Kradzieże zwłok. Kto za tym stoi i komu to służy?

Kradzieże zwłok to problem niekoniecznie stary jak świat… ale ma już swoją historię. Szacunek do grobów jest miarą naszego człowieczeństwa, a zmarłym po śmierci należy się wieczny spokój. Niestety, często jest on zakłócany. Doświadczają tego zarówno zwykli śmiertelnicy, jak i wielcy tego świata. Kradzieże zwłok to przestępstwa bardzo rzadko rejestrowane przez kroniki kryminalne, choć kiedyś to był prawdziwy problem!

W Polsce najgłośniejsza była sprawa mieszkańca Poznania, Edmunda Kolanowskiego – seryjnego mordercy i nekrofila, który w latach 70. i 80. wykopywał i profanował ciała skradzione z grobów. Udowodniono mu również okaleczanie zwłok kobiet poprzez wycinanie piersi i narządów płciowych. W 1985 roku sąd skazał go na karę śmierci, a wyrok przez powieszenie wykonano 28 lipca 1986 roku.

Równie odrażająca była działalność Kazimierza T., nekrofila z Sochaczewa, działającego w drugiej połowie lat 80. ubiegłego stulecia. Mężczyzna zbezcześcił zwłoki – odbywał z nimi stosunki seksualne, odcinał kawałki ciał i zabierał ze sobą jako swego rodzaju trofea. Schwytany w roku 1987, odsiedział rok i wyszedł na wolność.

Kradzieże zwłok: trochę historii

Pewnie rzadko kto ma świadomość, że kradzieże zwłok były olbrzymim problemem pomiędzy XVII a XIX wiekiem. Powstał wtedy wręcz system kradzieży zwłok z grobów i sprzedaży do szkół medycznych. XVIII wiek przyniósł ludzkości ogromny postęp w medycynie i wiedzy na temat ludzkiego ciała, tworząc podstawy współczesnej medycyny.

Rzesze studentów uczęszczających na zajęcia w licznych szkołach medycznych i uniwersytetach, poznawały budowę ludzkiego ciała i funkcje poszczególnych organów. Każdy chirurg chciał chociaż raz przeprowadzić sekcję, zanim zrobi pierwszą operację. Zwłoki trzeba było wykopać szybko, gdy były w miarę ciepłe. Zapotrzebowanie na ciała zmarłych ludzi stało się tak wielkie, że kontrolowana przez państwo dystrybucja ciał skazańców, na których wykonano wyrok, nie zaspokajała ogromnych potrzeb środowiska naukowego.

Zadziałało rynkowe prawo popytu i podaży – powstały grupy specjalizujące się w wykopywaniu świeżo pochowanych zmarłych w celu sprzedaży ich ciał naukowcom, nazywano ich „rezurekcjonistami”. Co gorsza, w XIX wieku w Wielkiej Brytanii prawdziwym problemem stał się proceder kradzieży zwłok przez zorganizowane grupy przestępcze. Zgodnie z ówczesnym prawem rozkopywania grobów nie traktowano jako ciężkie przestępstwo. Groziła za to grzywna lub kilkutygodniowe więzienie.

Kara śmierci, a potem?

Historia medycyny i anatomii nie była usłana różami. W minionych wiekach sekcje zwłok wzbudzały kontrowersje (paradoksalnie z powodów moralnych niż religijnych), bo ta praktyka, zdaniem antropologów była ingerowaniem w dziedzinę społeczną, tematem „tabu”. Warto wiedzieć, że w Wielkiej Brytanii od 1752 r. istniało prawo, które pozwalało na sekcję zwłok wyłącznie w celach medycznych, do tego używano ciał przestępców skazanych na karę śmierci.

W tamtych czasach wiedza naukowa wzrastała bardzo szybko ze względu na odkrycia i nazwano ją nowoczesną medycyną. Dlatego zaledwie pięćdziesiąt lat później „pobieranie” straconych kryminalistów nie było wystarczające by sprostać wymaganiom Uniwersytetów i wydziałom anatomii. W 1810 r. w Anglii powstała spółka anatomów, której członkowie zażądali od rządu nowelizacji ustawy i w tym samym czasie byli też tacy, którzy radzili sobie w inny sposób. Niektórzy przestępcy szybko zorientowali się, że profesorowie byli w stanie dużo zapłacić za świeże zwłoki , na których można by było uczyć studentów. W ten sposób, zwabieni łatwym zarobkiem, rozpoczęli makabryczny handel zwłokami.

„Złodzieje ciał” pracowali w nocy, odkopując niedawno zmarłych i przemycając ciała na wydziały naukowe. Wkrótce praktyka kradzieży zwłok stała się bardzo powszechna, zwłaszcza w Edynburgu, gdzie znajdowała się prestiżowa szkoła medyczna. Niektóre podziemne tunele Starego Miasta i Royal Mile (główna ulica, gdzie była szkoła) połączono. W ten sposób złodzieje mogli dostarczać ciała z cmentarza bezpośrednio na salę chirurgiczną.

Szybko sytuacja wymknęła się spod kontroli i zaczęła rozprzestrzeniać się panika, że ludzie zmartwychwstają. Niektórzy pilnowali całą noc świeże groby swoich zmarłych. Inni budowali sarkofagi z ciężkiego kamienia. Biedni zadowalali się grzebiąc gałązki i patyki wokół trumien. Dzięki temu ekshumacja była trudniejsza i bardziej skomplikowana.

Kradzieże zwłok: jak temu zapobiec?

Około 1816 r. wynaleziono mortsafes, ogromne żelazne lub kamienne klatki o różnych formach. Te skomplikowane konstrukcje montowano przy pomocy spoin i śrub. Mortsafes montowano wokół trumny. Mogły być otwarte tylko przy pomocy dwóch osób. To one posiadały klucze do zamków. Klatki pozostawały na grobach przez sześć tygodni. Kiedy ciało leżało w grobie z klatką na tyle długo, by już nie kusić złodziei, nie były dłużej potrzebne. Usuwano je i wykorzystywano na innych grobach. Wymyślono więcej: pistolety cmentarne, które załadowane, były montowane przy świeżych grobach. Mechanizm pistoletów podłączany był do trzech lin. Kiedy złodziej się zbliżał, zahaczał o linę, ta obracała pistolet w jego stronę i następował strzał.

Rynek złodziei ciał stał się niebezpieczny. Niektórzy z nich w dzień wysyłali swoje kobiety przebrane w strój żałobny, często z dziećmi na rękach, by sprawdzały, czy zainstalowano broń lub inne pułapki na grobach. Strażnik cmentarza czekał do wieczora by zamontować od nowa pistolet cmentarny. Tak więc z perspektywy czasu nie dziwi, że prędzej czy później ktoś próbował „ominąć ” problem pułapek na cmentarzu i nabywać zwłoki w bardziej bezpośredni sposób.

Dopiero w 1832 roku parlament Wielkiej Brytanii ustanowił prawo (Anatomy Act) nadające legalny dostęp licencjonowanym placówkom do ciał zmarłych bezdomnych, sierot, porzuconych dzieci i skazańców, w przypadku kiedy nikt nie zgłaszał się po ciało. Prawo dawało więcej swobody lekarzom i nauczycielom anatomii, by mogli uczyć się na nieodebranych ciałach, a rodzinom, które oddawały ciała zmarłych opłacano pogrzeby. Ustawa o anatomii położyła kres złodziejom zwłok, którzy jednak nawet w dzisiejszych czasach zapisują się na kartach kronik kryminalnych. Przestępcami kierują jednak zupełnie inne motywy…