Kobieta została uprowadzona przez… nauczyciela

Maria S. została uprowadzona przez porywaczy, którzy wcześniej dobrze rozpoznali jej zwyczaje i rytm dnia. Kiedy spacerowała z psami w lasku koło swojego domu, zza drzew wyskoczyło trzech ubranych na czarno mężczyzn, krzycząc: – Policja!

Prysnęli gazem łzawiącym na psy, które ze skowytem uciekły. Przewrócili kobietę na ziemię, zakleili jej usta taśmą, założyli worek na głowę. Skrępowaną błyskawicznie zanieśli do samochodu stojącego na leśnej drodze.

Jechali około godziny. Pomieszczenie, do którego wprowadzili kobietę, było puste, nie miało okien, wyglądało jak piwnica. Założyli jej na szyję łańcuch, przywiązali do rury ciepłowniczej i oświadczyli, że została porwana dla okupu. Jeden z nich zadzwonił do jej męża, zamożnego gdańskiego przedsiębiorcy i oświadczył, że za uwolnienie żony żądają miliona euro. Zakazał informować policję, bo zagroził, że wówczas kobieta zginie.

Uprowadzona dla okupu

Mąż powiadomił jednak policję. Funkcjonariusze poradzili mu, żeby negocjował wielkość okupu i zażądał dowodu, że żona żyje, i nic jej się stało. Wieczorem dostał zdjęcie żony, trzymającej w ręce gazetę z nie bieżącą datą. Policjanci usiłowali wyczytać jakieś informacje na temat miejsca przetrzymywania porwanej. Niestety tło na którym ją sfotografowano – pusta szara ściana, mówiło niewiele. Telefon z jakiego wysłali zdjęcie był oczywiście na kartę prepaidową, czyli nie do namierzenia. Negocjacje z porywaczami trwały dwa dni, stanęło na sumie 500 tys. euro. Potem przestępcy kilkakrotnie zmieniali miejsce przekazania okupu.

Gotówka w końcu została przekazana w wyznaczonym miejscu i dopiero, gdy Maria S. bezpiecznie wróciła do domu, policja rozpoczęła ściganie porywaczy. Ujęto ich dwa miesiące później, odzyskano też 370 tys. euro.

Zatrzymani to nie byli prymitywnymi gangsterzy. Szefem grupy był nauczyciel, a do porwania przygotowywali się bardzo profesjonalnie. Wynajęli niezamieszkany dom pod Wejherowem. Ukradli samochód, do przewiezienia porwanej i wyposażyli go w urządzenie zagłuszające GPS, używali telefonów na karty. Podczas przeszukania w mieszkaniu szefa grupy policja znalazła podręcznik do kryminalistyki.

Zdarzenie miało miejsce w maju 2011 roku. 3 lata później porywaczy skazano prawomocnym wyrokiem na kary po 8 i 6 lat więzienia.

Interesuje Cię temat porwań. Zerknij do Detektywa 8/2021 (tekst Elizy Solskiej pt. “Dopaść Porywacza”). Cały numer do kupienia TUTAJ.