To byli kochankowie spod ciemnej gwiazdy…

Dobrali się jak w korcu maku. On nie ukrywał, że od czasu do czasu musi kogoś udusić, co ona wykorzystała do swoich zbrodniczych planów – pozbycia się męża. Oto kochankowie spod ciemnej gwiazdy.

Wiesława urodziła się w 1960 roku w pegeerowskiej rodzinie we wsi Włodowo, koło Olsztyna. Tej samej, w której 45 lat później doszło do słynnego linczu na nękającym miejscowych recydywiście o ksywce Ciechanek. Wiesława już tam nie mieszkała, ale wcześniej miała do czynienia z bohaterami tego głośnego zdarzenia. Ona sama wychowywała się w „zaburzonej atmosferze domowej”, jak to ujął później sędzia sprawozdawca w uzasadnieniu skazującego ją wyroku. Ojciec, prosty robotnik PGR-u, nadużywał alkoholu, wszczynał awantury, był agresywny wobec żony i pięciorga dzieci, spośród których Wiesia była najmłodsza.

Krótkie związki z mężczyznami

Dziewczyna nie miała w domu warunków do nauki, a w takiej wsi jak Włodowo, zwłaszcza w tamtych czasach, nie mogła praktycznie liczyć na żadne wsparcie. Nie tylko ona żyła w podobnej sytuacji. Nic więc dziwnego, że edukację skończyła na podstawówce, nie mając ambicji zdobycia choćby zasadniczego wykształcenia ani konkretnego zawodu.

Kilka lat pracowała w różnych miejscach jako pomoc kuchenna, woźna w szkole i pracownica fizyczna w cukrowni. Ale już w wieku 17 lat urodziła pierwsze dziecko, dziewczynkę, której ojcem był jej krótkotrwały, nieformalny partner, na dodatek alkoholik bez rodzicielskich uczuć. Mężczyzna nie wykazywał zainteresowania swoim niepożądanym – jak twierdził – dzieckiem na zasadzie: „Nie umiałaś się zabezpieczyć, to teraz wychowuj”.

Wiesława przyznała później, że jako młoda dziewczyna chciała jak najszybciej wyjść za mąż, żeby poprawić swoją sytuację życiową. W tym postanowieniu utwierdzała ją matka, licząc, że córka znajdzie w życiu więcej szczęścia niż ona. A poza tym w domu byłaby jedna gęba mniej do wyżywienia…

***

Siedem lat po urodzeniu pierwszego dziecka wydawało się, że „to” szczęście do Wiesi się uśmiechnęło. Wreszcie wyszła za mąż, ale za mężczyznę, który – co za fatum! – był alkoholikiem. Zdążył jej jednak zrobić drugie dziecko, tym razem syna, i małżeństwo się rozpadło. Kobieta nie poddawała się. Niebawem w jej życiu pojawił się kolejny mężczyzna, z którym miała trzecie dziecko. Niestety, podobnie jak w poprzednich dwóch przypadkach, jej krótkotrwały partner nie interesował się swoim synkiem i szybko odszedł w siną dal mówiąc na pożegnanie:

– Bywaj zdrowa.

***

Wiesia nie radziła sobie. Samotnie wychowywała troje dzieci, Emilkę, Daniela i Albina. Przełomowy okazał się rok 1987. Jako 27-latka spotkała mniej więcej równego sobie wiekiem Tadeusza. Mówiąc oględnie, nie była to ciekawa postać. Mieszkał w Nakomiadach koło Kętrzyna, gdzie miał M3 w pegerowskim bloku, ale i kryminalną przeszłość. Nic strasznego, ale zawsze. Miał też przejścia z kobietami, choć nigdy z żadną nie ożenił się. Nie przeszkadzało to wcale Wiesławie, która chwyciła się ostatniej deski ratunku, byle tylko uzyskać wsparcie duchowe, a bardziej jeszcze – materialne. Początkowo Tadeusz wydawał się człowiekiem ugodowym. Uznał nawet Albina, czyli trzecie dziecko, które żona urodziła tuż przed ślubem. Szybko jednak zaczął pić, a właściwie wrócił do alkoholizmu. Awanturował się, zarzucając partnerce rozwiązły styl życia, o czym świadczyła dwójka nieślubnych dzieci.

To była jej wersja wydarzeń, którą przedstawiła potem w sądzie, bo dalsze wypadki wskazują, że i ona nie była święta. Dość zauważyć, że jakiś czas później sąd w Kętrzynie ograniczył jej prawa rodzicielskie wobec najmłodszego syna, wtedy 15-letniego Albina. Chłopiec trafił do domu dziecka w Olsztynie, a jego matka „nie stawiała przeszkód w umieszczeniu nieletniego w placówce”, tłumacząc we wsi, że nie jest w stanie poradzić sobie z obowiązkiem jego wychowania. Niemniej Albin utrzymywał z matką dobre kontakty, spędzając w Nakomiadach święta i dni wolne od nauki. Mimo że w domu panowała bieda, a rodzina korzystała z pomocy socjalnej.

Kochankowie po sąsiedzku

Działo się to jakby na marginesie wydarzeń. Tadeusz co prawda nadal popijał, ale wziął się do roboty, zatrudniając jako pomocnik w dużym gospodarstwie znanego w gminie Piecki rolnika i działacza społecznego. Miał tam na tyle dużo zajęć, że w domu pojawiał się rzadko, zapewniając jednak rodzinie źródło utrzymania. W związku z tym, że po pracy u gospodarza lubił sobie zdrowo popić, pracodawca zaczął wysyłać – za zgodą Tadeusza – zarobione pieniądze jego żonie. Od czasu do czasu sama przyjeżdżała do gospodarza, bezpośrednio pobierając należność za pracę męża, co pozwoliło jej dalej egzystować. A że Tadeusz bywał w domu rzadko, czasami tylko raz na miesiąc, zaczął odwiedzać ją, poproszony o pomoc w gospodarstwie domowym, mieszkający po drugiej stronie ulicy sąsiad – Jacek Józef Z. (Jacek był młodszy od Wiesi aż o 17 lat, czyli był w wieku jej córki Emilii.) Tak zaczęli się spotykać kochankowie…

Jak się niebawem okazało to byli prawdziwi kochankowie spod ciemnej gwiazdy. Ta historia miała dramatyczny finał. Chcesz poznać jej kulisy? Sięgnij po Detektywa – Wydanie Specjalne 4/2021 (tekst Macieja Piasta pt. “Zbrodnia ukryta w studzience”). Cały numer do kupienia TUTAJ.