Kobieta zabiła z powody bałaganu. Lekarze przecierali oczy ze zdumienia, kiedy do szpitala trafił mężczyzna z ciężkimi ranami zadanymi bronią białą. Po walce o jego życie, która trwała dwie doby, pacjent zmarł. Krótko potem kobieta, z którą łączyła go zażyłość, wyjechała za granicę, a śledztwo zostało umorzone. Nieoczekiwanie, po roku, śledczy wpadli na nowy trop.
Starszy mężczyzna, prawdopodobnie ranny nożem. Stan poważny – to opis sytuacji, jaki dyżurny Komendy Miejskiej Policji w Łodzi przekazał jednostkom pełniącym służbę w mieście nocą z 18 na 19 września 2020 roku.
Patrol udał się z interwencją do kamienicy przy ulicy Bema. Kiedy policjanci jechali pod wskazany adres, w drodze byli również ratownicy pogotowia. Z oględnego opisu sytuacji, jaki przekazał dyżurny, wynikało, że prawdopodobnie – jak to często jest ujmowane w policyjnych notatkach – „zdarzenie miało charakter nagły”. Faktycznie jednak funkcjonariusze nie mieli pojęcia, co zastaną na miejscu. A byli przygotowani na wiele…
Kobieta zabiła, czyli „Kill Bill” po polsku?
W pandemii koronawirusa, w szczytowym okresie izolacji, obowiązujących obostrzeń, w mieszkaniach dochodziło nieraz do rzeczy wręcz niewyobrażalnych. Zadziwiające, do czego może doprowadzić ludzi konieczność długotrwałego przebywania ze sobą. I dotyczyło to nawet kochających się małżeństw. Coraz częściej zdarzało się, że domownicy szli na noże. Dosłownie.
Żaden z policjantów, którzy tamtego wieczora był w drodze, nie spodziewał się jednak tego, co zaszło w mieszkaniu w kamienicy przy ulicy Bema.
Mieszkanie znajdowało się na parterze jednopiętrowego budynku zwieńczonego nadbudówką kryjącą niewielki strych. Wrześniowy wieczór był ciepły, więc okna w lokalu na pierwszej kondygnacji były uchylone. Nie dobiegały stamtąd jednak żadne dźwięki. Wydawało się, że panuje spokój. Na miejsce przyjechała właśnie karetka pogotowia. Ratownicy razem z policją wpadli do mieszkania.
– Lokal wyglądał, jak scena z filmu grozy albo jak wnętrze jakiejś nielegalnej rzeźni – mówi jeden z mundurowych.
***
Na środku salonu, w kałuży krwi leżał starszy mężczyzna. Miał na ciele liczne rozległe rany cięte. Jedna przebiegała przez szyję i obojczyk. Inną, zadaną w korpus, skrywała obficie zakrwawiona koszula. Krwią ochlapane były też sprzęty domowe, meble. Część wsiąkła w perski dywan i zdążyła już zabarwić go na kolor brunatny, część utworzyła jasnoczerwoną kałużę na parkiecie. Plamki i rozbryzgi były widoczne też na ścianie, co świadczyło o tym, że z przeciętego naczynia krwionośnego musiała trysnąć krwawa fontanna. Mężczyzna był nieprzytomny, ale miał wyczuwalny słaby puls. Ratownicy przystąpili natychmiast do akcji ratunkowej. Rannego szybko przeniesiono do karetki i przewieziono do szpitala.
Widok pomieszczenia, w którym doszło do krwawej jatki mógł wywołać szok. Tak samo piorunujące wrażenie odniósł policjant, który jako pierwszy zlokalizował w mieszkaniu narzędzia, użyte prawdopodobnie przez sprawcę (bądź sprawców). W kącie pokoju, między narożnikową kanapą a frontową ścianą leżała broń o szerokim ostrzu, przypominająca maczetę. Nieco dalej natomiast… miecz. I to jaki!? Nie sposób było pomylić tej broni z żadną inną: zakrzywiona głownia i rękojeść z jedwabnym oplotem. Była to japońska katana.
Kobieta zabiła z powody bałaganu
Wystarczyło się rozejrzeć po pokoju, by dojść do wniosku, że broń prawdopodobnie należała do właściciela mieszkania. Na niskiej komodzie stał pusty stojak na japońską broń białą. Pochwa leżała na podłodze po przeciwnej stronie pokoju i niemal stykała się z kałużą krwi. Sprawca tego ataku – kimkolwiek był – nie musiał się wysilać, by sięgnąć po broń. Znajdowała się w ogólnodostępnym miejscu.
Pomieszczenie, teraz będące scenerią zbrodni, wcześniej z powodzeniem mogłoby pełnić funkcję muzealną. Na ścianie wisiało kilka innych sztuk broni białej. Były to rozmaite narzędzia – od polskiej szabli husarskiej, po bagnety karabinowe. Pozostawało jedno puste miejsce i nie trzeba było wielkiej wyobraźni, by dojść do wniosku, że tam właśnie musiała wisieć maczeta, którą użyto.
Na miejsce wezwano ekipę techników kryminalistyki, którzy zabezpieczyli wszelkie ślady, jakie mógł pozostawić napastnik, bądź napastnicy (wciąż nie wykluczano, że sprawców mogło być więcej).
Kobieta zabiła z powody bałaganu. Chcesz poznać kulisy tej spray? Sięgnij po Detektywa Wydanie Specjalne 2/2023 (tekst Macieja Czernika pt. Janina, co z ostrzami tańczyła). Cały numer do kupienia TUTAJ.