Krasowscy: ojciec i syn popełnili zbrodnię. Był motyw i brak dowodów. Był człowiek, który przepadł jak kamień w wodę. Gdyby ta jednak nie wyparowała, ciała by nigdy nie oddała. Bilans nieszczęść dyktowanych siłami nieczystymi wzrósłby wówczas o jeden.
Folwark Ostrówek powstał jako przysiółek dóbr Moskwina, miejscowości należącej do gminy Topczewo. Położony około 50 km na południowy zachód od Białegostoku. Na początku lat 20.
XX wieku znany był jako majątek, nad którym ciąży klątwa, a jego mieszkańców prześladuje prawdziwe fatum. Na pierwszej linii frontu byli jego właściciele, naturalnie. O tym przekonała się Maria Leonia Iniarska – jedna z ostatnich właścicielek majątku Ostrówek.
Sprzedać ziemię, oszukać przeznaczenie
Maria mieszkała wraz z mężem oraz trzema synami. Gdy męska część rodziny straciła życie w niewyjaśnionych okolicznościach, kobieta tragiczne wydarzenia zrzuciła na karb tajemniczej klątwy. Po pochowaniu męża oraz synów podjęła decyzję o pozbyciu się przeklętego folwarku. Chciała uwolnić się od złych duchów, osiedlić w bardziej przyjaznych warunkach i zamieszkać w Warszawie. Realizacja planów okazała się jednak znacznie trudniejsza niż przypuszczała. Zła reputacja folwarku i przeświadczenie o krążącej nad nim klątwie, skutecznie zniechęcało potencjalnych kupców. Im więcej zainteresowanych krążyło wokół majątku, tym głośniej powtarzane były legendy o przeklętym miejscu. Nic więc dziwnego, że z czasem Iniarska straciła nadzieję na powodzenie transakcji. W końcu, w 1925 roku do Marii Iniarskiej zgłosił się 50-letni Kazimierz Krasowski wraz ze swoim nastoletnim synem, Stanisławem. Mężczyzna był zdecydowany na zakup posiadłości i zdawał się nie przejmować krążącymi plotkami. Do Iniarskiej w końcu uśmiechnęło się szczęście.
Krasowski Kazimierz i Stanisław
19 maja 1925 roku, po krótkich negocjacjach, strony miały dobić targu. Krasowski miał wejść w posiadanie folwarku za kwotę 19 tys. zł.
– Droga Pani, 4 tys. zł dziś składam na pani ręce, pozostałą kwotę przekażę w dwóch ratach – zapewniał Krasowski.
– Niech Panu będzie. Zależy mi na szybkiej transakcji. Resztę należności proszę przekazać memu wierzycielowi – Stanisławowi Krasowskiemu, którego pretensje są zabezpieczone hipoteką majątku – odrzekła bez namysłu Iniarska.
Gdy nadszedł czas uregulowania rat, pojawiły się pierwsze problemy. Krasowski wnioskował o spłatę części należności w wekslach, a części w listach zastawnych. W związku ze skomplikowanym procesem uregulowania zobowiązań, Stanisław Krasowski wyznaczył na swego pełnomocnika Hipolita Pragę, który od tej pory miał kontaktować się z Krasowskim. Strony ustaliły wówczas konkretne terminy spłaty rat – pierwszą z nich przyszły właściciel folwarku miał wpłacić 1 lipca 1925 roku, natomiast termin drugiej z nich wyznaczono na 1 stycznia 1926 roku. To właśnie wtedy, według wstępnego planu, Krasowski miał został pełnoprawnym właścicielem folwarku. Wydaje się jednak, że klątwa nad majątkiem ciążyła nadal, ponieważ mężczyzna, nie wywiązując się z umowy, przesuwał daty spłaty należności. W dniu, w którym folwark miał przejść na ręce Krasowskiego, okazało się, że na zabezpieczenie hipoteczne nie wpłacono ani grosza. Wówczas wierzyciel Iniarskiej wystąpił do sądu z powództwem cywilnym, które miało rozwiązać problem z niewypłacalnym kupcem.
Światełko w tunelu
Wizja stawienia się przed obliczem Temidy okazała się jednak dla Krasowskiego wystarczającym motorem do działania. 18 maja 1926 roku mężczyzna zjawił się w Warszawie, gdzie przebywała wówczas Maria Iniarska. Do ręki wręczył jej 3,5 tys. zł w gotówce, natomiast pozostałą kwotę przekazał w listach zastawnych. Kilka dni później Maria skontaktowała się ze swoim wierzycielem, któremu przekazała pozostawione przez przyszłego właściciela folwarku, papiery. Wtedy okazało się, że listy zastawne wystawione przez Krasowskiego przedstawiają dużo niższą wartość, niż sam deklarował. Proces sprzedaży folwarku po raz kolejny stanął pod znakiem zapytania. Maria, nie czekając jednak na żadne wyjaśnienia, postanowiła osobiście udać się do Ostrówka, by zażądać spłaty należności za posiadłość w gotówce. Co ciekawe, Krasowski bez zbędnych negocjacji zadeklarował wówczas zorganizowanie brakującej sumy pieniędzy i uregulowanie zobowiązania. 18 czerwca 1926 roku strony miały dobić ostatecznie targu. Mogło się więc wydawać, że konflikt między Marią Iniarską, a Kazimierzem Krasowskim został rozwiązany. Pozorna ugoda okazała się jednak początkiem prawdziwych problemów.
Krasowski Kazimierz i Stanisław
W momencie gdy wszyscy zaangażowani w proces sprzedaży folwarku żyli przeświadczeniem o ugodzie stron i byli pewni, że transakcja dobiegła końca, a sprawa sprzedaży folwarku została ostatecznie przypieczętowana, do Hipolita Pragi zaczęły spływać tajemnicze depesze nadawane rzekomo przez Marię Iniarską. W nich miała ona zawiadamiać, że nowy właściciel folwarku uregulował już całą należność, w związku z czym prosi ona o skreślenie danej kwoty z tytułu z zabezpieczenia hipotecznego.
19 czerwca 1926 roku Maria Iniarska miała nadać depeszę do Pragi: „Oddać Krasowskiemu mój majątek. Dziękuję. Iniarska”. Tego samego dnia wieczorem, Hipolit Praga otrzymał kolejną depeszę. Tym razem o rzekomej sprzedaży krowy: „Krowę sprzedałam Krasowskiemu. Nie wolno żądać odpowiedzialności. Iniarska”.
Już wkrótce okazało się jednak, że Maria Iniarska żadnej depeszy nie nadała, a Krasowski miał wejść bezprawnie w posiadanie folwarku. W związku z zaistniałymi wydarzeniami, 2 lipca 1926 roku, Iniarska złożyła zawiadomienie w prokuraturze o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Kazimierza Krasowskiego. Oskarżyła go o sfałszowanie listu w sprawie wpłacenia gotówki i skreślenia sumy hipotecznej oraz sfałszowanie jej podpisu.
Chcesz poznać kulisy tej sprawy? Sięgnij po Detektywa 8/2024 (tekst Anny Rychlewicz pt. Winny pieniądze, winny morderstwa). Cały numer do kupienia TUTAJ.