Kielce: „eurosierota” zabił dziadka

Czarny kalendarz kryminalny: 28 października. 28 października 2010 roku, w swoim mieszkaniu przy ul. Pocieszkach w Kielcach, został zamordowany Jan G. Później okazało się, że zrobił to jego 19-letni wówczas wnuczek Robert, którym opiekował się, gdy rodzice wyjechali do Belgii.

Dlaczego doszło do tego rodzinnego dramatu?  Okoliczności zdarzenia udało się odtworzyć śledczym na podstawie wyjaśnień sprawcy. Wynikało z nich, że dziadek miał pretensje o późne powroty wnuczka do domu albo zbyt wiele czasu spędzonego na grach komputerowych. Gdy dziadek był w szpitalu Robert wypłacił z jego konta ponad 3 tys. zł. Przyznał się do tego tragicznego wieczoru.

– Przeprosiłem, mówiłem, że powiem rodzicom i zwrócę mu pieniądze. Ale dziadek nie słuchał. Wyzywał mnie od sku…nów, złodziei. Potem wstał, zamachnął się na mnie ręką, w której coś trzymał. To był młotek albo klucz – mówił w prokuraturze.

Potem wyrwał starszemu mężczyźnie przedmiot z ręki i uderzył nim go kilka razy w głowę. Do matki powiedział już po aresztowaniu:

 – Gdyby wydarzenia potoczyły się inaczej, to dziadek by siedział w więzieniu, a mnie odwiedzalibyście na cmentarzu.

Po zabójstwie Robert M. poszedł do salonu gier i na dyskotekę. Następnego dnia rano wrócił na miejsce zbrodni i podpalił mieszkanie. Zatrzymany przez policję przyznał się do winy.

Kielce: rozterki Temidy

W mowie końcowej prokurator wniosła o uznanie oskarżonego za winnego zabójstwa oraz kradzieży karty bankomatowej i tego, że po zabójstwie podpalił mieszkanie Jana G. Poprosiła sąd o wymierzenie oskarżonemu kary łącznej 25 lat pozbawienia wolności i grzywny. Jej zdaniem działał on w bezpośrednim zamiarze zabójstwa.

Prokurator nie wykluczyła, że Jan G. – zdenerwowany na wieść o kradzieży pieniędzy – wyzywał oskarżonego i zamierzył się na niego. Ale był to stary, schorowany człowiek, po wielu miesiącach w szpitalu, natomiast oskarżony jest młody i silny. Jej zdaniem znamienne jest zachowanie Roberta M., który po zadaniu ciosów nie zainteresował się stanem poszkodowanego. Znalazł klucze, wyszedł z mieszkania i je zamknął. Poszedł do drugich dziadków, u których mieszkał, umył się i umówił z kolegą. Byli w salonie gier i w klubie. Potem ze swoją dziewczyną poszedł do domu. Rano udał się do dziadka i rzucił zapalone zapałki przy jego głowie. Wracając do domu zrobił zakupy, a potem przygotował śniadanie dla swojej dziewczyny.

15 lat więzienia

Obrońca apelował o sprawiedliwy wyrok i nadzwyczajne złagodzenie kary. Podkreślił, że żaden z 60 świadków nie powiedział złego słowa o oskarżonym. Zaznaczył, że w najważniejszym okresie dla kształtowania się jego osobowości zabrakło rodziców, którzy sprawowaliby nad nim nadzór. Robert M. był dobrym dzieckiem, nie sprawiał problemów wychowawczych do momentu, kiedy kraj opuściła jego mama. Według mecenasa to klasyczny przypadek eurosieroty – chłopak został sam, gdy rodzice udali się “za chlebem”.

Obrońca zaznaczył, że pokrzywdzony nie był człowiekiem łatwym i ciągle miał do chłopaka pretensje, co sprawiło, że wnuczek przeniósł się do drugich dziadków. Podczas choroby dziadka Robert M. się nim opiekował. Feralnego wieczoru, gdy przyznał się do kradzieży, dziadek wyzywał go, obrażając także rodziców chłopaka, co wywołało jego agresję. Dalsze zachowanie chłopaka wskazuje – jego zdaniem – na to, że Robert M. jest jeszcze dzieckiem, które zostało pozbawione nadzoru i opieki rodziców.

W ostatnim słowie Robert M. z płaczem przeprosił rodziców.

 Mężczyzna został skazany na 15 lat pozbawienia wolności.

Zabójstwo Darii Młynarczyk. Na informatora czeka nagroda. Szczegóły TUTAJ.

Fot. pixabay.com