Kasia Mateja: głośne, zagadkowe porwanie

Kasia Mateja miała zaledwie 7 miesięcy kiedy została porwana ze szpitala w pomorskich Kartuzach. Do dramatu doszło w styczniu 1986 roku. Do dzisiaj jej nie odnaleziono. Siostry zaginionej, za pośrednictwem dziennika „Fakt” apelują do niej, by odezwała się! To jedna z bardziej dramatycznych historii w polskich kronikach kryminalnych. 15 czerwca 2023 roku obchodziłaby 38. urodziny.

Kasia Mateja z Kiełpina na Kaszubach miała 7 miesięcy, gdy pod koniec stycznia 1986 r. trafiła do szpitala w Kartuzach. Dziewczynka gorączkowała i miała niepokojącą wysypkę, a lekarze po zbadaniu zdiagnozowali u niej zapalenie gardła i płuc. Niemowlę zostało na oddziale samo, bo wówczas nie było jeszcze odwiedzin na oddziale dziecięcym.

7-miesięczne niemowlę zostało porwane w nocy z 27 na 28 stycznia, a porywacz na oddział wszedł najprawdopodobniej wyjściem ewakuacyjnym, wykorzystując mocny sen pielęgniarek i ochrony. Jej zniknięcie odkryto podczas porannego obchodu. W chwili porwania Kasia miała znamię wielkości dwudziestogroszówki na prawej piersi, ciemny ślad na lewym udzie oraz wgłębienie na lewym płatku ucha.

Kasia Mateja: kulisy śledztwa

W rozwiązanie sprawy zaangażowano bardzo duże siły i środki. Sprawdzono rodziny pielęgniarek, rodzinę Kasi, cały personel szpitala, osoby zwolnione z pracy, które kradnąc dziewczynkę, chciałyby zemścić się na byłym pracodawcy. Sprawdzono też osoby notowane za uprowadzenia dzieci na różnym tle.

– Braliśmy wtedy pod uwagę kilka wersji, ale również wersję o dopuszczeniu się wobec dziecka błędu medycznego przez kogoś z personelu. W takim wypadku mogło nastąpić pozbycie się ciała. Pamiętam, że właśnie w tym celu badane były próbki popiołu z pieca w kotłowni, ale bez rezultatu – opowiadał przed kilku laty jeden z pomorskich dochodzeniowców. Pozbycie się ciała to mogło być również utopienie go w jeziorze, do którego poprowadził nas policyjny pies – opowiadali o kulisach śledztwa milicjanci

Równie zagadkowe są motywy działania porywacza. Może dziewczynkę porwano, by sprzedać ją za granicę, może – nielegalnie – adoptowała ją rodzina, która np. nie mogła mieć dzieci.

Kasia Mateja: Milicja na tropie

Nikt nie słyszał, kiedy sprawca wszedł na oddział. Milicja ustaliła, że mógł on przebywać na oddziale około 40 sekund. Dziecko najprawdopodobniej schował w torbę. Uciekł tą samą drogą. Na śniegu milicja znalazła ślad obuwia o rozmiarze 40-41. Poszukiwania prowadzono z udziałem wyszkolonego psa, ten podjął trop, ale zgubił go przy szpitalnym ogrodzeniu niedaleko jeziora Klasztornego.

Na początkowym etapie śledztwa milicjanci brali pod uwagę kilka hipotez. Przypuszczano, że pracownicy szpitala mogli dopuścić się błędu w sztuce i na przykład podać Kasi nieodpowiednie leki, skutkujące jej zgonem. Wówczas staraliby się oni ukryć ciało, pozbyć się go. Wersja ta nie potwierdziła się.

Do uprowadzenia dziecka przyznał się także chory psychicznie syn jednej z pielęgniarek, pracujących w kartuskim szpitalu. Wedle jego relacji, miał on uprowadzić dziewczynkę, wywieźć do lasu i tam zakopać, wcześniej ją gwałcąc. Przekopane zostało miejsce, które wskazał, ale nie znaleziono tam zwłok zaginionej Kasi.

Mimo setek komunikatów przekazywanych w mediach za pośrednictwem prasy, radia i telewizji Kasi nie odnaleziono. Nie pomogło nagłośnienie sprawy w telewizji i prasie. Być może wychowała się szczęśliwie w rodzinie, która sama nie mogła mieć dzieci, a tym samym nie ma pojęcia o swojej przeszłości…

Rodzina Kasi wciąż ma nadzieję

Śledztwo zostało umorzone 30 czerwca 1986 r. Kasia Mateja nie figuruje w rejestrze zaginionych, bo jeśli żyje, to i tak ma już zmienione dane osobowe. Za porwanie dziewczynki nie odpowie też jego sprawca — takie przestępstwa ulegają przedawnieniu po 15 latach.

Rodzina Kasi cały czas ma nadzieję, że 38-letnia dziś kobieta żyje. “Kasiu, my czekamy, daj jakiś znak, odezwij się do nas. Wystarczy kilka słów, powiedz, że żyjesz, że jesteś szczęśliwa… Nie będziemy Cię szukać, jeśli tego nie chcesz, ale pozwól nam żyć spokojnie, poczuć ulgę” — apelowali w internecie przed kilkoma laty jej krewni.

Nigdy nie przestali jej szukać. Tata Kasi nie doczekał wyjaśnienia sprawy, zmarł. Mama ze względu na chore serce, nie chce już o tym rozmawiać, ale nigdy nie przestała myśleć o Kasi.

Kasia ma ośmioro rodzeństwa, w tym cztery siostry. Franciszka ma dziś 39 lat. Jest starsza od Kasi o kilkanaście miesięcy. Podobno, w niemowlęctwie, były najbardziej do siebie podobne.

– Boję się, że nigdy nie poznam prawdy. Mam tylko nadzieję, że Kasia gdzieś jest, że gdzieś ma inną rodzinę, że jest szczęśliwa i zdrowa, być może nawet nie wie o naszym istnieniu, a jeśli wie, to może nie chce mącić tego szczęścia. Chciałabym tylko, żeby jednak dała sygnał, że jest z nią wszystko w porządku. Tyle i aż tyle – mówiła “Faktowi” Franciszka Mateja, siostra Kasi.

Więcej o tej sprawie pisaliśmy TUTAJ

Na zdjęciu: progresja wiekowa wykonana na podstawie zdjęcia siostry zaginionej. fot. Fakt