Kradzież szafirów i współudział w zabójstwie. Zbliżała się godzina 18. 35-letnia pracownica zakładu jubilerskiego w krakowskich Bronowicach szykowała się do zamknięcia.
Już miała zasuwać żaluzje antywłamaniowe, gdy w ostatniej chwili do środka wpadł uzbrojony w pistolet napastnik. Przeszkolona na taki wypadek, doświadczona pracownica zachowała spokój i wykonywała polecenia przestępcy. Wydawało się, że zebrał wystarczający łup i szykował się do opuszczenia zakładu, gdy niespodziewanie pojawił się w nim właściciel. Napastnik spanikował.
Anna S. pracowała u Tomasza J. od kilku miesięcy. Jubiler był bardzo zadowolony z jej pracy. Posiadała świetne referencje od jednego z amsterdamskich złotników. Potrafiła wycenić biżuterię, oszacować ilość karatów i doradzić klientowi. Jej doświadczenie było bezcenne. Niestety również przy próbach napadów. Zdarzenie z 12 maja 2011 roku nie było pierwszym podczas jej krótkiego okresu zatrudnienia w Bronowicach. 19 stycznia, tego samego roku, również miał miejsce napad. Uzbrojony w nóż napastnik sterroryzował Annę S. i zabrał biżuterię o wartości 14 tys. zł. Tomaszowi J. zaimponował spokój kobiety, która w dość powolny sposób pakowała do reklamówki łup, wybierając przy tym mniej cenne przedmioty. Niestety kobiecie nie udało się w porę uruchomić alarmu napadowego. Uczyniła to dopiero po wybiegnięciu napastnika. Zapis wideo z przebiegu przestępstwa nie przyczynił się do ujęcia sprawcy.
Kradzież szafirów. Strzelanina u jubilera
12 maja 2011 roku Tomasz J. postanowił popracować dłużej już po zamknięciu zakładu. Gdy przybył na miejsce kilka minut przed godziną 18, zastał tam mrożący krew w żyłach widok. Ubrany na czarno napastnik w kominiarce celował z pistoletu do pracownicy. Tomasz J. miał również przy sobie broń i nie zamierzał zawahać się jej użyć. Z kabury pod marynarką wyciągnął swojego Glocka 26. Przestępca szybko się zorientował w zamiarach jubilera i strzelił dwukrotnie w jego kierunku. Jedna kula musnęła jego ucho, a druga przeszyła szczękę. Sprawca rzucił się do ucieczki zabierając ze sobą skradzioną biżuterię. Anna S. natychmiast zadzwoniła po pogotowie i policję. Tomasz J. został przetransportowany do szpitala, ale niestety jego życia nie udało się uratować. Zmarł na stole operacyjnym. Policja rozpoczęła śledztwo w sprawie morderstwa.
Niezbyt cennym materiałem dla śledczych okazał się zapis wideo z miejsca zbrodni. Wyglądu sprawcy nie udało się bliżej ustalić, jedynie tylko przebieg zdarzenia przedstawiał się bardzo wyraźnie. Jeden z funkcjonariuszy zauważył na nagraniu dość niepokojący szczegół. Tomasz J. gdy wyjął pistolet z kabury, nie wymierzył w napastnika, ale w Annę S. Wtedy padły strzały. Czy Tomasz J. będąc w szoku nie wiedział co robił?
W trakcie zeznań Anna S. nie potrafiła powiedzieć funkcjonariuszom, gdzie dokładnie celował jej szef. Pomimo tego, że zachowywała się spokojnie, była sparaliżowana strachem. Relacja pracownicy zakładu nie wniosła nic więcej do śledztwa niż nagranie z kamer.
Kradzież szafirów. Wdowa oskarża
Danutę J. – wdowę po jubilerze – przesłuchano dopiero 16 maja. Kobieta na posterunek przyszła z laptopem zamordowanego męża. Miały w nim się znajdować dowody na powiązania Anny S. z napastnikiem. Jej zdaniem Tomasz J. od kilku tygodni podejrzewał ją o nieuczciwe praktyki. Osobiście była przekonana, że Anna S. miała związek z napadem, a jej mąż odkrył te zamiary. Dlatego zginął. Wnioski Danuty J. były na tamtym etapie śledztwa dla prokuratury zdecydowanie zbyt daleko idące. Przynajmniej do momentu, gdy nie został zbadany laptop ofiary.
Policyjni technicy odkryli katalog z plikami należącymi do internetowego komunikatora. Ku zaskoczeniu nie były to pliki Tomasza J., a Anny S., której to hasło do konta zhakował. W dniu napadu kobieta korespondowała z niejakim Sławkiem. Z kontekstu rozmowy wynikało, że był on partnerem Anny. Kobieta umówiła się z nim, że przyjedzie po nią na zakończenie pracy. Funkcjonariusze obecni przy czynnościach służbowych związanych z napadem nie byli w stanie stwierdzić, czy mężczyzna faktycznie się tam tego dnia pojawił. Zdaniem Danuty J. owym Sławkiem był napastnik. Śledczy musieli czekać na dane od operatora sieci komórkowej, by móc wyjaśnić te oskarżenia.
Kolejnym niepokojącym katalogiem w komputerze jubilera były wycinki z europejskich gazet. Wszystkie dotyczyły dużego oszustwa, do jakiego doszło w domu jubilerskim w Amsterdamie w 2004 roku. Sprzedano tam szafirową kolię o wartości 60 tys. euro. Klient tuż po zakupie zorientował się, że był to bardzo dobry falsyfikat. Natychmiast zawiadomił prokuraturę. W toku śledztwa ustalono, że oryginał został podmieniony przez pracownika zakładu w chwili zawierania transakcji. Osoba została skazana na 10 lat więzienia, ale naszyjnika nie odnaleziono. W jednym z artykułów autor informował, że oszustką była obywatelka Polski. Czyżby chodziło o Annę S.?
Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa Wydanie Specjalne 2/2023 (tekst Konrada Szymalaka pt. Szafirowy przekręt). Cały numer do kupienia TUTAJ.