Kanibal na Pomorzu? Bezprecedensowa sprawa, jakiej chyba nigdy nie odnotowały kroniki sądowe w naszym kraju, znalazła wreszcie finał sądowy. Proces był trudny i poszlakowy. Nie ma ciała zamordowanej osoby. Nie wiadomo, jak nazywała się domniemana ofiara. Mimo to zapadł wyrok. Bardzo zaskakujący!
Pięciu znajomych miało porwać, a później poćwiartować, upiec i… zjeść fragmenty ciała mężczyzny. Główny oskarżony – Robert M. – usłyszał wyrok – 25 lat więzienia. Oskarżonymi byli również Sylwester B., Rafał O. i Janusz S. Sąd uznał, że mężczyźni nie brali udziału w samym zabójstwie, a sprawa zbezczeszczenia zwłok uległa przedawnieniu.
Kanibal na Pomorzu. Jak to się zaczęło
Łasko to niewielka wieś w województwie zachodniopomorskim. Zdaniem śledczych swój początek ma tam jedna z najbardziej przerażających zbrodni w historii Polski. W jej tle pojawia się kanibal…
Dziewiętnaście lat temu w nieistniejącym już barze spotkać miało się pięciu znajomych z sąsiedniej wsi. Janusz Sz., Robert M., Rafał O., Sylwester B. oraz 36-letni wówczas Zbigniew B.
Kiedy w styczniu 2017 roku Zbigniew B. nagle zmarł, miejscowi policjanci otrzymali w jego sprawie anonimowy donos. Autor napisał w nim, że przed śmiercią Zbigniew B. przyznał mu się do udziału w potwornej zbrodni. Wszystko miało zacząć się od porwania mężczyzny w barze w Łasku latem 2002 roku.
Fragmenty ciała upieczono na ognisku?
– Pojawił się pomysł pojechania nad jezioro Osiek i tam ten już nieżyjący Zbigniew B. rzucił się ze sporym nożem na ofiarę, poderżnął gardło, że aż niemal odciął głowę. Ktoś miał rzucić pomysł, by zjeść to ciało. Pokroili na kawałki i nadziewali na patyki tak, jak to się robi na ognisku, jak się nadziewa kiełbasę – przytacza relację Zbigniewa B. Jarosław Miłkowski, dziennikarz „Gazety Lubuskiej”.
Fragmenty ciała miały zostać upieczone na ognisku, a reszta zwłok wrzucona do jeziora. Ciała do dziś nie odnaleziono, nie ustalono również tożsamości ofiary.
Do zbrodni miało dojść w 2002 r. – między lipcem a październikiem, w okolicach wsi Łasko pod Choszcznem i w Strzelcach Krajeńskich.
Kanibal na Pomorzu: Zapadł wyrok
Prokuratura domagała się dla Roberta M., który zdaniem śledczych był inicjatorem zbrodni – on jedyny znał ofiarę – dożywocia i 10 lat pozbawienia praw publicznych. W poniedziałek usłyszał wyrok – 25 lat więzienia.
Dla Janusza Sz. i Sylwestra B., którzy mieli brać udział w porwaniu, a później widzieć zabójstwo i jeść ciało ofiary – prokurator domagał się 25 lat więzienia i osiem lat pozbawienia praw publicznych. Sąd uznał, że mężczyźni nie brali udziału w samym zabójstwie, a sprawa zbezczeszczenia zwłok uległa przedawnieniu, więc nie wymierzył im kary.
– Pewne nieścisłości widać, ale trzeba pamiętać, że od tej zbrodni minęło blisko 20 lat. Patrząc na całość dowodów trudno sądowi uwierzyć, że – jak próbowali udowodnić obrońcy, poza jednym – żeby oskarżony wymyślił całą historię. W ocenie sądu presja śledczych spowodowała, że oskarżony Rafał O. mówił prawdę – mówił sędzia Tomasz Banaś w ustnym uzasadnieniu wyroku.
– Ja tego nigdy nie widziałem. Chociaż byśmy go zabili, to nie ma nawet nic o jakimkolwiek zaginięciu jakiegoś człowieka. To co oni szukają? Zatrzymali nas wszystkich w 2017 roku. Ja byłem pod wpływem alkoholu. Oni mnie z kartki coś czytali. Ja mówię: panowie, co wy mi tu czytacie? Ja nie wiem nic na ten temat. Ale tam z tyłu jakiś mnie tam huknął, krzyknął, byłem wypity, więc stwierdziłem: dobra, piszta sobie, co chceta. Siedziałem 19 miesięcy i 21 dni. Zdaniem śledczych zabiliśmy, poporcjowaliśmy i zjedliśmy człowieka – relacjonuje Janusz Sz., jeden z oskarżonych.
Przyznał się tylko jeden
Policjanci potraktowali anonimowy donos bardzo poważnie. Latem 2017 roku w pobliskim jeziorze poszukiwano zwłok. Bez skutku. Nie udało się również ustalić, kim miał być zabity mężczyzna. Mimo to, w październiku 2017 roku aresztowano czterech mężczyzn. Do zbrodni przyznał się jedynie Rafał O. Wziął również udział w wizji lokalnej.
W kwietniu zeszłego roku trzech zatrzymanych mężczyzn wyszło na wolność. Prokuratura postawiła im jednak zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Sąsiad Zbigniewa B. wciąż pozostaje w areszcie. Oprócz zabójstwa prokurator oskarża go również o nielegalne posiadanie broni.
– Nie wierzę, że to zrobił. Nie będę rozmawiać. Naprawdę, bardzo mi przykro, nie mogę – mówi matka Roberta M., jednego z oskarżonych.
Źródło: polsatnews.pl
Fot. pixabay.com