Katastrofa samolotu w Poznaniu: tajne przez poufne

Czarna kartka z kalendarza: 10 czerwca. 10 czerwca 1952 roku, w centrum Poznania, około godziny 8.30, na skrzyżowaniu ulic Droga Dębińska, Królowej Jadwigi (wtedy Marchlewskiego) oraz Garbary, spadł bombowiec Pe-2FT.  Była to największa katastrofa samolotu bojowego z udziałem cywilnych ofiar w Polsce. Zginęło 9 osób, kilkanaście zostało rannych.  Do 2007 roku sprawa była utajniona!

Maszynę o numerze seryjnym 14353 wyprodukowano w 1944 roku w Związku Radzieckim.  Trzyosobowa załoga wykonywała ćwiczebny lot po kręgu wokół Poznania. Po kilkunastu minutach pilot zgłosił kierownikowi lotów problem z prawym silnikiem i skierował samolot w kierunku lotniska Ławica, wysuwając podwozie.

Według relacji świadków znajdowała się tam grupa dzieci grająca w piłkę, którą lotnik zauważył, i podjął próbę awaryjnego lądowania w innym miejscu. Bombowiec zahaczył podwoziem o dach budynku Robotniczej Spółdzielni Pracy, następnie uderzył o skarpę przyczółka budowanego wówczas mostu im. Juliana Marchlewskiego, odbił się i uderzył w słup trakcyjny linii tramwajowej.  Doszło do wybuchu paliwa i amunicji, potem do pożaru. Według relacji jednego ze świadków tuż przed upadkiem ktoś z załogi zaczął strzelać w powietrze z broni pokładowej, aby ostrzec osoby znajdujące się na ziemi. Dzięki temu część robotników pracujących na skrzyżowaniu zdołała się ukryć. Ta jednak nie jest potwierdzona przez innych świadków.

Na miejscu zginęli członkowie załogi, robotnicy pracujący na budowie i przypadkowi przechodnie. Rany odniosło co najmniej kilkanaście osób. Spłonął wagon tramwajowy i kilka drzew. Dostęp do miejsca tragedii był niemożliwy jeszcze przez kilka dni. Kiedy zlikwidowano blokadę milicyjną, po samolocie nie było już śladu. Została tylko wypalona ziemia.

Katastrofa samolotu w Poznaniu: wielka blokada

Katastrofę, która wydarzyła się na oczach wielu świadków w centrum Poznania, całkowicie utajniono. Osoby próbujące robić zdjęcia zatrzymywali funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Zablokowano wszelkie publikacje medialne. Rodziny zabitych zmuszono do milczenia. Nie wypłacono im żadnych odszkodowań. Zachowała się wykonana na potrzeby śledztwa dokumentacja fotograficzna.

Sprawę utajniono prawdopodobnie dlatego, że bombowiec należał do jednostki zwiadowczej – stacjonującego na Ławicy 21. Pułku Lotnictwa Zwiadowczego (kierował nim Rosjanin, mjr Andriej Dubowoj). Specjalna komisja wojskowa, złożona z pięciu Rosjan i zaledwie jednego Polaka, zafałszowała przyczynę wypadku. Winę zrzucono na pilota – tymczasem wszystko wskazuje na to, że zawiniła wadliwa konstrukcja prawego silnika (doszło do rozszczelnienia tulei cylindrów). Ten model bombowca miał fatalną opinię wśród ówczesnych polskich lotników. W tamtych czasach nie można było jednak o tym głośno mówić.

Dopiero z początkiem nowego wieku do dokumentów dotarł Przemysław Zwiernik, historyk z Instytutu Pamięci Narodowej. Pierwsza wzmianka o wypadku w nieutajnionych źródłach pojawiła się dopiero w specjalistycznej publikacji „Pamięci lotników wojskowych 1945–2003”, wydanej w 2003 roku. Sprawę zbadał dziennikarz Krzysztof M. Kaźmierczak, który w czerwcu 2007 roku opublikował na ten temat artykuł w dzienniku Głos Wielkopolski, a później, w 2009 roku, opisał ją szczegółowo w jednym z rozdziałów swojej książki Ściśle tajne – nieznane fakty z historii Wielkopolski 1945–1989.

Katastrofa samolotu w Poznaniu została upamiętniona stosownym obeliskiem.

Na zdjęciu: Katastrofa lotnicza w 1952 roku – miejsce upadku szczątków samolotu: zbieg ulic Strzeleckiej, Garbary i Królowej Jadwigi. Źródło: poznan.fandom.com/wiki