Katastrofa lotnicza na warszawskim Okęciu

Czarna kartka z kalendarza: 19 grudnia. 19 grudnia 1962 roku na Warszawskim Okęciu miała miejsce katastrofa lotnicza. Zginęły 33 osoby.

19 grudnia 1962 roku  samolot Visconut o rejestracji SP-LVB wykonywał powrotny lot rejsowy z Brukseli do Warszawy z międzylądowaniem w Berlinie. W Brukseli zabrał na pokład 5 pasażerów, a w Berlinie 23 osoby. Lot odbywał się zgodnie z planem. Samolot miał wylądować na Okęciu o godzinie 19.35. Na długo przed tym personel wieży kapitanatu portu nawiązał łączność z załogą. Wszystkie meldunki odbierane od kapitana brzmiały normalnie. Załoga miała jednak problem z podejściem. Za pierwszym razem samolot był za wysoko i musiał odejść na drugi krąg. Mimo to nic nie zapowiadało jakiegokolwiek niebezpieczeństwa. Podczas podejścia do lądowania, o godzinie 19.30, załoga – znajdując się na pułapie 60-70 metrów – otrzymała pozwolenie na lądowanie. Maszyna obniżyła lot, zapaliły się reflektory samolotu… Zaledwie 46 sekund później rozbił się i doszczętnie spłonął – 1335 metrów od progu pasa 33, na którym miał wylądować.

Świadkowie mówili, że najpierw zauważyli niewielki błysk, równocześnie usłyszeli potężny huk. Buchnęły płomienie ognia. Natychmiast na miejscu pojawiły się wozy straży pożarnej i karetki pogotowia. Niestety, na pomoc było za późno…

Katastrofa lotnicza – wszyscy zginęli

Na pokładzie znajdowały się 33 osoby (w tym 5-osobowa załoga). Wszyscy zginęli na miejscu. Wśród nich był inżynier Fryderyk Bluemke, konstruktor silnika Syreny.

Później stwierdzono, że w chwili katastrofy samolot był już skonfigurowany do lądowania: z wysuniętymi klapami na skrzydłach i opuszczonym podwoziem. Ustalono także, iż nie doszło do żadnej eksplozji w powietrzu, a wszystkie uszkodzenia powstały w chwili uderzenia o ziemię. Dla pilotów to nie był ich pierwszy lot za sterami Visconuta.

Jako jedną z możliwych przyczyn nagłej utraty prędkości samolotu przed lądowaniem, co skutkowało jego przeciągnięciem, wskazano wyposażenie samolotu w silniki turbośmigłowe, które nabierając prędkości, na kilka sekund zmieniały kąt łopat śmigieł. Z tego względu niezalecane było gwałtowne zwiększanie mocy takich silników. Prawdopodobnie taki właśnie manewr wykonał kapitan Mieczysław Rzepecki, przyzwyczajony do latania na samolotach wyposażonych w silniki tłokowe (tam to jest dopuszczalne).

Niebawem podano oficjalne przyczyny katastrofy. Po pierwsze – błędy załogi. Po drugie – wady systemu przygotowania załogi do lotu i kierowania działalnością lotniczą.