Kobieta bez mrugnięcia okiem pociągała za spust

Kobieta wyjęła z torby pistolet. On złapał ją za rękę, próbując wytrącić broń. Udało się jej uwolnić. Pierwszą kulę wystrzeliła, gdy jeszcze siedział za kierownicą. Ranny wyszedł z samochodu. Ona też wysiadła i – już na zewnątrz – ponownie strzeliła. Ofiara upadła na ziemię. Kobieta jeszcze dwa razy pociągnęła za spust. Mężczyzna nie żył. Przeszukała jego kieszenie, przykryła zwłoki starym dywanem i odjechała z miejsca zbrodni.

Zamordowanym był Richard Mallory, mężczyzna w średnim wieku, mieszkaniec miasteczka Clearwater, w stanie Floryda. Był właścicielem sklepu z elektroniką, nie stronił od alkoholu i przypadkowego seksu. Już wcześniej zdarzało mu się, że znikał bez słowa na kilka dni, zostawiając w niewiedzy pracowników sklepu, więc gdy na początku grudnia 1989 roku zdarzyło się to ponownie, nikt nie zawracał sobie tym zbytnio głowy. Jego los przestał być wszystkim obojętny, gdy znaleziono należący do Mallory’ego samochód, porzucony na przedmieściach Daytony.

Zagadka zniknięcia mężczyzny została rozwiązana ostatecznie 13 grudnia. Tego dnia dwaj zbieracze złomu, w pobliżu drogi międzystanowej numer 95, w hrabstwie Volusia, natknęli się na rozkładające się męskie zwłoki. Natychmiast wezwali policję, która zabezpieczyła to miejsce i przystąpiła do czynności śledczych. Technicy pobrali odciski palców i tym sposobem wyjaśniły się losy zaginionego Richarda. Okazało się, że od kilkunastu dni był martwy. Zginął od trzech pocisków kaliber 22. Policjanci starali się ustalić, kto jest sprawcą morderstwa, ale bezskutecznie. Akta sprawy powędrowały na półkę.

Ciało za ciałem

Wiosną 1990 roku policja na Florydzie miała ręce pełne roboty w związku z tajemniczymi zabójstwami. 1 czerwca natrafiono na pierwsze nagie, męskie zwłoki, leżące na terenie hrabstwa Citrus, na Florydzie. Mundurowi początkowo podejrzewali, że zabójstwa dokonał Matthew Cooking, który znalazł ciało. Podejrzenia uzasadniano tym, że mężczyzna nosił przy sobie broń i był porywczy, ale wkrótce okazało się, że to niewłaściwy trop. Kilka dni później ustalono tożsamość zmarłego. Był nim David Spears. Po raz ostatni widziano go żywego 19 maja. Jego opuszczoną ciężarówkę znaleziono przy drodze międzystanowej numer 75.

W międzyczasie, 6 czerwca, przy tej samej drodze, ale tym razem w hrabstwie Pasco, odkryto drugie nagie, męskie zwłoki owinięte w koc elektryczny. Były w stanie daleko posuniętego rozkładu, co znacząco utrudniało identyfikację. Podczas sekcji udało się natomiast wyjąć z ciała dziewięć naboi kalibru 22. Wkrótce ustalono, że zmarły to Charles Carskaddon, pracujący na co dzień na pół etatu przy zawodach rodeo. Prowadzący sprawę detektyw Tom Muck słyszał o podobnym zabójstwie w hrabstwie Citrus. Skontaktował się z tamtejszym szeryfem, by wymienić spostrzeżenia. Muck czuł, że obie sprawy się ze sobą łączą, ale nie miał jeszcze wystarczających dowodów, by to potwierdzić.

***

Wkrótce okazało się, że tajemniczy zabójca nie zaprzestał swojej działalności. Zanim to się stało, 4 lipca, w pobliżu Orange Springs na Florydzie, doszło do dziwnego zdarzenia. Tego dnia, siedząca na ganku swojego domu Rhonda Bailey, stała się świadkiem wypadku samochodowego. Pojazd poruszający się drogą numer 315 w pewnym momencie zboczył z trasy i wjechał z impetem w żywopłot. Po chwili z auta wysiadły dwie kłócące się kobiety. Jedna z nich, blondynka, była ranna w ramię. Podeszły do Bailey i zaczęły prosić, by nie wzywała policji.

– Niedaleko mieszka mój ojciec, on się nami zajmie – mówiła blondynka.

Kobiety nie zabawiły długo przed domem Bailey. Po chwili wsiadły z powrotem do samochodu i ruszyły dalej. Nie odjechały zbyt daleko, bo zniszczony w wypadku pojazd odmówił im posłuszeństwa. W dalszą drogę udały się pieszo. Na miejscu zdarzenia w końcu zjawiła się policja. Śledczy zidentyfikowali zniszczony pojazd, jako pontiac sunbird, należący do zaginionego od 7 czerwca 65-letniego Petera Siemsa, z miasta Jupiter. Tego dnia mężczyzna wyruszył w podróż do swojej rodziny w hrabstwie Arkansas i słuch po nim zaginął. Pracujący przy tej sprawie John Wisnieski z policji w Jupiter rozesłał rysopis kobiet, które rozbiły pontiaca do jednostek policji w całym kraju, jednocześnie nie miał wielkich nadziei na znalezienie Siemsa żywego.

***

Zdawało się, że seria zabójstw nie ma końca. Na początku sierpnia ujawniono kolejne zwłoki. Natknęła się na nie rodzina, która udała się na piknik do parku narodowego Ocala. Wysoka temperatura i wilgoć zrobiły swoje, zwłoki były w bardzo złym stanie. Tożsamość zmarłego udało się ustalić tylko dzięki jego żonie, która rozpoznała męża po obrączce. Ciało należało do Troya Buressa. Mężczyzna zaginął 30 lipca. Pracował jako dostawca wędlin i gdy nie pojawił się po południu po kolejną partię towaru, jego pracodawca zaczął go szukać. Ustalił, że Troy nie dostarczył wędliny do kilku odbiorców, których miał odwiedzić tamtego dnia.

Wszczęto poszukiwania, najpierw na własną rękę, ale o godzinie 2 nad ranem, żona zaginionego zgłosiła ten fakt policji. Dwie godziny później, funkcjonariusze znaleźli jego ciężarówkę, porzuconą kilkadziesiąt kilometrów od Ocala. Samochód był pusty. Późniejsza sekcja zwłok wykazała w ciele Buressa dwa naboje kalibru 22, jeden w klatce piersiowej i jeden w plecach. Policja miała twardy orzech do zgryzienia.

Pod znakiem tego samego kalibru były kolejne dwa zabójstwa. W pierwszym przypadku ofiarą nieznanego jeszcze wtedy sprawcy padł Dick Humphreys, pracownik stanowego departamentu ds. zdrowia i rehabilitacji. Ten 56-letni mężczyzna 10 września obchodził 35. rocznicę ślubu. 11 września zaginął. Jego ciało, przebite siedmioma kulami, znaleziono dzień później w hrabstwie Marion. Morderstwa zakończyły się na Walterze Gino Antonio. Jego nagie zwłoki odkryto w pobliżu drogi leśnej w hrabstwie Dixie. 66-letni kierowca ciężarówki miał w ciele cztery pociski.

Policja wpada na trop. Zabija kobieta?

Szef jednostki kryminalnej hrabstwa Marion, kapitan Steve Binegar, wiedział o zabójstwach w Citrus i Pasco. Nie mógł ignorować podobieństw, wiedział, że te sprawy muszą się ze sobą łączyć. Podobnie uważali śledczy z pozostałych hrabstw, w których ujawniono zamordowanych za pomocą broni kalibru 22. Kapitan uważał, że zabójcą była osoba, po której ofiary nie spodziewały się, że może stanowić dla nich zagrożenie. Binegar podejrzewał, że za spust pociągała kobieta, a konkretnie miał na myśli dwie kobiety, które w lipcu doprowadziły do wypadku jadąc samochodem należącym do Petera Siemsa. Niestety, kapitan nie potrafił ich zidentyfikować. Postanowił więc poprosić o pomoc media.

Najpierw temat poruszył Reuters, podając, że w sprawie zabójstw mężczyzn na Florydzie policja poszukuje kobiety. Potem informację, wraz z portretami pamięciowymi, podały lokalne gazety. Szybko okazało się, że był to dobry ruch. W połowie grudnia śledczy mieli już kilka tropów. Mieszkaniec Homosassa Springs podawał, że rok wcześniej dwie kobiety wynajmowały od niego przyczepę. Jedna z nich nazywała się Tyria Moore, a druga miała na imię Lee. Mieszkanka Tampy donosiła z kolei, że prawdopodobnie zatrudniała w swoim motelu obie poszukiwane, jedna z nich nazywała się Tyria Moore, natomiast druga Susan Blahovec. Anonimowy rozmówca informował, że Tyria Moore oraz Lee Blahovec kupiły od niego kampera, ta druga wydawała się być dominującą w tym związku.

***

Prawdziwy przełom w śledztwie nastąpił jednak dzięki policji z Port Orange. Tamtejsi funkcjonariusze śledzili każdy ruch Moore i Blahovec od końca września do połowy grudnia 1990 roku. Wiedzieli, że kobiety przebywały w motelu Fairview w Harbor Oaks, gdzie Blahovec zameldowała się jako Cammie Marsh Greene. Potem przeniosły się do mieszkania w pobliżu motelu, jednak wkrótce je opuściły. Na początku grudnia ponownie wyprowadziły się z Fairview, ale około 10 grudnia Blahovec wróciła, tym razem sama.

Policja postanowiła sprawdzić w systemie informatycznym nazwiska podejrzanych. Blahovec miała na koncie jedno wykroczenie, ale nazwisko Greene nie dało żadnych rezultatów. Podjęto więc decyzję o rozpytaniu w  okolicznych lombardach. W jednym z nich, w mieście Daytona, kobieta o nazwisku Greene zastawiła aparat fotograficzny oraz detektor radarowy. Oba przedmioty należały wcześniej do Richarda Mallory’ego. Na dokumentujących tę transakcję papierach z lombardu znaleziono odcisk kciuka, najprawdopodobniej należący do Greene. Identyczny ślad znaleziono w rozbitym pontiaku Siemsa. W kolejnym lombardzie, w Ormand Beach, śledczy odkryli narzędzia, których opis pasował do tych zabranych z ciężarówki Davida Spearsa.

Śledczy uchwycili się tropu w postaci odcisku kciuka. Wiedzieli, że może ich zaprowadzić do zabójcy. Początkowo system komputerowy nie wyrzucił żadnych wskazań, ale mundurowi nie odpuścili tak łatwo. W komendzie w hrabstwie Volusia zjawiła się policjantka, Jenny Ahern, która zaczęła przeszukiwać papierowe akta ze zgromadzonymi odciskami palców. Na efekty jej pracy nie trzeba było długo czekać. Już po godzinie znalazła to, po co przyszła. Dopasowała odcisk kciuka do nazwiska Lori Grody. Informację wysłano do centralnej bazy. Odpowiedziały oddziały z Michigan, Florydy oraz Kolorado. Kobieta posługująca się nazwiskami Lori Grody, Susan Blahovec i Cammie Marsh Greene tak naprawdę nazywała się Aileen Carol Wuornos. Policja znała już zatem nazwisko poszukiwanej morderczyni, pozostało tylko doprowadzić do jej zatrzymania.

Schwytana kobieta

Oficjalne poszukiwania Wuornos wszczęto 5 stycznia 1991 roku. Nad sprawą pracowało pod przykrywką dwóch oficerów – Mick Joyner oraz Dick Martin. Podawali się za dilerów narkotykowych z Georgii, przeczesując jednocześnie ulice Port Orange w nadziei na szybkie odnalezienie podejrzanej. W końcu zlokalizowali ją w jednym z pubów. Rozkaz brzmiał, by nie działać zbyt pochopnie i mało brakowało, by plan legł w gruzach.

Chcesz poznać kulisy tej wstrząsającej sprawy i przekonać się jak zła była kobieta, która pociągała za spust? Sięgnij po Detektywa 7/2021 (tekst Leny Figurskiej pt. „Nie trzymajcie mnie żywej, bo znowu zabiję”). Do kupienia TUTAJ.