. Z całą pewnością ciało przebywało w wodzie co najmniej 6 miesięcy, być może dłużej. Kamilka zaginęła 10 miesięcy wcześniej, trudno więc na podstawie tak nieprecyzyjnych informacji określić, czy została pozbawiona życia w dniu zaginięcia, czy mogła być gdzieś przetrzymywana i żyć przez kolejne tygodnie, a nawet miesiące. Jedyną pewną informacją, która dociera do śledczych po kilku miesiącach jest to, że ujawnione ciało, jak wszyscy przypuszczali, to z całą pewnością Kamilka Szarmach. Potwierdziły to badania DNA.
Smutne życie Kamilki
Macierzyństwo w młodym wieku jest sporym wyzwaniem. Zwłaszcza w przypadku, kiedy ojciec dziecka nieszczególnie rwie się do wypełniania ojcowskich obowiązków. W trudnej sytuacji znalazła się 19-letnia Mirosława, która we wrześniu 1990 roku powitała na świecie swoje pierwsze dziecko, Kamilę. Młoda kobieta od początku musiała zmierzyć się z wychowaniem córki właściwie bez wsparcia ojca dziewczynki. W opiece nad dzieckiem pomagały natomiast mama i babcia Mirki.
Szybko okazało się, że Mirosława nie radzi sobie z wychowaniem dziewczynki i w wielu obowiązkach wyręcza się swoją mamą, Ewą. Sama natomiast wchodzi w kolejny związek i zachodzi w ciążę. W 1994 roku Kamilka zostaje więc starszą siostrą małej Kasi.
Mirosława i jej konkubent Mirosław nie stronią od alkoholu. W tym czasie dziećmi zazwyczaj opiekuje się babcia lub prababcia. Wraz z upływem lat, to Kamila przejmuje obowiązki opiekunki i zajmuje się Kasią.
We wrześniu 1997 roku 7-latka rozpoczyna naukę w szkole podstawowej numer 65 przy ulicy Śluza w Gdańsku. Dziewczynka cieszy się, że pozna nowe koleżanki i kolegów. Jest żądna wiedzy i spragniona kontaktu z ludźmi. Nie tylko z rówieśnikami, ale również dorosłymi, dlatego na przerwach chętnie rozmawia z nauczycielami czy woźną.
Nierzadko dziewczynka podróżuje samotnie po mieście, zaczepiając przy tym przypadkowe osoby. Prosi je o drobne pieniądze na coś do jedzenia lub słodycze. Sprowadza tym na siebie zagrożenie, ale nikt jej nie przestrzega przed niebezpieczeństwem. Dziecko jest pozostawione same sobie.
Chcesz poznać tę historię? Zerknij do Detektywa 9/2024 (tekst Anny Strzelczyk pt. Dziecko o smutnych oczach”). Cały numer do kupienia TUTAJ