Kradzież towaru z TIR-a, czyli skok życia

Kradzież towaru z naczepy TIR-a nie jest przedsięwzięciem prostym, zwłaszcza jeśli tym materiałem są przenośne komputery. Wartość takiego ładunku od razu zaczyna mnożyć się w sumy z wieloma zerami. I pewnie nie zdziwi nikogo fakt, że w takiej sytuacji wiele osób łatwo ulega pokusie i puszczają wszelkie hamulce. Przebieg tych wydarzeń, przynajmniej w części, udało się poznać tylko dlatego, że jej uczestnikami były młode osoby, nigdy niekarane i zdecydowały się zeznawać licząc na mniejszy wyrok. Jednak i one chyba nie powiedziały do końca prawdy.

Dwóch młodych mieszkańców W., 25-letni Radosław A. i 22-letni Karol C., przez ponad rok trudnili się „zdobywaniem” pieniędzy dzięki zamawianiu przez internet różnych towarów, za które nie płacili. Stosowali w tym celu rozmaite zabiegi, wykorzystując zarówno fałszywe tożsamości internetowe o dobrej, sztucznie zbudowanej renomie, jak i fikcyjne spółki i adresy o nazwie myląco podobnej do dużych firm, również cieszących się sprawdzoną, dobrą opinią.

Nie zawsze im się udawało. Ale dzięki niedbałemu podejściu do weryfikacji danych przez wiele firm sprzedających w sieci, jedna na kilkanaście prób kończyła się sukcesem oszustów. Zdobyte w ten sposób różnorodne towary sprzedawali często tylko za 1/3 wartości różnym handlarzom i paserom. Upłynniali ten towar na miejskich bazarach starannie unikając wystawiania go w internecie, gdzie łatwo odnaleźć i zidentyfikować produkty jako skradzione lub wyłudzone. Pomimo takiego obniżania ceny, zarówno Radosław A., jak i Karol C. oraz paserzy-handlarze zarabiali naprawdę poważne kwoty.

Jednak w marcu 2017 roku obaj oszuści doszli do wniosku, że całkiem niepotrzebnie „rozmieniają się na drobne”. Podczas suto podlewanej alkoholem i podkręcanej marihuaną imprezy, postanowili, że dokonają naprawdę dużego skoku, po którym zaprzestaną tej działalności. No, może nie zaprzestaną, a na chwilę zawieszą, ale skok musi być duży i bardzo opłacalny. Wybór padł na sprzęt komputerowy, który miały stanowić przede wszystkim laptopy, notebooki itp.

Kradzież towaru

Opracowując plan działania, ze zdumieniem odkryli, że przygotowania do tak „dużego numeru” niewiele różnią się od tego, co robili w przypadku przedmiotów o mniejszej wartości, czyli takiej operacji rzędu kilku tysięcy złotych. W każdym przypadku musieli zbudować wiarygodność i znaleźć w internecie sprzedawcę ze słabymi procedurami zabezpieczającymi.

Początkowo próbowali z firmami z Holandii i Belgii. Jednak nie znaleźli nic łatwego, więc skupili się na tych z Niemiec. Tam dość szybko natrafili na przedsiębiorstwo, które powstało niedawno i po połączeniu z innym właśnie wchodziło na rynek. Zdobywało kolejnych klientów i dopiero doskonaliło procedury zabezpieczające przed oszustami. Po dwóch dniach „pracy” udało im się złożyć zamówienie, które zapakowane na 30 paletach zajmowało prawie całą naczepę TIR-a. Na każdej palecie znajdowało się około 200 sztuk różnego rodzaju laptopów i innego sprzętu. Gdyby każdą sztukę udało im się sprzedać za połowę wartości uzyskaliby około 6 mln zł. Uznali, że nawet połowa tej kwoty jest warta ryzyka.

Nieoczekiwane problemy

TIR z ładunkiem miał przyjechać w kwietniu 2017 roku pod wskazany w zamówieniu adres. Aby było gdzie złożyć te 30 palet, przedsiębiorczy młodzieńcy wynajęli na miesiąc niedużą halę magazynową w jednej z miejscowości pod W. Od początku zakładali, że za wynajem też nie zapłacą. Hala była potrzebna tylko na chwilę, żeby kierowca TIR-a mógł do niej wjechać z naczepą na czas rozładunku. Potem palety miały być przeniesione na inny samochód i przewiezione do kolejnej hali, też wynajętej. Miały tam oczekiwać na nabywcę. Tak się złożyło, że obie hale były oddalone zaledwie o 4 km od siebie. Radosław A. był przekonany, że nie jest ważna odległość, bo chodzi tylko o zmianę miejsca ukrycia towaru. I miał rację.

Nieoczekiwanie dużym kłopotem okazało się znalezienie TIR-a do przewiezienia towaru na odcinku 4 km. W każdej firmie, do której dzwonili, kręcono głowami twierdząc, że 400 km to tak, ale 4 km to nawet nie wiadomo, jak to policzyć. W końcu znaleźli kierowcę, właściciela jednego TIR-a, który za niezłą sumkę zgodził się wykonać tę usługę. Ten wybór okazał się brzemienny w skutki. Jak się później okazało, kierowca, na co dzień woził różne towary, np. regularnie transportował papierosy wyprodukowane w jednej z nielegalnych wytwórni. Nie był to uczciwy człowiek. Tymczasem organizatorzy „skoku życia” uznali wszystko za dopięte na ostatni guzik i czekali na dostawę. TIR z ładunkiem przyjechał 28 kwietnia 2017 roku.

Kradzież towaru z TIR-a? Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa WS 3/2022 (tekst Dariusza Gizaka pt. Skok życia). Cały numer do kupienia TUTAJ.